Niedziela, 6 lipca 2014
Kategoria Poza granicami...
Kleipeda-Palanga
Na Litwę przybyłyśmy wczoraj i resztę dnia po podróży
trzeba było odsapnąć by nabrać sił na rowerowanie. Wylot był o niemiłosiernej
porze 6.00 rano, pobudka jeszcze wcześniej, więc zaraz po zakwaterowaniu i
prysznicu dałam nura w bielusieńką pościel hotelu Old Mill. Hotelik, stojący
niemal przy samym nadbrzeżu, był bombowy, zaadoptowany ze starego młyna, więc
jego architektura robi wrażenie. Obok hotelu odkryłyśmy małą atrakcję, jaką był
ręcznie sterowany ruchomy mostek, chyba będący mostem obrotowym. A dlaczego
ręcznie sterowany? – bo otwierany na bok mechanicznie, przez układ olbrzymich
kół zębatych poruszanych dźwignią przez 2 jegomości. Dźwignia stoi sobie na
środku kładki a o każdej pełnej godzinie owych 2 panów kręci nią, by przez następne
15 minut dać wolną drogę łódkom i jachtom wpływającym do mariny z kanału i
portu.
Inną małą atrakcją był „bezcielesny strażnik morza” wdrapujący się przy moście na pomost, zakapturzony, tajemniczy, trzymający latarnię, by patrzeć kto przez most przechodzi, he,he. To, że był „bezcielesny” sprawiało, że można było się wsunąć w jego metalowe odzienie i samemu wczuć się w morskiego ducha.
Przed udaniem się na krótki sen zdołałyśmy jeszcze wpaść do pobliskiej restauracji Katpedele. Ogródek fajny, ale wnętrze chyba jeszcze lepsze, dwa poziomy, wszystko w drewnie. Na osobną pochwałę zasługiwały super karty menu, z zajefajnymi profesjonalnymi zdjęciami. Meny było jak twórczy majstersztyk, wspaniały błyszczący papier z niesamowitymi zdjęciami potraw, na które jeszcze bardziej ciekła slinka. Co ważniejsze potrawy naprawdę wyglądają jak na zdjęciu. Ale nie wszystko mogło byc idealne, obsługa tak wolna, że o mały włos reanimował by nas tam z powodu śmierci głodowej.
“Kłajpeda, czyli dawny Memel, ma za sobą długą historię. Miasto założyli w 1252 roku Krzyżacy. Strategiczne położenie i niezamarzający zimą port pozwalały mu przez wieki konkurować z Gdańskiem i Królewcem. Mimo licznych najazdów aż do końca I wojny światowej miasto pozostawało w rękach niemieckich. Odbudowane po II wojnie światowej na modłę sowiecką długo jeszcze będzie nosić piętno niedawno minionej epoki. Jedynie niewielka starówka, z ruinami ceglanego zamku, szachulcowymi spichlerzami, domami rybackimi i ulubionym teatrem Ryszarda Wagnera, odzwierciedla wpływy niemieckie” – pisze Ewa Głowacka na portal Gazety.
Warto wspomniec iż mistem partnerskim Kłajpedy jest w Polsce Nidzica.
Róża wiatrów w Kłajpedzie
Następnego dnia, czyli już tego, mieliśmy sposobność odwiedzenia jednego z najpopularniejszych morskich kurortów Litwy, Palangi (albo Połągi po polsku). Jej kariera jako miejscowości letniskowej sięga początku XIX wieku. Wcześniej (XVI- XVIII w.), kiedy należała do państwa polsko-litewskiego, była sporym portem. Po zniszczeniu portu przez Szwedów przeżywała okres stagnacji i dopiero moda na wyjazdy do wód dała jej szansę zasłynięcia jako kąpielisko.
Droga do Palangi (będę używała tej nazwy bo mi została już w głowie) wiodła głównie “krajową rowerówkę nr 10", która za niedługo będzie częścią europejskiej Drogi Bałtyckiej. Rowerówka jest w dużej części wyasfaltowana, bez ruchu samochodowego i biegnie przez sosnowe lasy Giruliai, które cały czas wydawały z siebie przepiękne zapachy żywicy, borówek i poziomek. Dawniej były to tereny militarne, całkowicie zamknięte dla cywili, ale teraz wdzięczące się niemal nietkniętą naturą.
Orlando kepure
Nasze rumaki
Wkrótce dojechałysmy do pięknych klifów i jednego z ładniejszych punktów widokowych - Orlando kepurė lub Czapką Holendra, które jest jest klifem wysokim na 24,4 m w Nadmorskim Parku Regionalnym. Niestety terney ulegają intensywnej erozji i wszędzie widać oznaki, że morze powoli zjada ląd. Na plażach leżą obsunięte drzewa, a piaszczysty brzeg lasu powoli zsuwa się ku morzu. Niemniej jednak szczytu tych piaszczystych urwisk są z pewnością wspaniałym miejscem do podglądania ptaków.
W końcu dotarłyśmy do Palangi. A że dzisiaj była piękna pogoda, tłumy turystow, wczasówiczów i amatorów morskiej kąpieli zjechały i wypełzły na deptak i plaże. Ciężko było pedałować między leniwie przechadzającymi się ludźmi, zazwyczaj ubranych w kapielówi, klapki, kapelusze, ciągnących za sobą dzieci, sprzęt plażowy, ręczniki, aparaty i często gęsto objadających się lodami, kolbami kukurydzy i innymi letnimi pysznościami. Być może spora część chciała niespiesznie uczcić święto narodowe Litwy, który jest wspomnieniem dnia koronacji króla Litwy Mendoga.
Palanga, molo.
My zaś zasiadłyśmy w jednej ze znanych restauracji rybnych by posilić się darami morza. Mój wybór padł na portugalską paielę, koleżance z Norwegii zaś spodobał się filet z halibuta. W międzyczasie podziwiałysmy występ kolorwej papugi siadającej na ramionach turystów (oczywiście za odpłatnością) i jej kolegi, wielkiego pytona, co chwila zawisającego na ramionach i szyjach spragnionych atrakcji ludzi.
Naszą wycieczkę w Palanga (Połędze) zakończyłyśmy na ogrodzie botanicznym z pięknym pałacem Tyszkiewiczów, mieszczący obecnie największe na świecie muzeum bursztynu. Do zjeżdżenia tam były kilometry ścieżek z różnymi pomnikami i sielankową, piknikową atmosferą.
Pałac Tyszkiewiczów z Muzeum Bursztynu
Kleipeda (Kłajpeda)
Inną małą atrakcją był „bezcielesny strażnik morza” wdrapujący się przy moście na pomost, zakapturzony, tajemniczy, trzymający latarnię, by patrzeć kto przez most przechodzi, he,he. To, że był „bezcielesny” sprawiało, że można było się wsunąć w jego metalowe odzienie i samemu wczuć się w morskiego ducha.
Przed udaniem się na krótki sen zdołałyśmy jeszcze wpaść do pobliskiej restauracji Katpedele. Ogródek fajny, ale wnętrze chyba jeszcze lepsze, dwa poziomy, wszystko w drewnie. Na osobną pochwałę zasługiwały super karty menu, z zajefajnymi profesjonalnymi zdjęciami. Meny było jak twórczy majstersztyk, wspaniały błyszczący papier z niesamowitymi zdjęciami potraw, na które jeszcze bardziej ciekła slinka. Co ważniejsze potrawy naprawdę wyglądają jak na zdjęciu. Ale nie wszystko mogło byc idealne, obsługa tak wolna, że o mały włos reanimował by nas tam z powodu śmierci głodowej.
“Kłajpeda, czyli dawny Memel, ma za sobą długą historię. Miasto założyli w 1252 roku Krzyżacy. Strategiczne położenie i niezamarzający zimą port pozwalały mu przez wieki konkurować z Gdańskiem i Królewcem. Mimo licznych najazdów aż do końca I wojny światowej miasto pozostawało w rękach niemieckich. Odbudowane po II wojnie światowej na modłę sowiecką długo jeszcze będzie nosić piętno niedawno minionej epoki. Jedynie niewielka starówka, z ruinami ceglanego zamku, szachulcowymi spichlerzami, domami rybackimi i ulubionym teatrem Ryszarda Wagnera, odzwierciedla wpływy niemieckie” – pisze Ewa Głowacka na portal Gazety.
Warto wspomniec iż mistem partnerskim Kłajpedy jest w Polsce Nidzica.
Róża wiatrów w Kłajpedzie
Następnego dnia, czyli już tego, mieliśmy sposobność odwiedzenia jednego z najpopularniejszych morskich kurortów Litwy, Palangi (albo Połągi po polsku). Jej kariera jako miejscowości letniskowej sięga początku XIX wieku. Wcześniej (XVI- XVIII w.), kiedy należała do państwa polsko-litewskiego, była sporym portem. Po zniszczeniu portu przez Szwedów przeżywała okres stagnacji i dopiero moda na wyjazdy do wód dała jej szansę zasłynięcia jako kąpielisko.
Droga do Palangi (będę używała tej nazwy bo mi została już w głowie) wiodła głównie “krajową rowerówkę nr 10", która za niedługo będzie częścią europejskiej Drogi Bałtyckiej. Rowerówka jest w dużej części wyasfaltowana, bez ruchu samochodowego i biegnie przez sosnowe lasy Giruliai, które cały czas wydawały z siebie przepiękne zapachy żywicy, borówek i poziomek. Dawniej były to tereny militarne, całkowicie zamknięte dla cywili, ale teraz wdzięczące się niemal nietkniętą naturą.
Orlando kepure
Nasze rumaki
Wkrótce dojechałysmy do pięknych klifów i jednego z ładniejszych punktów widokowych - Orlando kepurė lub Czapką Holendra, które jest jest klifem wysokim na 24,4 m w Nadmorskim Parku Regionalnym. Niestety terney ulegają intensywnej erozji i wszędzie widać oznaki, że morze powoli zjada ląd. Na plażach leżą obsunięte drzewa, a piaszczysty brzeg lasu powoli zsuwa się ku morzu. Niemniej jednak szczytu tych piaszczystych urwisk są z pewnością wspaniałym miejscem do podglądania ptaków.
W końcu dotarłyśmy do Palangi. A że dzisiaj była piękna pogoda, tłumy turystow, wczasówiczów i amatorów morskiej kąpieli zjechały i wypełzły na deptak i plaże. Ciężko było pedałować między leniwie przechadzającymi się ludźmi, zazwyczaj ubranych w kapielówi, klapki, kapelusze, ciągnących za sobą dzieci, sprzęt plażowy, ręczniki, aparaty i często gęsto objadających się lodami, kolbami kukurydzy i innymi letnimi pysznościami. Być może spora część chciała niespiesznie uczcić święto narodowe Litwy, który jest wspomnieniem dnia koronacji króla Litwy Mendoga.
Palanga, molo.
My zaś zasiadłyśmy w jednej ze znanych restauracji rybnych by posilić się darami morza. Mój wybór padł na portugalską paielę, koleżance z Norwegii zaś spodobał się filet z halibuta. W międzyczasie podziwiałysmy występ kolorwej papugi siadającej na ramionach turystów (oczywiście za odpłatnością) i jej kolegi, wielkiego pytona, co chwila zawisającego na ramionach i szyjach spragnionych atrakcji ludzi.
Naszą wycieczkę w Palanga (Połędze) zakończyłyśmy na ogrodzie botanicznym z pięknym pałacem Tyszkiewiczów, mieszczący obecnie największe na świecie muzeum bursztynu. Do zjeżdżenia tam były kilometry ścieżek z różnymi pomnikami i sielankową, piknikową atmosferą.
Pałac Tyszkiewiczów z Muzeum Bursztynu
Kleipeda (Kłajpeda)
- DST 63.51km
- Teren 2.30km
- Czas 03:58
- VAVG 16.01km/h
- VMAX 29.98km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 160 ( 86%)
- HRavg 111 ( 59%)
- Kalorie 862kcal
- Podjazdy 181m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj