Sobota, 11 października 2008
Kategoria Geocaching, Warszawka
Wilanów - Powsin - Ogród Botaniczny - Konstancin-Jeziorna - Chojnowski Park Krajobrazowy - Czarnów - powrót
Wilanów - Powsin - Ogród Botaniczny - Konstancin-Jeziorna - Chojnowski Park Krajobrazowy - Czarnów - powrót
Na początek jazda nudnym już dla mnie highway-em rowerowym w kierunku Powsina. Zmieniłam więc dotychczasową trasę i wjechałam w jakieś spokojniejsze okolice. Przepiękne zresztą... Grzybiarzy po lesie multum. A ja znalazłam muchomora :). Mniam.
Cudowny trujak
Kolorów dostatek
Po drodze odbiłam gdzieś w boczną ścieżkę, wpadającą w mały lasek, gdzieś przed Konstancinem. Zmartwiona i wkurzona tym, że nie znalazłam skrzyneczki ze skarbami, popedałowałam przed siebie. Nawet nie wiedzieć kiedy znalazłam się w centrum Konstancina. Zajechałam przed tężnie solankowe i ustawiwszy się tak, by wiatr zawiewał solankowe powietrze ku mnie, powdychałam sobie bogatszego powietrza.
Dalej postanowiłam jechać w kierunku Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Klucząc po leśnych ścieżkach, wśród aromatycznych sosen i zgniłej żółci od leżących liści, dojechałam w końcu w "Górki Czarnowskie". Górki owe to piaszczyste wzniesienia porośnięte świerkiem i sosną, z superanckimi ścieżkami do zjeżdżania po wertepach. Kesza tam nie znalazłam (choć miał być), ale widoki wszystko wynagrodziły.
Och, tak wytarzać się w tym piachu. Gdyby potem piasek nie uwierał w pewne części ciała ;), sturlałabym się z góreczki piachu tak chętnie...
W drodze powrotnej z okolic Chojnowa mała masakra... Wierwióra spadła z drzewa czy została ofiarą piratów drogowych.
Pokój jej duszy
Tyle "dyniów"
Na początek jazda nudnym już dla mnie highway-em rowerowym w kierunku Powsina. Zmieniłam więc dotychczasową trasę i wjechałam w jakieś spokojniejsze okolice. Przepiękne zresztą... Grzybiarzy po lesie multum. A ja znalazłam muchomora :). Mniam.
Cudowny trujak
Kolorów dostatek
Po drodze odbiłam gdzieś w boczną ścieżkę, wpadającą w mały lasek, gdzieś przed Konstancinem. Zmartwiona i wkurzona tym, że nie znalazłam skrzyneczki ze skarbami, popedałowałam przed siebie. Nawet nie wiedzieć kiedy znalazłam się w centrum Konstancina. Zajechałam przed tężnie solankowe i ustawiwszy się tak, by wiatr zawiewał solankowe powietrze ku mnie, powdychałam sobie bogatszego powietrza.
Dalej postanowiłam jechać w kierunku Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Klucząc po leśnych ścieżkach, wśród aromatycznych sosen i zgniłej żółci od leżących liści, dojechałam w końcu w "Górki Czarnowskie". Górki owe to piaszczyste wzniesienia porośnięte świerkiem i sosną, z superanckimi ścieżkami do zjeżdżania po wertepach. Kesza tam nie znalazłam (choć miał być), ale widoki wszystko wynagrodziły.
Och, tak wytarzać się w tym piachu. Gdyby potem piasek nie uwierał w pewne części ciała ;), sturlałabym się z góreczki piachu tak chętnie...
W drodze powrotnej z okolic Chojnowa mała masakra... Wierwióra spadła z drzewa czy została ofiarą piratów drogowych.
Pokój jej duszy
Tyle "dyniów"
- DST 46.00km
- Teren 35.00km
- Czas 02:34
- VAVG 17.92km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Dynie są świetne!
Pozdrawiam z Twierdzy Wrocław :-D WrocNam - 17:28 czwartek, 23 października 2008 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam z Twierdzy Wrocław :-D WrocNam - 17:28 czwartek, 23 października 2008 | linkuj