Piątek, 11 lipca 2014
Nida - Kłajpeda
6. dzień
Nida - Kłajpeda, Litwa
Wyjazd z Nidy po dwudniowym odpoczynku.
Początkowo słońce, ale po dojechaniu do "Dead dune" zachmurzyło się. Nie byłyśmy pewne czy tam iść, jak jest daleko, po wczorajszych piaskach mogły nas już wydmy nie zafascynować. Aż nagle pojawili się Polacy, trzech miłych panów, którzy polecili nam iść. Byli zdziwieni jak dobrze mowie po polsku ;-).
Było zimno, cały czas jechałyśmy w kurtkach. Wiało i pizgało, nawet w lesie.
Joutakrant - mocno pod górę, przez górę piaskową. Potem obiad w przydrożnej restauracji i wizyta na Górze Czarownic. Drewniane rzeźby czarnoksiężnika, czarownic i innych z natury złych istot. Czasem jakieś pogańskim totemy, rycerze walczący ze smokami i diabłami. Przy końcu lasu na chwile zbliżyła się do nas od tyłu jakaś kobita, jakby wyjęta z któryś rzeźb, zbliżała się w naszym kierunku chwiejnym krokiem, jak żywe monstrum. My obróciłyśmy się by zawrócić a ona do nas po litewsku, że ścieżka idzie dookoła, w druga stronę. Jak zobaczyłam jej granatowe ręce, zrozumiałam, że to była tylko niegroźną jagodziarka.
Na 50 km złapal nas deszcz. Ma dodatek ten cholerny wiatr ze wschodu, który opóźnił nas niemiłosiernie.
Potem prom do Kłajpedy za 1,75 litasa. Ledwo co usiedliśmy już trzeba było wstawać bo prom tak szybko zjawił się był na Drugim brzegu :)
Nida - Kłajpeda, Litwa
Wyjazd z Nidy po dwudniowym odpoczynku.
Początkowo słońce, ale po dojechaniu do "Dead dune" zachmurzyło się. Nie byłyśmy pewne czy tam iść, jak jest daleko, po wczorajszych piaskach mogły nas już wydmy nie zafascynować. Aż nagle pojawili się Polacy, trzech miłych panów, którzy polecili nam iść. Byli zdziwieni jak dobrze mowie po polsku ;-).
Było zimno, cały czas jechałyśmy w kurtkach. Wiało i pizgało, nawet w lesie.
Joutakrant - mocno pod górę, przez górę piaskową. Potem obiad w przydrożnej restauracji i wizyta na Górze Czarownic. Drewniane rzeźby czarnoksiężnika, czarownic i innych z natury złych istot. Czasem jakieś pogańskim totemy, rycerze walczący ze smokami i diabłami. Przy końcu lasu na chwile zbliżyła się do nas od tyłu jakaś kobita, jakby wyjęta z któryś rzeźb, zbliżała się w naszym kierunku chwiejnym krokiem, jak żywe monstrum. My obróciłyśmy się by zawrócić a ona do nas po litewsku, że ścieżka idzie dookoła, w druga stronę. Jak zobaczyłam jej granatowe ręce, zrozumiałam, że to była tylko niegroźną jagodziarka.
Na 50 km złapal nas deszcz. Ma dodatek ten cholerny wiatr ze wschodu, który opóźnił nas niemiłosiernie.
Potem prom do Kłajpedy za 1,75 litasa. Ledwo co usiedliśmy już trzeba było wstawać bo prom tak szybko zjawił się był na Drugim brzegu :)
- DST 60.10km
- Teren 4.70km
- Czas 03:58
- VAVG 15.15km/h
- VMAX 38.90km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 157 ( 84%)
- HRavg 106 ( 56%)
- Kalorie 881kcal
- Podjazdy 203m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj