Niedziela, 24 kwietnia 2016
Kategoria Nie warte uwagi ;)
Kręcenie trochę intensywniejsze
W końcu najdłuższa wycieczka w tym roku...
Trasa kiedyś już przejechana, acz wydłużona nieco o malutki szutrowy objazd, by zobaczyć rzekomo coś zabytkowego. Miało to być jakieś zabytkowe (w norweskim tego słowa znaczeniu) gospodarstwo sprzed kilkuset lat... Po norwesku, a ściślej w norweskim mniemaniu zabytkiem może być nawet jeden kamień, jak już bardziej zaawansowany "zabytek" to kupa kamieni, albo stojących rzędem lub półokręgiem, czasem jednak jakby tylko zrzucone w jedne miejsce. Nie należy sobie wyobrażać, iż norweskie zabytki to jakieś imponujące ruiny, budowle, kościoły... To niestety zazwyczaj kupa kamieni, nawet moja norweska przyjaciółka zazwyczaj studzi moje zapały, by zobaczyć tzw. "miejsce pamięci kulturalnej/historycznej". Mówi wtedy... "po co będziemy tam jechać, pewno znowu kupa kamieni" i sama się śmieje.
Ale, ale, może to i kupa kamieni ale za to z epoki żelaza lub brązu (już raczej nie kamienia łupanego)... Jak się czyta czasem sagi nordyckie, to można i sobie poczytać, iż kamienie stawiano tam zmarłym, by uczcić miejsce ich pochówku. Więc może jakby tak kopać, to można by odkopać jakieś szkielety wikingów. Tak więc, może kamienie same w sobie ciekawe nie są, ale może kryją czyjeś pogrzebane szczątki. Tak czy siak, wieje historią.
No ale w końcu, wracając do mojego wypadu, gospodarstwa ani widu, ani słychu. Nie wiedziałam, czy już je przejechałam, czy gdzieś trzeba było odbić pod górkę (czego mi się nie chciało). Niestety więc wycieczka, bez ciekawostek.
Po małym więc rozczarowaniu zrobiłam sobie krótką przerwę najpierw na betonowym pomoście nad fiordem a potem na stacji benzynowej, gdzie zaopatrzyłam się w jakieś batony orzechowe i loda.
Zdjęć nie dodam, bo serwis coś mi linków nie przyjmuje... :(
Trasa kiedyś już przejechana, acz wydłużona nieco o malutki szutrowy objazd, by zobaczyć rzekomo coś zabytkowego. Miało to być jakieś zabytkowe (w norweskim tego słowa znaczeniu) gospodarstwo sprzed kilkuset lat... Po norwesku, a ściślej w norweskim mniemaniu zabytkiem może być nawet jeden kamień, jak już bardziej zaawansowany "zabytek" to kupa kamieni, albo stojących rzędem lub półokręgiem, czasem jednak jakby tylko zrzucone w jedne miejsce. Nie należy sobie wyobrażać, iż norweskie zabytki to jakieś imponujące ruiny, budowle, kościoły... To niestety zazwyczaj kupa kamieni, nawet moja norweska przyjaciółka zazwyczaj studzi moje zapały, by zobaczyć tzw. "miejsce pamięci kulturalnej/historycznej". Mówi wtedy... "po co będziemy tam jechać, pewno znowu kupa kamieni" i sama się śmieje.
Ale, ale, może to i kupa kamieni ale za to z epoki żelaza lub brązu (już raczej nie kamienia łupanego)... Jak się czyta czasem sagi nordyckie, to można i sobie poczytać, iż kamienie stawiano tam zmarłym, by uczcić miejsce ich pochówku. Więc może jakby tak kopać, to można by odkopać jakieś szkielety wikingów. Tak więc, może kamienie same w sobie ciekawe nie są, ale może kryją czyjeś pogrzebane szczątki. Tak czy siak, wieje historią.
No ale w końcu, wracając do mojego wypadu, gospodarstwa ani widu, ani słychu. Nie wiedziałam, czy już je przejechałam, czy gdzieś trzeba było odbić pod górkę (czego mi się nie chciało). Niestety więc wycieczka, bez ciekawostek.
Po małym więc rozczarowaniu zrobiłam sobie krótką przerwę najpierw na betonowym pomoście nad fiordem a potem na stacji benzynowej, gdzie zaopatrzyłam się w jakieś batony orzechowe i loda.
Zdjęć nie dodam, bo serwis coś mi linków nie przyjmuje... :(
- DST 33.00km
- Teren 2.50km
- Czas 02:42
- VAVG 12.22km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRavg 133 ( 71%)
- Kalorie 637kcal
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj