Poniedziałek, 13 kwietnia 2009
Kategoria NORWAY
Gdzie lany poniedziałek
Gdzie ten lany poniedziałek???
W Norwegii, chyba całe szczęście dla mnie, nie kultywuje się lanego poniedziałku. Bezpiecznie więc wybrałam się na małą przejażdżkę po okolicy ze znajomymi. Umówiliśmy się w Parku Djupadalen, przy starcie. Zanim przybyli zdołałam już pokrążyć 6 km wzdłuż rzeczki.
Potem odpoczęłam sobie na ławeczce okraszonej polskimi, rzecz jasna, napisami. Czy Polacy wszędzie muszą zostawić znak, że "tu byli" ?? Koszmar i siara...
Trzeba dodać, że były to jedyne wpisy...:(
Gdy Piotr, Kasia wraz z małym Olivierem i Kubą przyjechali na miejsce zostałam postrzelona w pistoletu wodnego, z okazji Lanego Poniedziałku oczywiście :). Przy miejscu na grilla, który został już "uruchomiony" przez innych, poczuliśmy roztaczający się na okolicę zapach grillowanej rybki... Mniam, mniam.
Oli, który dorwał się pierwszy do huśtawki nieopodal okazał się bohaterem dnia, na swoim małym czterokołowym rowerku zrobił prawie 10 km. Co prawda pod większe górki holował go tatuś, ale mały dał radę. Parę razy zaliczył glebę, ale zawsze dzielnie się podnosił i jechał dalej.
Po krótkiej zabawie na huśtawce zawieszonej na gałęzi drzewa postanowiliśmy w końcu ruszyć nasze tyłki :). Od tej pory pedałowaliśmy z dzieciakami moje tempo trochę spadło...:(
Co prawda osobiście nie zaliczam się do rowerowych wyjadaczy pod względem szybkości jazdy, ale w porównaniu z moimi znajomymi chyba byłam prawie niezniszczalna. Zauważyłam różnicę w mojej kondycji i kondycji "niedzielnych rowerzystów", zarówno pod względem prędkości jak i manewrowania na korzeniach, kamieniach, z górki i pod górkę. TO mnie podbudowało :)
W Norwegii, chyba całe szczęście dla mnie, nie kultywuje się lanego poniedziałku. Bezpiecznie więc wybrałam się na małą przejażdżkę po okolicy ze znajomymi. Umówiliśmy się w Parku Djupadalen, przy starcie. Zanim przybyli zdołałam już pokrążyć 6 km wzdłuż rzeczki.
Potem odpoczęłam sobie na ławeczce okraszonej polskimi, rzecz jasna, napisami. Czy Polacy wszędzie muszą zostawić znak, że "tu byli" ?? Koszmar i siara...
Ci polscy turyści...© Sinead
Trzeba dodać, że były to jedyne wpisy...:(
Gdy Piotr, Kasia wraz z małym Olivierem i Kubą przyjechali na miejsce zostałam postrzelona w pistoletu wodnego, z okazji Lanego Poniedziałku oczywiście :). Przy miejscu na grilla, który został już "uruchomiony" przez innych, poczuliśmy roztaczający się na okolicę zapach grillowanej rybki... Mniam, mniam.
Mały rowerzysta© Sinead
Oli, który dorwał się pierwszy do huśtawki nieopodal okazał się bohaterem dnia, na swoim małym czterokołowym rowerku zrobił prawie 10 km. Co prawda pod większe górki holował go tatuś, ale mały dał radę. Parę razy zaliczył glebę, ale zawsze dzielnie się podnosił i jechał dalej.
Po krótkiej zabawie na huśtawce zawieszonej na gałęzi drzewa postanowiliśmy w końcu ruszyć nasze tyłki :). Od tej pory pedałowaliśmy z dzieciakami moje tempo trochę spadło...:(
Co prawda osobiście nie zaliczam się do rowerowych wyjadaczy pod względem szybkości jazdy, ale w porównaniu z moimi znajomymi chyba byłam prawie niezniszczalna. Zauważyłam różnicę w mojej kondycji i kondycji "niedzielnych rowerzystów", zarówno pod względem prędkości jak i manewrowania na korzeniach, kamieniach, z górki i pod górkę. TO mnie podbudowało :)
Niedzielni rowerzyści:)© Sinead
- DST 17.28km
- Teren 10.00km
- Czas 01:31
- VAVG 11.39km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Mongusik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
to poniżej to ja stchórzyłam i się nie podpisałam:))))))już się poprawiam:)
karla76 - 07:58 środa, 15 kwietnia 2009 | linkuj
Polacy to niesetety wszędzie muszą się po(D)pisać...
gratuluje kondycji!:)oby tak dalej a niedługo drogę powrtoną na rowerze pokonasz!:)
pozdrowionka Anonimowy tchórz - 07:57 środa, 15 kwietnia 2009 | linkuj
gratuluje kondycji!:)oby tak dalej a niedługo drogę powrtoną na rowerze pokonasz!:)
pozdrowionka Anonimowy tchórz - 07:57 środa, 15 kwietnia 2009 | linkuj
Hi hi hi ;D
Pewnie dlatego, że Twój wpis był dodany w podobnym czasie do mojego.
Pozdrawiam :-)
kosma100 - 22:14 poniedziałek, 13 kwietnia 2009 | linkuj
Pewnie dlatego, że Twój wpis był dodany w podobnym czasie do mojego.
Pozdrawiam :-)
kosma100 - 22:14 poniedziałek, 13 kwietnia 2009 | linkuj
Fajna wycieczka.
Co do ławki - żenada :-(
Tak to jest. Czasami myślę sobie - ja zawsze jeżdżę powolutku, jestem wytrzymała ale jeżdżę powoli, w porównaniu z niektórymi wymiataczami.
Ale jak napotkam na drodze "niedzielnych rowerzystów" to wtedy uświadamiam sobie, że dla mnie podjazd jest "powolutku", bez zadyszki lajtowy a dla nich to jak ściana płaczu i wyprzedzam ich "mknąc jak strzała".
Doświadczenie i trening czynią cuda :-)
Pozdrawiam. kosma100 - 17:22 poniedziałek, 13 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj
Co do ławki - żenada :-(
Tak to jest. Czasami myślę sobie - ja zawsze jeżdżę powolutku, jestem wytrzymała ale jeżdżę powoli, w porównaniu z niektórymi wymiataczami.
Ale jak napotkam na drodze "niedzielnych rowerzystów" to wtedy uświadamiam sobie, że dla mnie podjazd jest "powolutku", bez zadyszki lajtowy a dla nich to jak ściana płaczu i wyprzedzam ich "mknąc jak strzała".
Doświadczenie i trening czynią cuda :-)
Pozdrawiam. kosma100 - 17:22 poniedziałek, 13 kwietnia 2009 | linkuj