Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 26 kwietnia 2009 Kategoria NORWAY, Skrzynki pocztowe w Norwegii

Karmøy ze stolicą w Koperviku

Po wczorajszym "maratonie" postanowiłam, że dzisiaj aż tak bardzo szaleć nie będę. Szkoda kolana, a po ok. 40 km zawsze daje mi się ono we znaki. Wygląda na to, że załapałam zespół lateralizacji rzepki.

Zaraz jak wyjechałam stwierdziłam, że dzisiaj tych Norwegów trochę chyba "pogięło". W kwestii wywieszania flag. Co prawda lubią oni jak flaga łopocze przy domu, przypominają w tym Amerykanów, ale dziś?? Dziś było ich więcej niż zwykle no i czasem wielgachnych rozmiarów. Nie mogłam sobie wyszperać w pamięci czy dzisiaj jest jakieś święto tutaj, ale co najmniej tak to wyglądało.

Święto jakieś, czy co?? © Sinead

Na "dzień dobry", już pod domem owiał mnie zimny wiatr. Zaczęłam się bać, że mogę trochę zmarznąć ale do domu nie wróciłam.
Ruszyłam trasą na południe, szlakiem M. Północnego. Dość często jak widać z niego korzystam. Musiałam dojechać do wielkiego mostu, łączącego Haugesund z wyspą Karmøy. Jazda przez niego, choć jest imponujący, raczej do przyjemnych nie należy. Przyczepiono nawet tabliczkę przed mostem, iż prosi się rowerzystów o prowadzenie roweru ze względu na wąskie przejście i silne wiatry jakie tam szaleją. I jest to prawdą. A dzisiaj to już zupełnie, dobrze że kask miałam spięty pod brodą, bo już by lądował w otchłani morza.

Most na Karmøy © Sinead

Na 7 km trasy, na szczęści już za mostem mijam Avaldsnes i cypelek z osadą wikingów - vide któryś z poprzednich wpisów. Pedałuję dalej na południe, a że wiatr jest też południowy, dmucha mi prosto w twarz. Jedzie się koszmarnie, ale jest nadzieja, że jak będę wracać będę mieć w plecy :).
Szukam zjazdu w prawo (na zachód) w Kvalvågvagen, którą widzie dalej szlak rowerowy. Cosik jestem ślepa na oznaczenia i całe szczęści jakiś rowerzysta przede mną staje się na chwilę przewodnikiem.

Na 10 km przecinam drogę prowadzącą na lotnisko, najmniejsze lotnisko w Norwegii z zaledwie 4 bramkami. Ale lotnisko - można się dostać stąd do Oslo, Bergen, Stavanger, Londynu a swego czasu gdy latały linie Videore - do Kopenhagi. Czartery, a jakże też stad startują, ponoć najczęściej do Turcji.
Dalej droga wiedzie przez las i gęsto porośnięte kosodrzewiną skały. Słońce świeci i w lesie osłoniętym trochę od wiatru robi się trochę przyjemniej.

Uwaga! Samoloty nad głową © Sinead
.

Mimo wszystko wierzchołki drzew falują po niebie a wokół słychać tylko trzask konarów i gałęzi. No i jeszcze ptaki śpiewają. Za niedługo wjeżdżam na krętą asfaltową szosę między "pagórko-skałami". Jest cudownie, choć gołe wierzchołki skał mogą co niektórych odstraszać. Między nimi jeziorka lub bagienka. Nie mogąc się oprzeć wskakuję na wierzchołek jednej, a potem drugiej skałki. Panorama z nich zapiera dech w piersiach. Poza tym, że robi to jeszcze wiatr ;).

Z góry © Sinead


Droga jak wąż się wije... © Sinead

Jadę dalej z 80 dB w uszach. Nawet nie słyszę czy jakiś samochód za mną nie jedzie. Na szczęście mija mnie coś z bardzo rzadka. W duchu postanowiłam sobie, że następny odpoczynek uskutecznię na 20 km. Mam do zjedzenia kanapkę z masłem orzechowym i mnóstwo marchewek - fajnie się je chrupie po drodze. Jednak okazuje się, że piękne okoliczności przyrody wołają mnie na szybszy relaks. Za pagórka rozlega się widoczek na coś w rodzaju fiordu. Co prawda tutaj tez morze "wcina" się w skrawek ziemi ale niestety jest to wyspa i już z definicji nie jest to fiord (fiord musi się "werżnąć" w stały ląd).
No więc rozkładam plecak, rzucam rower i wyjmuję prowiant wraz z aparatem.

Nad Veavågen © Sinead

Po drugiej stronie wody ściągnęłam zoomem małą przystań. Fajniutko:)

Przystań © Sinead

Najedzona ale z nadzieją, że może zatrzymam się przy jakiejś restauracji w Koperviku, popędziłam dalej szlakiem. Niestety gubię skrót odchodzący gdzieś w lewo i zaiwaniam główną drogą. Ale przynajmniej jest trochę z górki :). Na przedmieściach Koperviku odnajduję zgubiony szlak i skręcam na zachód. Tym razem "pseudofiord" mam po swojej prawej ręce, więc wygląda, że go objeżdżam dookoła. Na liczniku mam 25 km - niby nie jest daleko, ale jakoś wrócić trzeba i to z całym kolanem. Zaglądam więc tylko, gdzie prowadzi dalej rowerowy szlak, aby kiedyś tu jeszcze wrócić i zawijam do Koperviku.

Trasę powrotną zaplanowałam trochę inaczej niż dojazdową. Wszak najlepiej zrobić pętlę. Dojeżdżając do stolicy wyspy robię jakieś zawijasy po ulicach szukając centrum. Niestety udaje mi się odnaleźć tylko nadbrzeże (jedno z wielu tutaj) przy którym cumuje mnóstwo jachtów i statków. Na niebie ponad masztami wrzeszczą mewy i jakoś dziwnie się unoszą przy tym wietrze, latają jakimś skosem. No cóż, w Polsce nie mieszkałam nad morzem, więc tor lotu tego ptactwa przy silnym wietrze jest mi nieznany, ale wygląda niesamowicie!!

W końcu docieram do większego portu, gdzie w oddali majaczą sylwetki wielgachnych statków. Ja wyłapałam taki mniejszy, tuż przy kei.

Iście marynarskie klimaty © Sinead

W końcu nie znajduję żadnego centrum i stwierdzam, że jadę z powrotem. Przejeżdżam przez cieśninę przez most zwodzony (akurat nie załapałam się na jego podniesienie) i kieruję się na północ. Zauważam tę lekkość jazdy - wiatr w końcu w plecy.

Po drodze, co zawsze leży mi na sercu, szukam fajnych skrzynek pocztowych dla WrocNama. No i są. Jedna jak widać nawet nawiązująca do ostatniego marynarskiego wątku.

No i marynarska skrzyneczka © Sinead

I jeszcze jedna...

Ta z kwiatkami dla odmiany ;) © Sinead

...na dzisiaj ostatnia.
  • DST 50.56km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 14.31km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 875m
  • Sprzęt Mongusik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
te szkrzyneczki są śliczne!:)))
pozdrowionka
karla76 - 14:48 czwartek, 30 kwietnia 2009 | linkuj
Aż się zaczynam bać, jak sobie poczytałem (między innymi o lateralizacji). 8-O
Kolano mnie naparza od 12 lat ;-)
Pozdrawiam
WrocNam
- 20:52 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Te górzyste widoczki genialne :-D
"zespół lateralizacji rzepki"?!?!?! - nie ma jak być lekarzem, zaraz się znajdzie nazwę na swoją najmniejszą dolegliwość ;-)
Pozdrawiam i jak zwykle dzięki za skrzynki!
PS. Zauważyłem, że w okolicach Wrocławia też pojawia się trochę flag przy domach - dla mnie bomba.
WrocNam
- 20:46 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
.... nie ma ;) brzydkich miejsc, są tylko źle zrobione zdjęcia .....
Twoje zdjęcia są świetne, opisy rewelacyjne :) !!!! .....coraz bardziej nabieram ochotki na wyjazd do Norwegii z cyklotrampem ;) .....
Ps.Gratuluję talentu literackiego :) !!!!
Tortue
- 19:11 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Tak, tam można pojeździć. Co do flag to się zastanawiam czy to nie dzień wyzwolenia bo czasowo pasuje ale biorąc pod uwagę, że wyzwalali ich Rosjanie których do dziś boją się jak ognia to nie przypuszczam. Ruskie weszły i wyjść nie chciały. Norwegia ma 24 km granicy z Rosją i to ich przeraża:)
Kajman
- 22:13 niedziela, 26 kwietnia 2009 | linkuj
Widoczki naprawdę zapierają dech w piersiach, aż się chce tam jechać. Trochę Ci zazdroszczę ;-) Pozdrowienia :-) niradhara - 21:30 niedziela, 26 kwietnia 2009 | linkuj
Świetne zdjęcia (jak zwykle) no i fajny opis (jak zwykle :D)
Pozdrawiam
Leniuchująca dzisiaj ale opisująca brakujące wycieczki Kosma
kosma100
- 19:55 niedziela, 26 kwietnia 2009 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ncosz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl