Sobota, 6 czerwca 2009
Kategoria NORWAY
Utsira-mała wyspa
Na początek o mało co, nie spóźniłam się na statek.
Najlepsze było to, że jak zobaczyłam gabaryty tego statku to nieco zamarłam. Gdy płynęłam do Stavanger jakimś katamarano-podobnym statkiem zdziwienia nie było. Taki w sam raz.
Ale ten!!! Okazało się, że to jest jednocześnie prom. Załadowało się więc trochę samochodów, trzy rowery i nieco luda. Myślałam, że jak takie statki płyną na Utsirę to musi tam być ogromnie ciekawie. W końcu na byle wyspę nie ma sensu utrzymywać kursu.
No więc Utsira to niewielka wyspa nieco na zachód od Karmøy. Od Haugesund, gdzie mieszkam, jest w linii prostej 16-17 km. Jest też najmniejszą gminą Norwegii (kommune) z 215 mieszkańcami. Powierzchnia wyspy wynosi 6,2 km kw. Ale się najeździłam, nie??
Po ok. 70 minutach kołyszącej nieco podróży (stanowczo lepiej płynie się katamaraniastym statkiem) dopłynęłam do wyspy. Moje zdziwienie było o tyle duże, że nie przypuszczałam, iż tak wielki statek może mieć tak świetną zwrotność. Manewrował jak ważka w powietrzu :).
Na lądzie, tuż przy przystani na Sørevågen, przywitał mnie mały tłumek. To znaczy nie mnie, ale właśnie mieszkańcy na czele z oficjelami (z "łańcuchami władzy" na szyi) otworzyli chyba tuż przed chwilą miejscowy festiwal. Wystawka jak na polskie warunki, które porównuję z Wrocławiem, była raczej uboga... ale cóż, co można robić dla 215 mieszkańców?
Pojechałam dalej, kierując się na początek na wschód wyspy. Ze statku po tejże stronie widać było dwa wiatraki elektrowni wiatrowej, więc ciekawa jak wygląda to z bliska pognałam najpierw tam.
Droga początkowo asfaltowa zamieniła się wkrótce w żwirową, oczywiście z górki pod górkę. Na szczęście niewielkie. Ale widoki...
Oczywiście, jak to ja, co chwila wysiadałam z siodła zrobić zdjęcia, porozglądać się. Nawet natknęłam się na jakieś betonowe budowle z czasów wojny, jakiś bunkier oraz dwa stanowiska na działa. Do ostrzału wrogich okrętów na morzu. Nawet dobrze zachowane.
Niedaleko później zaczęły się przybliżać wiatraki. Ponoć to jedne z pierwszych jakie wybudowano w Norwegii. Ciekawe czy zaopatrują w prąd całą wyspę? Ale chyba tak skoro nie widziałam na morzu słupów z liniami wysokiego napięcia...
Niestety u stóp wiatraka kończyła się przejezdna droga. Między skałkami wiodła natomiast trasa piesza, jednak stwierdziłam że nie będę nosić roweru na plecach lub skakać ze skały na skałę. Zawróciłam więc i pojechałam w kierunku portu północnego, Nordvikvågen (dosł. droga do zatoki północnej).
Miała tu być restauracja przy nadbrzeżu. Owszem była, ale dziś zamknięta bo personel wywiało pod namiot festiwalowy. Szkoda...
A to właśnie budynek restauracji i biblioteki zarazem. Muszę tutaj powiedzieć, że z tą restauracjo-biblioteką związane są rebusy. Na statku jest wypożyczalnia książek, trzeba wziąć odpowiednią, znaleźć stronę, opis szukany wyraz, zabrać z niego określone litery. Na wyspie w owej bibliotece znajduje się kolejna wskazówka w książce a trzecia w latarni morskiej na zachodniej części wyspy. Super zabawa. Niestety rebusa nie miałam okazji rozwiązać, latarnia była zamknięta :(
Przy zatoce północnej porozkoszowałam się kolejnymi pięknymi widokami.
Kilometrów na liczniku za wiele nie miałam. Wyspa mała jak cholera. Ledwo człowiek się rozpędzi i już musi hamować bo drugi brzeg wyspy na horyzoncie. A na drugim zachodnim brzegu latarnia morska. Najwyżej położona w Norwegii latarnia morska "siedzi" sobie na wysokości, o zgrozo ;), 64 m n.p.m.
Pokręciłam się potem po okolicy, kościół, cmentarz, trochę popatrzeć na "festiwal", wypić małe piwko festiwalowe i powrót. W zasadzie to wyspę można zjeździć w 2 godzinki.
Najlepsze było to, że jak zobaczyłam gabaryty tego statku to nieco zamarłam. Gdy płynęłam do Stavanger jakimś katamarano-podobnym statkiem zdziwienia nie było. Taki w sam raz.
Ale ten!!! Okazało się, że to jest jednocześnie prom. Załadowało się więc trochę samochodów, trzy rowery i nieco luda. Myślałam, że jak takie statki płyną na Utsirę to musi tam być ogromnie ciekawie. W końcu na byle wyspę nie ma sensu utrzymywać kursu.
Tym to statkiem...© Sinead
No więc Utsira to niewielka wyspa nieco na zachód od Karmøy. Od Haugesund, gdzie mieszkam, jest w linii prostej 16-17 km. Jest też najmniejszą gminą Norwegii (kommune) z 215 mieszkańcami. Powierzchnia wyspy wynosi 6,2 km kw. Ale się najeździłam, nie??
Po ok. 70 minutach kołyszącej nieco podróży (stanowczo lepiej płynie się katamaraniastym statkiem) dopłynęłam do wyspy. Moje zdziwienie było o tyle duże, że nie przypuszczałam, iż tak wielki statek może mieć tak świetną zwrotność. Manewrował jak ważka w powietrzu :).
Na lądzie, tuż przy przystani na Sørevågen, przywitał mnie mały tłumek. To znaczy nie mnie, ale właśnie mieszkańcy na czele z oficjelami (z "łańcuchami władzy" na szyi) otworzyli chyba tuż przed chwilą miejscowy festiwal. Wystawka jak na polskie warunki, które porównuję z Wrocławiem, była raczej uboga... ale cóż, co można robić dla 215 mieszkańców?
Jarmark, a nie festiwal...;)© Sinead
Pojechałam dalej, kierując się na początek na wschód wyspy. Ze statku po tejże stronie widać było dwa wiatraki elektrowni wiatrowej, więc ciekawa jak wygląda to z bliska pognałam najpierw tam.
Droga początkowo asfaltowa zamieniła się wkrótce w żwirową, oczywiście z górki pod górkę. Na szczęście niewielkie. Ale widoki...
Utsira© Sinead
Utsira, część wschodnia© Sinead
Utsira wschodnia© Sinead
Oczywiście, jak to ja, co chwila wysiadałam z siodła zrobić zdjęcia, porozglądać się. Nawet natknęłam się na jakieś betonowe budowle z czasów wojny, jakiś bunkier oraz dwa stanowiska na działa. Do ostrzału wrogich okrętów na morzu. Nawet dobrze zachowane.
Walmy z działa...;)© Sinead
Niedaleko później zaczęły się przybliżać wiatraki. Ponoć to jedne z pierwszych jakie wybudowano w Norwegii. Ciekawe czy zaopatrują w prąd całą wyspę? Ale chyba tak skoro nie widziałam na morzu słupów z liniami wysokiego napięcia...
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Niestety u stóp wiatraka kończyła się przejezdna droga. Między skałkami wiodła natomiast trasa piesza, jednak stwierdziłam że nie będę nosić roweru na plecach lub skakać ze skały na skałę. Zawróciłam więc i pojechałam w kierunku portu północnego, Nordvikvågen (dosł. droga do zatoki północnej).
Miała tu być restauracja przy nadbrzeżu. Owszem była, ale dziś zamknięta bo personel wywiało pod namiot festiwalowy. Szkoda...
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
A to właśnie budynek restauracji i biblioteki zarazem. Muszę tutaj powiedzieć, że z tą restauracjo-biblioteką związane są rebusy. Na statku jest wypożyczalnia książek, trzeba wziąć odpowiednią, znaleźć stronę, opis szukany wyraz, zabrać z niego określone litery. Na wyspie w owej bibliotece znajduje się kolejna wskazówka w książce a trzecia w latarni morskiej na zachodniej części wyspy. Super zabawa. Niestety rebusa nie miałam okazji rozwiązać, latarnia była zamknięta :(
Przy zatoce północnej porozkoszowałam się kolejnymi pięknymi widokami.
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Kilometrów na liczniku za wiele nie miałam. Wyspa mała jak cholera. Ledwo człowiek się rozpędzi i już musi hamować bo drugi brzeg wyspy na horyzoncie. A na drugim zachodnim brzegu latarnia morska. Najwyżej położona w Norwegii latarnia morska "siedzi" sobie na wysokości, o zgrozo ;), 64 m n.p.m.
Latarnia morska© Sinead
Pokręciłam się potem po okolicy, kościół, cmentarz, trochę popatrzeć na "festiwal", wypić małe piwko festiwalowe i powrót. W zasadzie to wyspę można zjeździć w 2 godzinki.
Na prom, na prom...© Sinead
- DST 22.06km
- Teren 15.00km
- Czas 01:28
- VAVG 15.04km/h
- VMAX 37.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Rewelacyjne widoki! Tylko pozazdrościć takiej wycieczki!
niradhara - 09:11 piątek, 12 czerwca 2009 | linkuj
Dwa w jednym:) Statek i rower. Kurcze, dlaczego Norweskie promy kojarzą mi się z totalnym pijaństwem?
Kajman - 21:03 niedziela, 7 czerwca 2009 | linkuj
Takie natchnienie miewam tylko w niedzielę ...... :)))
Tortue - 07:21 niedziela, 7 czerwca 2009 | linkuj
Szczęście, że zdążyłaś! Stracilibyśmy możliwość oglądania ekstra zdjęć i poczytania ciekawostek o regionie Rogaland :).
Moim skromnym zdaniem, niekiedy ilość kilometrów do przejechania nie ma znaczenia. Znaczenie ma, co z takiego wyjazdu zyskamy. A wydaje mi się (patrząc na zdjęcia), że relaks na tej wyspie był/byłby ekstra. Dodajmy do tego czas bujania na statku :) ( o ile ktoś lubi :P). Pozdrawiam z deszczowiska :). Tortue - 07:03 niedziela, 7 czerwca 2009 | linkuj
Komentuj
Moim skromnym zdaniem, niekiedy ilość kilometrów do przejechania nie ma znaczenia. Znaczenie ma, co z takiego wyjazdu zyskamy. A wydaje mi się (patrząc na zdjęcia), że relaks na tej wyspie był/byłby ekstra. Dodajmy do tego czas bujania na statku :) ( o ile ktoś lubi :P). Pozdrawiam z deszczowiska :). Tortue - 07:03 niedziela, 7 czerwca 2009 | linkuj