Niedziela, 5 lipca 2009
Kategoria NORWAY
Vestre Bokn, wyspa
Wyprawa statkowo-rowerowa:) z taką jedną koszmarną przygodą. Zdjęcia nadejdą:)
Ale już niestety nie mam siły opisywać mojej koszmarnej przygody z zagubieniem się w górach. Przyznam się tylko, że tak spanikowałam, iż dzwoniłam na policję... Siara. Pół godziny później pedałowałam dalej starą trasą!!
Później zakwaterowałam się na małym, przytulnym kempingu, gdzie dostałam miłą i fajną hyttę, w której zamieszkałam na jeden dzień.
Jak tylko rozgościłam się w tymczasowym domku, wsiadłam na rower popedałować na sam koniec wyspy. Oto rezultaty.
A to zdjęcie to przed przypłynięciem promu - droga powrotna.
No więc nadszedł czas na opisanie mojej koszmarnej przygody.
Dopłynęłam do wyspy statkiem za 150 noków do jakiejś norweskiej wioski zwanej od zatoki Føresvik (Zatoka Føres). Jak na norweskie warunki to całkiem duża wioska, bo ma nawet jeden sklep Coop (chyba jedyny na wyspie). W nim też zaopatrzyłam się w mały browarek i serek oraz pieczywo na śniadanie dnia następnego.
Moja droga wiodła na południe. Zaraz jak minęłam tradycyjnie pomalowany na biało kościół (też ważna instytucja na wsi) z przyległym małym cmentarzykiem skręciłam w prawo.
Ale już niestety nie mam siły opisywać mojej koszmarnej przygody z zagubieniem się w górach. Przyznam się tylko, że tak spanikowałam, iż dzwoniłam na policję... Siara. Pół godziny później pedałowałam dalej starą trasą!!
Później zakwaterowałam się na małym, przytulnym kempingu, gdzie dostałam miłą i fajną hyttę, w której zamieszkałam na jeden dzień.
Vestre Bokn, wyspa© Sinead
Jak tylko rozgościłam się w tymczasowym domku, wsiadłam na rower popedałować na sam koniec wyspy. Oto rezultaty.
Vestre Bokn, wyspa© Sinead
A to zdjęcie to przed przypłynięciem promu - droga powrotna.
Vestre Bokn, na wyspie© Sinead
No więc nadszedł czas na opisanie mojej koszmarnej przygody.
Dopłynęłam do wyspy statkiem za 150 noków do jakiejś norweskiej wioski zwanej od zatoki Føresvik (Zatoka Føres). Jak na norweskie warunki to całkiem duża wioska, bo ma nawet jeden sklep Coop (chyba jedyny na wyspie). W nim też zaopatrzyłam się w mały browarek i serek oraz pieczywo na śniadanie dnia następnego.
Moja droga wiodła na południe. Zaraz jak minęłam tradycyjnie pomalowany na biało kościół (też ważna instytucja na wsi) z przyległym małym cmentarzykiem skręciłam w prawo.
- DST 61.44km
- Teren 20.00km
- Czas 04:10
- VAVG 14.75km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Wiesz, powinni zabronić Ci wstawiania zdjęć tutaj bo ludziom to oglądającym spada poziom zadowolenia z terenów rowerowych znajdujących się wokół ich miejsc zamieszkania... ;) Wiem, że nie wypada, ale zazdroszczę :)
siwy-zgr - 08:30 sobota, 25 lipca 2009 | linkuj
Komentuj