Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 17 października 2009 Kategoria NORWAY

Jesień w Haugalandet

Dzisiaj z rana słońce jak śmietana ;)). Ostatnimi czasy nie chciało mi się ruszać, ale dzisiaj pogoda była nie do pobicia i trzeba ją było wykorzystać. Zobaczyć jak jesień panoszy się po okolicach. Temperatury nie najwyższe, więc wdziałam swoje cieplejsze rowerowe ubrania – jak się potem okazało trochę za ciepłe ;).

Eidvinsvatnet jesienią © Sinead

Pojechałam na początek moją ulubioną traską koło jeziora Eivindsvatnet i dech zaparło mi w piersiach. Jezioro jest zawsze cudowne i nie daje rozczarowań – woda, błękit pierwszej klasy!! Na tym odcinku czułam jeszcze zgrabiałe palce (niestety rękawiczki miałam z krótkimi palcami), ale powoli zaczynałam się rozgrzewać. Wzięłam dalej kurs na wschód w kierunku „Kamiennej góry” (Steinfjellet) i dalej na Grinde. Minąwszy Toskatjørn

Koło Toskatjøn © Sinead

popedałowałam dalej na Førre, miejscowości od której bierze nazwę najbliższy Haugesund fiord. Tutaj też mieści się Muzeum II wojny światowej, które to miałam odwiedzić, ale nigdy się jakoś nie składało. Może w przyszłym roku (niestety poza sezonem letnim jest ono nieczynne). Ale zawsze można na czymś oko zawiesić – dzisiaj akurat na małym protestanckim kościółku.

Kościół w Førre © Sinead

Tuż przy nim odbiłam w drogę na północ i pod górę. Przyznam szczerze, że dawno nie jeżdżąc dostawałam małej zadyszki, więc pod pretekstem zrobienia zdjęć przystawałam gdzie nie gdzie :).

Nodland © Sinead

Pierwsze wrażenia z jesiennej wyprawy były nieco zaskakujące – w zasadzie mało gdzie wyłaniały się drzewa z pożółkłym albo czerwonym listowiem, zgoła odmienny widok niż ten znany z Polski. Tutaj nie ma żadnej „złotej, polskiej jesieni” (hi,hi) odkryłam. Wszędzie zielono i zielono, może z trochę innym jej odcieniem niż na wiosnę, ale… przede wszystkim zielono!!

Tu brzoza, tu brzoza ;) © Sinead

Mały odpoczynek © Sinead

W wiosce Nodland pojawiło się rozdroże – w prawo już kiedyś byłam, więc naturalnym dla mnie wyborem było jechać tam, gdzie oponami ziemi nie dotknęłam. Zawsze wolę odkrywać nowe drogi a stare szybko mi się nudzą. Taka już jestem. Skończyły się pagórki i asfalt zrobił się jakby płaski, co oczywiście uczyniło jazdę łatwiejszą.
Droga do Nesheim © Sinead

Cisza i spokój, sielanka. Tylko od czasu do czasu jakaś ludzka postać ogarniająca nieporządki na gospodarstwie. Jakieś resztki trawy, zamykanie drewutni, naprawa ogrodzenia, a wszystko to jakby w spowolniałym tempie – tak tu ludzie żyją…
W końcu dojechałam do końca drogi, więc nawróciłam i uderzyłam dalej w jedną z odnóg. Koniecznie chciałam się dostać nad brzeg jeziora Kjosen, bo do popatrzenia na wodę zawsze mnie ciągnie. Dojechałam – pięknie, cudownie.

Nad Kjosen © Sinead

Cisza a w tle plusk wody, uderzającej o drewnianą burtę malutkiej łodzi, wypełnionej zresztą do połowy wodą. Niedaleko druga łódka, równie zapomniana. Jakiś betonowy pomost nieopodal. I nagle usłyszałam odgłosy wystrzałów. No tak, Norwedzy lubią polować, ciekawe na co teraz jest sezon, czyżby biedne łosie???

Kjosen © Sinead

Kontemplując tak na spokojnie, zauważyłam nagle oznakę jesieni.

Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead

Zmarniałe, przejrzałe i spadłe z drzewa owoce jarzębiny (ej, to chyba nie jarzębina, ale coś podobnego). W końcu wybrałam się jej szukać, więc trzeba było zdobyć taki mały dowód rzeczowy.
Po małym odpoczynku droga powrotna – już się martwiłam, że będę znowu jechać tę samą trasą, ale niespodziewanie objawiła się alternatywna droga. Nieco przed rozjazdem natknęłam się na „pseudoparking” jakiś różnych pojazdów i rupieci. A więc stara przyczepa kempingowa, obok niej jakaś bliżej nieokreślona maszyna rolnicza, samochód dostawczy, mała kopara i… rower. Rower wyglądał najmłodziej z tego wszystkiego, jakby zostawiony przed godziną. Podchodzę bliżej… GT, z hamulcami tarczowymi, łańcuch nawet nie zardzewiały, dotykam opon – żadne tam flaki, dopompowane git. Szukam zapięcia – niet. Stał sobie spokojnie a mnie nawet korciło, aby się na nim przejechać – tyle tylko, że sztyca za wysoko wyciągnięta, więc postanowiłam się nie bawić w jej regulację.

Cudzy rower © Sinead

Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead

Trzasnęłam jeszcze sobie fotkę na tle reszty rupieci – najfajniejsze były rury!!! I co prawda nie były one oznaką jesieni, ale czerwień rdzy na nich mógł trochę o niej przypomnieć.

Rury, rury!! © Sinead

Jeszcze tylko minęłam jakieś mini tajemnicze domostwo, co to rzuciło mi się w oczy tylko dlatego, że rosło przy niej żółte, ale to całe żółte drzewko. Kolejny, namacalny dowód na jesień!!
Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead

I ujęcie jesiennych liści – obowiązkowo!!

Żółty liść © Sinead

Wracając do odkrytej przeze mnie odnogi… Tablica przy niej wskazywała na to, że stoję na terenie parku Djupadalen – zabrzmiało obiecująco, bo to już znajome, piękne szutrowe drogi, bez asfaltu, ale za to z przepięknymi widokami, zjazdami i podjazdami w terenie. Wczłapałam trochę pod strome podejście i oczom ukazał się widok prawie jak z Afryki – szerokie połacie czerwonawej trawy i bylin, jakby wszystko tutaj było spalone jakimś niesamowicie gorącym słońcem. Tylko w oddali wierzchołki gór porośnięte sosnami i świerkami przypominały gdzie naprawdę jestem.

Tu było jak na sawannie ;) © Sinead

No więc w długą !! – zaszalałam rozpędzając się po szutrowej drodze. Do pierwszego potoku. Dalej już niestety różnie bywało, bo to małe bagienko, albo ogromne kamole. Najlepsze były oślizgłe, drewniane kładki sklecone naprędce po to by w miarę suchą stopą przejść przez mokradło. Przyznam szczerze, że w butach rowerowych to był niezły wyczyn!! Ale za to dojechałam na drugi brzeg Kjosen, a widok zupełnie inny.

Kjosen od drugiej strony © Sinead


C.D.N
  • DST 32.10km
  • Teren 16.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 15.29km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
piękne zdjęcia :) pozdrawiam
siwy-zgr
- 19:12 piątek, 20 listopada 2009 | linkuj
Błękit nieba jak w tropikach :)
niradhara
- 17:38 poniedziałek, 2 listopada 2009 | linkuj
To wygląda jak końcówka lata a my już zimę w zeszłym tygodniu przeżyliśmy:)
Kajman
- 12:44 środa, 21 października 2009 | linkuj
no do czego to doszło, żeby zazdrościć jesieni w Skandynawii... ;)
ta jarzębina jak jakaś inna to pewnie będzie szwedzka - tzn jarząb szwedzki :)
pozdrawiam z mrocznego (w sensie pogodowym) krańca PL

yeti
- 20:35 wtorek, 20 października 2009 | linkuj
Świetna wycieczka.
Pozdrawiam
WrocNam
- 05:09 niedziela, 18 października 2009 | linkuj
Cudnie.
Dynio
- 22:54 sobota, 17 października 2009 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iniec
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl