Wtorek, 20 kwietnia 2010
Avspasering
Miałam się wybrać do Polski...
Miałam, chmur wulkanicznego pyłu pokrzyżowały mi kompletnie plany. Od niedzieli próbuję wylecieć z Norwegii, jednak zaklinanie pogody i natury to chyba nie moja działka ;).
W pracy mam wolne... więc czas trzeba jakoś wykorzystać. W tym roku coś cienko z tym rowerowaniem, ale dzisiaj się sprężyłam.
Wyruszyłam więc na północ, trochę ruchliwą "47", ale tuż po 12.00 ruch nie był wielki. Zresztą w miarę bezpiecznie się tu jeździ, co już niejednokrotnie poskreślałam.
Ale nawet tutaj można dostrzec fajne rzeczy do fotografowania.
Niedługo potem odbiłam na wschód, w kierunku Skokland - tu jeszcze nie byłam. Asfaltowa jednopasmówka, wijąca się pośród pagórków, pokrytych zbrązowiałym i pozimowym wrzosem. Kamienie odżyły, wypluwając z siebie źródlaną wodę, która pośród zieleniejących traw, znowu zaczęła tworzyć małe bagienka. Na polach zaczęło się wywożenie gnoju, więc najgorszego sortu wiejskie zapachy drażniły mój nos. Zza zagród wyglądały ogolone owce wraz ze swymi maleństwami.
No i w końcu udało mi się cyknąć wiosenne zdjęcie żonkilom!!
Pętla wokół Skokland zakończyła się, zrobiłam mały wjazd z powrotem na "47", by ją niechybnie opuścić, tym razem na zachód. Minęłam małą stadninę koni w Vikse, a tuż przed Støle zatrzymałam się na mały odpoczynek nad przystanią, ze zramolałym sprzętem rybackim. Nieopodal na skrawku zieleni zebrały się tłumnie mewy, co rusz podnosząc się do lotu.
Rozkoszowałam się widokiem na kawałek Viksefjorden (fiordu Vikse). Przy drewnianym doku, w drzwiach, oparta o nie wędka, zacumowana łódka i zwoje lin. I cisza... błoga cisza, i tylko mewy znaczyły swoją bytność.
Przede mną wiła się pod górę droga na południowy-zachód. W Førland zjechałam na wiejską drogę, jednak w gospodarstwach nic ciekawego się nie działo. Nadal cisza, ewentualnie dwa razy przejechał traktor.
Znowu zrobiłam mały przystanek nieopodal jeziora, by ciastkami z czekoladą napełnić żołądek przed powrotną drogą. Dalej już pozostał mi zjazd ponownie w kierunku "47" i szlakiem rowerowym M. Północnego prosto do domku :)
Miałam, chmur wulkanicznego pyłu pokrzyżowały mi kompletnie plany. Od niedzieli próbuję wylecieć z Norwegii, jednak zaklinanie pogody i natury to chyba nie moja działka ;).
W pracy mam wolne... więc czas trzeba jakoś wykorzystać. W tym roku coś cienko z tym rowerowaniem, ale dzisiaj się sprężyłam.
Wyruszyłam więc na północ, trochę ruchliwą "47", ale tuż po 12.00 ruch nie był wielki. Zresztą w miarę bezpiecznie się tu jeździ, co już niejednokrotnie poskreślałam.
Ale nawet tutaj można dostrzec fajne rzeczy do fotografowania.
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Niedługo potem odbiłam na wschód, w kierunku Skokland - tu jeszcze nie byłam. Asfaltowa jednopasmówka, wijąca się pośród pagórków, pokrytych zbrązowiałym i pozimowym wrzosem. Kamienie odżyły, wypluwając z siebie źródlaną wodę, która pośród zieleniejących traw, znowu zaczęła tworzyć małe bagienka. Na polach zaczęło się wywożenie gnoju, więc najgorszego sortu wiejskie zapachy drażniły mój nos. Zza zagród wyglądały ogolone owce wraz ze swymi maleństwami.
No i w końcu udało mi się cyknąć wiosenne zdjęcie żonkilom!!
Wiosna, wiosna :)© Sinead
Pętla wokół Skokland zakończyła się, zrobiłam mały wjazd z powrotem na "47", by ją niechybnie opuścić, tym razem na zachód. Minęłam małą stadninę koni w Vikse, a tuż przed Støle zatrzymałam się na mały odpoczynek nad przystanią, ze zramolałym sprzętem rybackim. Nieopodal na skrawku zieleni zebrały się tłumnie mewy, co rusz podnosząc się do lotu.
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Rozkoszowałam się widokiem na kawałek Viksefjorden (fiordu Vikse). Przy drewnianym doku, w drzwiach, oparta o nie wędka, zacumowana łódka i zwoje lin. I cisza... błoga cisza, i tylko mewy znaczyły swoją bytność.
Zdjęcie z wycieczki rowerowej© Sinead
Przede mną wiła się pod górę droga na południowy-zachód. W Førland zjechałam na wiejską drogę, jednak w gospodarstwach nic ciekawego się nie działo. Nadal cisza, ewentualnie dwa razy przejechał traktor.
Okolice Førland© Sinead
Znowu zrobiłam mały przystanek nieopodal jeziora, by ciastkami z czekoladą napełnić żołądek przed powrotną drogą. Dalej już pozostał mi zjazd ponownie w kierunku "47" i szlakiem rowerowym M. Północnego prosto do domku :)
Førlandsvatnet© Sinead
- DST 21.00km
- Teren 4.00km
- Czas 01:15
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 358m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Czemu czekałaś na samolot? Masz przecież rower? ;-)
Pozdrawiam i życzę cierpliwości :-D WrocNam - 02:44 środa, 21 kwietnia 2010 | linkuj
Pozdrawiam i życzę cierpliwości :-D WrocNam - 02:44 środa, 21 kwietnia 2010 | linkuj
O!!! Znalazłaś coś na szlaku architektury zrujnowanej:)
Kajman - 19:15 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
Piękne rejony, można sobie nimi zrekompensować nieudaną podróż do Polski ;-)
Pozdrawiam :) kosma100 - 14:28 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam :) kosma100 - 14:28 wtorek, 20 kwietnia 2010 | linkuj