Wtorek, 8 czerwca 2010
Kategoria NORWAY
Wycieczka po pracy...
No, dzisiaj to się zmogłam po pracy i spod szpitala pojechałam na wycieczkę. Oj, nie było łatwo... Wczoraj miałam podobne plany, jednakowoż po powrocie do domu i skonsumowaniu obiadu, ogarnęła mnie wszechmocna senność i wpadłam w objęcia Morfeusza.
Dzisiaj więc postanowiłam nie zaglądać do domu po pracy... i z dobrym skutkiem!!
Pojechałam na południe, w kierunku Mokseheim. Po drodze zaliczyłam jednego kesza, pozostałych nano (niemal mikroskopijnych) nie udało mi się odnaleźć.
Po drodze odwiedziłam tor wyścigów konnych, gdzie jako koń wyścigowy (względnie koń z bryczką) okrążyłam go na moim aluminiowym "rumaku".
Po drodze rozmyśliłam się i zmieniłam wcześniej zaplanowaną trasę. Porzuciłam geocaching na rzecz odkrycia nowych terenów (czyli tam gdzie jeszcze nie byłam).
No i się opłaciło, bo widoczki były piękne. No i te śpiewające ptaki na tle błogiej ciszy. Wokół jeziora i pastwiska, błękit nieba i zielony las po jednej, krowy i seledynowe zagajniki po drugiej. Niestety w celu znalezienia drogi musiałam przejść przez nieźle zarośnięte pastwisko i przesadzić rower przez ogrodzenie. Ale się udało. Dalej już żwirowa droga, raz z górki, raz pod górkę, domostwa i zagrody. wiejska, popołudniowa sielanka :)
W drodze powrotnej zahaczyłam o McDonalda (niestety zrobiłam się glodna) i centrum handlowe, gdzie upolowałam sobie adidasy i futerał na komórasa :)
Dzisiaj więc postanowiłam nie zaglądać do domu po pracy... i z dobrym skutkiem!!
Pojechałam na południe, w kierunku Mokseheim. Po drodze zaliczyłam jednego kesza, pozostałych nano (niemal mikroskopijnych) nie udało mi się odnaleźć.
Po drodze odwiedziłam tor wyścigów konnych, gdzie jako koń wyścigowy (względnie koń z bryczką) okrążyłam go na moim aluminiowym "rumaku".
Mosheim© Sinead
Po drodze rozmyśliłam się i zmieniłam wcześniej zaplanowaną trasę. Porzuciłam geocaching na rzecz odkrycia nowych terenów (czyli tam gdzie jeszcze nie byłam).
Norheim© Sinead
No i się opłaciło, bo widoczki były piękne. No i te śpiewające ptaki na tle błogiej ciszy. Wokół jeziora i pastwiska, błękit nieba i zielony las po jednej, krowy i seledynowe zagajniki po drugiej. Niestety w celu znalezienia drogi musiałam przejść przez nieźle zarośnięte pastwisko i przesadzić rower przez ogrodzenie. Ale się udało. Dalej już żwirowa droga, raz z górki, raz pod górkę, domostwa i zagrody. wiejska, popołudniowa sielanka :)
Moksheim© Sinead
Norheim© Sinead
W drodze powrotnej zahaczyłam o McDonalda (niestety zrobiłam się glodna) i centrum handlowe, gdzie upolowałam sobie adidasy i futerał na komórasa :)
- DST 22.52km
- Teren 9.00km
- Czas 01:33
- VAVG 14.53km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 359kcal
- Podjazdy 448m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj