Czwartek, 10 marca 2011
Barcelona
Do Barcelony, katalońskiego miasta na północo-wschodnim krańcu Hiszpani odwiedziałam z okazji konferencji o chorobie Parkinsona i alzheimera. Nudna jak flaki z olejem, zdominowana przez myszy i szczury, błądzące w klatce i przyciskające jakieś dźwigienki. To wszystko po to by sprawdzić jak stoją umysłowo. Rzecz jasna najpierw miesza się im w genach, by przypominały ludzi z demencją. Potem podaje jakieś specyfiki, proteiny, szczepionki, a czasami cudze komórki, by sprawdzić czy działają.
Wyrywki z konferencji mogę zacytować, kto chce niech czyta, kto nie można przerzucić się dalej.
„ presenilina jest centrum katalitycznym gamma sekretarzy… Semagacerat-inhibitor gamma sekretarzy, nieselektywny… Phenylpiperidine, gsm-1, moduluje gamma sekretazę. GPCR / -coupled receptors , GPR3 lezy w okolicach regionu na chromosomie 1, linkującego do ch. Alzheimera. Nadekspresja GPR3 powoduje wzrost produkcji beta42-apoproteiny… etc. etc.”
A więc nudną konfernecję postanowiłam trochę urozmaicić.
Wybrałam jedną z kilku działających w stolicy Katalonii firm zajmujących się prowadzeniem wycieczek rowerowych po Barcelonie. Spotkanie ok. godz. 13.00 na Pl. Catalunya naprzeciwko Rock Cafe. Zebrało się kilkanaście osób i wszyscy ruszyliśmy do wypożyczalni rowerów, na których mieliśmy pedałować. Ja cały czas zastanawiałam się, czy będziemy jeździć po tych ruchliwych ulicach i na samą myśl o tym dostawałam gęsiej skórki.
Przewodniczką była na oko czterdziestokilkuletnia, blond Austriaczka, mieszkająca w Hiszpani z jakieś kilka lat, jak potem opowiadała. Ustawieni w kolejce pobieraliśmy czarne, miejskie rowery, które dla mnie, przyzwyczajonej do górskiego, wydawały się śmiesznymi pojazdami. Za 21 eurosów zasiadłam na moim tymczasowym rumaku. Nie wiedziałam jak się na nim jeździ, śmiesznie, niepewnie, dziwnie…
W sumie okazało się, że jest nas gdzieś 21 sztuk. Ruszyliśmy na południe, szlakiem znanych barcelońskich budowli.
Pierwszą z nich było Muzeum Sztuki Współczesnej (Centro de Kultura Contemponarea de Barcelona). Nie wiem czym można się było zachwycać, niemniej jednak ciekawostką było, że przed nim skateowcy zrobili sobie ulubione miejsce spotkań i jazdy.
Dalej pognaliśmy kupą Ramola del Ravel, jadąc całą szerokością deptaku, otoczonego po obu stronach palmami. My w tym czasie, tzn. ja, Monica i Minna, a chyba w największym stopniu ja, uczyłyśmy się trzymać kierownicę „mieszczucha”. Powoli, ale jakoś dało się tym jakoś prowadzić. Czarny z żółtym i wstwkami rowerek miał trzy biegi, duże koła i torbę z wodą z "przoda". Duże i wygodne siodełko.
Jak widać na zdjęciu, co niektórym było bardzo gorąco.
Następnym punktem wycieczki był plac de la Generalitat. W czasie pieszej wycieczki, gdy słońce łądnie nad placem świeciło postanowiłyśmy z Monicą usiąść pod jednym z okazałych budynków. Zostałyśmy przegonione przez policję… a takie było fajne miejsce by wystawić twarz do marcowego, południowego słońca. Potem okazało się, że jedne z budynków to siedziba policji, druga to rządowe, Katalońskie, Ministerstwo Sprawiedliwości. Lub coś w tym rodzaju. W każdym bądź razie zostaliśmy przez przewodniczkę, Elizabeth oświeceni, że na owym placu zbierają się ludzie by za czymś protestować. Taki plac do manifestacji.
Krótko opowiadając pokręciliśmy dalej w kierunku plaży i na północny wschód w kierunku wioski olimpijskiej. W Barcelonie bowiem w 1992 roku odbyła się Olimpiada, i na tę cześć z dużej części nadbrzeża zbudowano cały kompleks do sportów wodnych. Zanim jednak udaliśmy się Passeig Maritim de la Barcelona, zjedliśmy w malutkiej knajpce małe tapas, popijane szklaneczką czerwonego wina. Mnia, mniam !!
Cała wycieczka snuła się na długości pewno kilometra, ale jakimś cudem wszyscy się potem znajdowali, chwilę potem jak przewodniczka stawała i opowiadała. Jak do tej pory wycieczka przebiegała ścieżkami rowerowymi, lub też kręciliśmy po małych uliczkach dla pieszych. Sztuka lawirowanie między ludźmi była bardzo przydatna.
Po ok. 7-8 km, nawróciliśmy trochę na północ by obok ZOO i przez Parc del Ciutadella oraz przez przepiękny pasaż, zakończony monumentalnym łukiem dojechać do przewspaniałej, będącej symbolem Barcelony katedry, Sagrada de la Familia czyli na polski bazyliki Św. Rodziny. Zaprojektowana przez Antoniego Gaudi, przypomina z daleka budowlę a błota (oczywiście moje porównanie).
Dalej wg Wikipedii:
„W założeniu architekta sama konstrukcja budowli miała przypominać jeden, wielki organizm. Budowę kościoła rozpoczęto w 1882 roku. Początkowo jej projekt zlecono innemu architektowi, ale ten wszedł w konflikt ze stowarzyszeniem finansującym budowę świątyni. Wówczas zlecenie na budowę otrzymał Gaudí, który całkowicie zmienił projekt, nadając mu własny styl. Przez następne cztery dekady pracował intensywnie nad konstrukcją, poświęcając jej całkowicie ostatnich 15 lat życia. Podczas prac nieustannie dostosowywał i zmieniał pierwotne założenia.
Wieże kościoła ukończono w 1920 r. Sześć lat później architekt zginął, wpadając pod przejeżdżający omnibus, pozostawiając tylko jedną z trzech zaprojektowanych fasad. Z powodu organicznej formy budowli oraz niepowtarzalności detali architektonicznych (tak jak w naturze żaden z nich nie jest identyczny i musi być osobno rzeźbiony) do dziś nie zdołano jej ukończyć. Projekty świątyni pozostawione przez architekta zostały zniszczone w czasie hiszpańskiej wojny domowej przez katalońskich anarchistów”.
Zupełnie na marginesie, Gaudi ma wytoczony proces… beatyfikacyjny :).
Budowla jest jeszcze nie ukończona, i chyba wiecznie stoją przy niej budowlane żurawie. Nam się nie udało wejść z racji posiadania rowerów, a i wstęp ponoć kosztuje bagatela 40 euro. Objechaliśmy więc bazylikę niemal dookoła, by nawrócić do miasta, skąd przypedałowaliśmy.
Po drodze mieliśmy jeszcze do zobaczenia dwa budynki zaprojektowane przez Gaudiego Casa Batilo i Casa Mila. Jeden z nich zaliczyłyśmy dnia poprzedniego, w nocy, kiedy był podświetlony, przyznam że jeszcze piękniejszy. Ogólnie zaś Barcelona ze swoimi 1,6 miliona mieszkańcami jest niesamowita, porywająca i wszystkim polecam jej odwiedzenie!! Miasto przyjazne rowerzystom!
" title="GPSies - Barcelona">">Opis linka
- DST 15.00km
- Czas 02:19
- VAVG 6.47km/h
- VMAX 23.00km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 90m
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
A najsłynniejsza ławeczka projektowana przez Gaudiego gdzie?
Super, że istnieje taka możliwość zwiedzania:) Kajman - 08:49 sobota, 26 marca 2011 | linkuj
Super, że istnieje taka możliwość zwiedzania:) Kajman - 08:49 sobota, 26 marca 2011 | linkuj
Takie nudne konferencje można przeżyć tylko dzięki takim przerywnikom, jak opisana wycieczka ;-)
Podobno Barcelona, to jedno z bardziej przyjaznych rowerzystom miast w Europie (nie wliczając miast holenderskich).
Pozdrawiam! WrocNam - 06:50 sobota, 26 marca 2011 | linkuj
Komentuj
Podobno Barcelona, to jedno z bardziej przyjaznych rowerzystom miast w Europie (nie wliczając miast holenderskich).
Pozdrawiam! WrocNam - 06:50 sobota, 26 marca 2011 | linkuj