Niedziela, 24 kwietnia 2011
Kategoria Do i z pracy, NORWAY
Wielkanocne rowerowanie do pracy, dzień 4
Domki w Norwegii cz.II
Dzisiaj opowiastka jak wygląda norweski dom od środka.
Otóż z reguły centrum życia domowego jest tzw. stua, czyli salon. Jest to największe pomieszczenie w domu lub mieszkaniu. Niegdyś, jak w Polsce standardowo oddzielne od kuchni, ale teraz zgodnie z modą popularniejsze stają się rozwiązania otwarte, z aneksem kuchennym. Jednak w wielu domach kuchnia jest oddzielona i Norwedzy je preferują.
W stua stoi zazwyczaj duży, obowiązkowo!!, telewizor, im większy tym lepszy, a powierzchnia salonu jak najbardziej temu sprzyja. Mniejszego niż 42 cale nie ma sensu upychać, reszta TV jest do mniejszych pokoi. Rzecz jasna nie dotyczy to wszystkich, ale w większości z jaka miałam do czynienia, tak jest.
Dalej w salonie obowiązkowo kanapy, z fotelami, i tzw. super fotel, co to Sie rozkłada do pozycji leżącej, z wysuwanym podnóżkiem, albo sprzedawanym do kompletu. Grunt to „wyciągnąć nogi” przed telewizorem!!
Niski stoli też jest standardem, jadalne (spisebord) stawia się jedynie w kuchni, co sprawia trochę problemów jak się zbierają ludziska na imprezie „jedzeniowej”. W sumie jednak rzadko jada się typowe obiadki lub kolacyjki kiedy przychodzą goście, więc dużego problemu nie ma.
Dywany są z reguły rzadkością – wszak zbiera to masę kurzu, może i racja.
Pod sufitem na ścianie znajdują się jeden lub dwa kontakty, w celu podwieszenia lampy. Dziwne rozwiązanie i trochę mnie śmieszy, ale jakoś tak u nich jest (teraz może nas?) jest.
W kuchni, względni aneksie, obowiązkowo stoi kaffetrakter, tzn. naparzacz kawy albo ekspress. Lubują się w swojej ohydnej w smaku kawie i piją ją w dużych ilościach. Akurat ni ci Norwedzy, których znam (ci piją tylko wodę albo colę), ale w pracy to jest plaga. Niemal wszyscy mają zmywarkę i mikrofalówkę (standard). Przepraszam, że się zachwycam, ale w Polsce nie było mnie stać na takie „wygody”.
Prócz salonu, kuchni, maja jeszcze ci Norwedzy sypialnie, co się zwie soverom, jedną większą dla „rodzicieli” i mniejsze dla dzieciaków. Te dla dzieci są raczej niewielkimi pomieszczeniami zdolnymi pomieścić łóżko, kilak półek, mniejszą szafę. O biurku można zapomnieć, oni się nie uczą tak intensywnie by mieć osobne miejsce na naukę. Spokojna głowa, uczą się w salonie, z książkami na kolanach, o to i tak niezbyt długo… mogłoby to być zbyt męczące. Ale do rzeczy…czyli mieszkania. Co do części mieszkalnych to podstawowe miejsca wymieniłam. Jak ktoś cierpi na nadmiar miejsca to coś zawsze wymyśli, a to poddasze, półpięterko, kilka komórek na różne graty. Wszystko zależy jak duży dom się posiada. Komórki to standardowe wyposażenie, coś w rodzaju naszej piwnicy, ale mieszczą się one normalnie na parterze. Gwoli ścisłości nie ma tu parteru, jest pierwsze piętro, potem drugi, itd. Nasz parter to ich pierwsze piętro.
Można mieć komórkę w mieszkaniu (min. 5 mkw) lub w domu większą. Do tego „często, gęsto” komórka sportowa na sprzęt sportowy. Ja mam taką na rowery, narzędzia, opony i różne takie. Do tego jakąś wspólną, ale jeszcze tam nie zaglądałam.
Co poza tym… acha, tzw. vaskerom czyli pralnia. To też osobne pomieszczenie, wodoszczelne lub raczej wodoodporne, gdzie mieści się pralka, większy zlew, suszarka (o tak, używają często elektrycznych suszarek do rzeczy, coś o czym w Polsce nie słyszałam), i różne takie sprzęty do sprzątania na mokro.
No to tyle na razie. Jak mnie jeszcze coś oświeci, to może dopiszę kiedyś :)
Dzisiaj opowiastka jak wygląda norweski dom od środka.
Otóż z reguły centrum życia domowego jest tzw. stua, czyli salon. Jest to największe pomieszczenie w domu lub mieszkaniu. Niegdyś, jak w Polsce standardowo oddzielne od kuchni, ale teraz zgodnie z modą popularniejsze stają się rozwiązania otwarte, z aneksem kuchennym. Jednak w wielu domach kuchnia jest oddzielona i Norwedzy je preferują.
W stua stoi zazwyczaj duży, obowiązkowo!!, telewizor, im większy tym lepszy, a powierzchnia salonu jak najbardziej temu sprzyja. Mniejszego niż 42 cale nie ma sensu upychać, reszta TV jest do mniejszych pokoi. Rzecz jasna nie dotyczy to wszystkich, ale w większości z jaka miałam do czynienia, tak jest.
Dalej w salonie obowiązkowo kanapy, z fotelami, i tzw. super fotel, co to Sie rozkłada do pozycji leżącej, z wysuwanym podnóżkiem, albo sprzedawanym do kompletu. Grunt to „wyciągnąć nogi” przed telewizorem!!
Niski stoli też jest standardem, jadalne (spisebord) stawia się jedynie w kuchni, co sprawia trochę problemów jak się zbierają ludziska na imprezie „jedzeniowej”. W sumie jednak rzadko jada się typowe obiadki lub kolacyjki kiedy przychodzą goście, więc dużego problemu nie ma.
Dywany są z reguły rzadkością – wszak zbiera to masę kurzu, może i racja.
Pod sufitem na ścianie znajdują się jeden lub dwa kontakty, w celu podwieszenia lampy. Dziwne rozwiązanie i trochę mnie śmieszy, ale jakoś tak u nich jest (teraz może nas?) jest.
W kuchni, względni aneksie, obowiązkowo stoi kaffetrakter, tzn. naparzacz kawy albo ekspress. Lubują się w swojej ohydnej w smaku kawie i piją ją w dużych ilościach. Akurat ni ci Norwedzy, których znam (ci piją tylko wodę albo colę), ale w pracy to jest plaga. Niemal wszyscy mają zmywarkę i mikrofalówkę (standard). Przepraszam, że się zachwycam, ale w Polsce nie było mnie stać na takie „wygody”.
Prócz salonu, kuchni, maja jeszcze ci Norwedzy sypialnie, co się zwie soverom, jedną większą dla „rodzicieli” i mniejsze dla dzieciaków. Te dla dzieci są raczej niewielkimi pomieszczeniami zdolnymi pomieścić łóżko, kilak półek, mniejszą szafę. O biurku można zapomnieć, oni się nie uczą tak intensywnie by mieć osobne miejsce na naukę. Spokojna głowa, uczą się w salonie, z książkami na kolanach, o to i tak niezbyt długo… mogłoby to być zbyt męczące. Ale do rzeczy…czyli mieszkania. Co do części mieszkalnych to podstawowe miejsca wymieniłam. Jak ktoś cierpi na nadmiar miejsca to coś zawsze wymyśli, a to poddasze, półpięterko, kilka komórek na różne graty. Wszystko zależy jak duży dom się posiada. Komórki to standardowe wyposażenie, coś w rodzaju naszej piwnicy, ale mieszczą się one normalnie na parterze. Gwoli ścisłości nie ma tu parteru, jest pierwsze piętro, potem drugi, itd. Nasz parter to ich pierwsze piętro.
Można mieć komórkę w mieszkaniu (min. 5 mkw) lub w domu większą. Do tego „często, gęsto” komórka sportowa na sprzęt sportowy. Ja mam taką na rowery, narzędzia, opony i różne takie. Do tego jakąś wspólną, ale jeszcze tam nie zaglądałam.
Co poza tym… acha, tzw. vaskerom czyli pralnia. To też osobne pomieszczenie, wodoszczelne lub raczej wodoodporne, gdzie mieści się pralka, większy zlew, suszarka (o tak, używają często elektrycznych suszarek do rzeczy, coś o czym w Polsce nie słyszałam), i różne takie sprzęty do sprzątania na mokro.
No to tyle na razie. Jak mnie jeszcze coś oświeci, to może dopiszę kiedyś :)
- DST 10.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:30
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 31.30km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 176kcal
- Podjazdy 70m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tak, byłem w kilku takich domach. Pamiętam jak zostałem zaproszony na obiad. Czekaliśmy na żonę znajomego, która trochę później wracała z pracy. Usłyszałem "tu masz gazety, tu telewizor, a ja idę się zdrzemnąć":)
Kajman - 00:19 czwartek, 28 kwietnia 2011 | linkuj
Komentuj