Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 7 lutego 2013 Kategoria Nie warte uwagi ;)

Pięknie i mroźno

Jeg er midlertidig „ut av drift”, det vil si fikk jeg en kort sykemelding. Heldigvis anbefalte legen å mosjonere, siden det er bare hodet som svikter.
Dagens tur til frisør som skulle hjelpe meg i å føle meg litt bedre.



Korzystając ze zwolnienia i pięknej pogody i mnóstwa wolnego czasu postanowiłam się upiększyć, tzn. w końcu pójść do fryzjera. Jako że na owego fryzjera miałam otrzymaną w prezencie kartę podarunkową ze sporą zniżka, nie miałam specjalnego wyboru i musiałam pojechać na Sørhaug.





Tyle tylko, że tam autobusy nie kursują… trzeba więc było wziąć rower.
Po wczorajszym upadku na twardy lód, obiwszy sobie niemal całe cztery litery i biodro, nie miałam za bardzo ochoty na „powtórkę z rozrywki”. Ale cóż, postanowiłam jechać najwolniej i najostrożniej jak potrafię.

Na początek jednak oślepiło mnie słońce zajadle odbijające się od wilgotnego asfaltu. Koszmar, widoczność 2 m, jednak wkrótce wjechałam na szczęście w „strefę cienia” i standardową drogą, jaką zwykle jeżdżę do pracy dotarłam do Skjoldavegen. Po drodze przy Haraldsvangvatnet, zauroczona zimowym i skutym lodem jeziorem, zeskoczyłam z roweru, by trochę pofocić.


Potem odbiłam w spokojniejsze rejony i naszukałąm się tego fryzjera, że z ledwością dotarłam na wyznaczoną godzinę.



Lżejsza o pół kilo włosów (oczywiście małą przesada, nigdy ich tak dużo na głowie nie miałam) wsiadłam z powrotem na siodełko. A że nie chciało mi się wracać wcześniejszą trasą, obrałam inną, klucząc między małymi uliczkami.
Słońce rzecz jasna dalej świeciło, ale z nieznanej mi przyczyny zaczęłam marznąć w ręce. Na liczniku pokazywało „-0”, więc niby nie najgorzej, a tu jak na złość paluchy odmawiały mi posłuszeństwa. Pewno dlatego, że pstrykałam zdjęcia łąbędziom i kaczkom, co to im nie zimno w kupry było.







Okolica, szczególnie w słoneczne dni jest genialna. Cisza, krzyk mew i kaczek, bulgotanie wpadającego do jeziora potoku, mknącego na spotkanie z jeziorową wodą. Nieco dalej zamarła z zimna i nieróbstwa wieża do skoków do wody. Gdyby nie palący ból w dłoniach, mogłabym tam stać i stać, i podziwiać.



W końcu skryłam się w sklepie, robiąc małe zakupy.

  • DST 11.30km
  • Teren 2.10km
  • Czas 00:57
  • VAVG 11.89km/h
  • VMAX 27.80km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Kalorie 362kcal
  • Podjazdy 37m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komentarze
Dziekuje, dziekuje :) Zarumienilam sie!! Vampire - 18:59 piątek, 8 lutego 2013 | linkuj
Świetne zdjęcia :-)
panther
- 18:45 piątek, 8 lutego 2013 | linkuj
O tak, żadnej tam ondulacij nie było, nie było co niszczyć :)
Vampire
- 08:23 piątek, 8 lutego 2013 | linkuj
Nie rozumiem, na piękną nową fryzurę nałożyłaś kask? :-D
niradhara
- 18:22 czwartek, 7 lutego 2013 | linkuj
Bardzo ciekawa fotorelacja i świetne zdjęcia. Miło było odkryć taki ładny blog :)
ryjek
- 17:20 czwartek, 7 lutego 2013 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa accza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl