Piątek, 23 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Po drugiej stronie "94"
Po drugiej stronie "94"
Rekreacyjnie: Siechnice - Groblice - Kotowice - Marcinkowice - Lizawice - Sobocisko - Godziszów - Zębice - Groblice - Siechnice.
No i w całym roku wspięłam się na 366 miejsce :). W maju to niestety lepiej niż 166 chyba nie będę :(
Na początek wzięłam maki
To zaraz na wale biegnącym do Groblic. W ogóle to nowo wyremontowane wały w okolicach Siechnic to fajniaste drogi na rowerowanie. Co prawda nie są długie, ale zawsze coś. Całkiem dalej, czyli już po drugiej stronie 94 (ruchliwej jak diabli), pognałam w kierunku Lizawic i Sobociska (pierwszy raz byłam tam na rowerze). Wokół pola zieloniutkiego zboża jak widać niżej :)
.
Dalej już było tylko gorzej: mały acz koszmarnie zarośnięty odcinek to szlak św. Jakuba: pokrzywy po pas, zielsko, krzaki i gałęzie dające co chwila po twarzy... Trawa mokra, więc i w butach też. Błocko, kałuże, gdzie niegdzie na poboczu gruz i pogruchotane cegłówki. Jednym słowem trasa nie do powtórzenia !!!
Ale za mały moment ładny widok - brunatno zaorana ziemia z równo zasianym CZYMŚ (nie wiem co to było).
Na koniec (rekordowo jak na mnie szybkiego wyjazdu - 18,3 km/h) ponownie wały - można powiedzieć sławetne "TOUR DE VALY". Słońce nadal nie chciało wyjść a nawet deszczem zaczęło straszyć, więc czym prędzej poleciałam w kierunku domu... W końcu jestem po dyżurze, to nie ma co się przemęczać.
Rekreacyjnie: Siechnice - Groblice - Kotowice - Marcinkowice - Lizawice - Sobocisko - Godziszów - Zębice - Groblice - Siechnice.
No i w całym roku wspięłam się na 366 miejsce :). W maju to niestety lepiej niż 166 chyba nie będę :(
Na początek wzięłam maki
To zaraz na wale biegnącym do Groblic. W ogóle to nowo wyremontowane wały w okolicach Siechnic to fajniaste drogi na rowerowanie. Co prawda nie są długie, ale zawsze coś. Całkiem dalej, czyli już po drugiej stronie 94 (ruchliwej jak diabli), pognałam w kierunku Lizawic i Sobociska (pierwszy raz byłam tam na rowerze). Wokół pola zieloniutkiego zboża jak widać niżej :)
.
Dalej już było tylko gorzej: mały acz koszmarnie zarośnięty odcinek to szlak św. Jakuba: pokrzywy po pas, zielsko, krzaki i gałęzie dające co chwila po twarzy... Trawa mokra, więc i w butach też. Błocko, kałuże, gdzie niegdzie na poboczu gruz i pogruchotane cegłówki. Jednym słowem trasa nie do powtórzenia !!!
Ale za mały moment ładny widok - brunatno zaorana ziemia z równo zasianym CZYMŚ (nie wiem co to było).
Na koniec (rekordowo jak na mnie szybkiego wyjazdu - 18,3 km/h) ponownie wały - można powiedzieć sławetne "TOUR DE VALY". Słońce nadal nie chciało wyjść a nawet deszczem zaczęło straszyć, więc czym prędzej poleciałam w kierunku domu... W końcu jestem po dyżurze, to nie ma co się przemęczać.
- DST 29.05km
- Teren 10.00km
- Czas 01:33
- VAVG 18.74km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj