Sobota, 24 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk, Geocaching
Obóz pracy k/Miłoszyc
Obóz pracy k/Miłoszyc
VI wyprawa geocachingowa
Kolejny wypad w celu założenia (przy okazji oczywiście) nowej skrzynki geocachingowej przy pomniku ofiar obozu pracy Funfteichen (koło Miłoszyc). W okolicach Nadolic Wielkich odwiedziny cmentarza żołnierzy niemieckich - tzw. Parku Pokoju, jednego z czterech w Europie miejsca, gdzie uczczono pamięć poległych żołnierzy wszystkich narodowości, bez względu na to czy walczyli po stronie aliantów czy najeźdźców...
Pomnik ku czci ofiar obozów pracy. Z początku ciężko było znaleźć, choć byłam tu wcześniej. Na terenie tego zagajnika schowałyśmy skrzynkę geocachingową - jeśli komuś coś to mówi :)
A oto małe co nieco na ten temat. W 1942 r. podjęto decyzję o utworzeniu fabryki zaopatrującej w broń armię III Rzeszy. Właścicielem fabryki był sam Alfred Krupp a na cześć matki Kruppa, Berthy, nazwano go "Bertha Werke". W Bertha - Werke początkowo produkowano haubice (działa dalekosiężne) o średnicy lufy 125 mm, potem wały korbowe do samolotów i silniki czołgowe. Przestrzeń fabryki wypełniało 6 wielkich hal o powierzchni 200 x 200 m. Natomiast już w grudniu 1943 zakończono budowę budowę obozu "Fünfteichen", filę obozu KL Gros Rosen (Rogoźnica), z którego więźniów zatrudniono przy katorżniczej pracy tej fabryce.
O niedoli więźniów może świadczyć fragment z książki "Jelcz-Laskowice nasza mała ojczyzna":
"W zakładach więźniowie pracowali na 2 zmiany po 12 godzin. Nazywali je szychtami. Pierwsza zmiana rozpoczynała pracę o godz. 6 rano. Między 12.00 a 13.00 była półgodzinna przerwa na sprawdzenie obecności. O godz. 18.00 kończono pracę i w kolumnach wracano do obozu. Na nocnej zmianie krótki apel porządkowy odbywał się między godz. 24.00 a 1.00, na dziennej między 12.00, a 13.00.
W trakcie procesu w Norymberdze Krupp podkreślał, że dbał o dożywianie więźniów podczas pracy. W tym celu rzeczywiście w zakładach przygotowywano kotły z kawą, ale tę kawę można było wypić tylko wtedy, gdy kapo miał dobry humor. Samowolne sięgnięcie po kubek ciepłego napoju kończyło się zazwyczaj biciem. Niektórzy nadzorcy, zwłaszcza Ślązacy, byli przychylni więźniom i nieraz udawali, że nie dostrzegają krótkiego odpoczynku na wypicie kawy, ogrzanie rąk przy żelaznym piecyku czy zjedzenie kawałka chleba, podarowanego przez kogoś z litości.
Jerzy Przybyłek był przydzielony do dziennej zmiany w grupie budowlano - porządkowej. Zadaniem tych więźniów było obsianie trawą schronów przeciwlotniczych, wyładunek cegły, cementu i innych materiałów budowlanych. Były więzień pamięta również prace polegające na grodzeniu drutem kolczastym 3 km drogi, od obozu do fabryki. Wyjątkowo wyczerpujące było dźwiganie bębnów drutu kolczastego.
W fabryce straż SS cały czas stała wzdłuż ścian. Esesmani pilnowali, żeby nikt nie uciekł, ale zwykle nie wtrącali się do wykonywanej pracy. To zajęcie było przeznaczone dla majstrów i ich pomocników. Za najmniejszą pomyłkę, powolną pracę czy nieuwagę karali poszturchiwaniem, biciem żelaznym prętem lub gumową pałką. Jeżeli któryś z nich nie miał ochoty bić, wyznaczał zastępcę, a ten zwykle wymierzał zwykłą w takich wypadkach porcję 25 razów. Taką karę otrzymał Leonard Kosiński (w obozie Gross Rosen więzień nr 23 883) za to, że zasnął i nie stawił się w porę na nocny apel. Na krótką przerwę w pracy pozwolił mu majster, ponieważ zabrakło części do produkcji lawet, które obrabiano na tokarni karuzelowej. Więzień, korzystając z chwili wytchnienia, siadł oparty o ciepłą maszynę i zasnął przemęczony i zmarznięty. Za złe wykonywanie zadań kierowano do karnej kompanii. Tam ludzie ginęli w ciągu dwóch tygodni, ponieważ nie wytrzymywali pracy trwającej bez przerwy od godz. 3.00 rano do 22.00 i głodu. Musiało im wystarczyć 5 dag chleba i 1/4 l zupy na dzień. Często w fabryce zdarzały się wypadki samobójstwa. Wystarczyło założyć pętlę z drutu na szyję, zaczepić ją na suwnicy i nacisnąć guzik ciągnący hak wysoko pod sufit".
Park Pokoju - cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach Wielkich. Okazało się, iż na tym cmentarzu pochowani są esesmani, odpowiedzialni m.in za zbrodnie w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
a na jednej z płyt pamiątkowych z nazwiskami poległych "przycupnął sobie ślimak".
W drodze powrotnej przez Kamieniec Wrocławski, klucząc nad jeziorem Bajkał (jakie to oczywiście jezioro:)) i dalej przez Jeszkowice, Czernicę i most kolejowy nad Odrą - to specjalnie dla alabastrowego :).
[b]Miejsce w roku 2008 - awans na 356, w maju 215
VI wyprawa geocachingowa
Kolejny wypad w celu założenia (przy okazji oczywiście) nowej skrzynki geocachingowej przy pomniku ofiar obozu pracy Funfteichen (koło Miłoszyc). W okolicach Nadolic Wielkich odwiedziny cmentarza żołnierzy niemieckich - tzw. Parku Pokoju, jednego z czterech w Europie miejsca, gdzie uczczono pamięć poległych żołnierzy wszystkich narodowości, bez względu na to czy walczyli po stronie aliantów czy najeźdźców...
Pomnik ku czci ofiar obozów pracy. Z początku ciężko było znaleźć, choć byłam tu wcześniej. Na terenie tego zagajnika schowałyśmy skrzynkę geocachingową - jeśli komuś coś to mówi :)
A oto małe co nieco na ten temat. W 1942 r. podjęto decyzję o utworzeniu fabryki zaopatrującej w broń armię III Rzeszy. Właścicielem fabryki był sam Alfred Krupp a na cześć matki Kruppa, Berthy, nazwano go "Bertha Werke". W Bertha - Werke początkowo produkowano haubice (działa dalekosiężne) o średnicy lufy 125 mm, potem wały korbowe do samolotów i silniki czołgowe. Przestrzeń fabryki wypełniało 6 wielkich hal o powierzchni 200 x 200 m. Natomiast już w grudniu 1943 zakończono budowę budowę obozu "Fünfteichen", filę obozu KL Gros Rosen (Rogoźnica), z którego więźniów zatrudniono przy katorżniczej pracy tej fabryce.
O niedoli więźniów może świadczyć fragment z książki "Jelcz-Laskowice nasza mała ojczyzna":
"W zakładach więźniowie pracowali na 2 zmiany po 12 godzin. Nazywali je szychtami. Pierwsza zmiana rozpoczynała pracę o godz. 6 rano. Między 12.00 a 13.00 była półgodzinna przerwa na sprawdzenie obecności. O godz. 18.00 kończono pracę i w kolumnach wracano do obozu. Na nocnej zmianie krótki apel porządkowy odbywał się między godz. 24.00 a 1.00, na dziennej między 12.00, a 13.00.
W trakcie procesu w Norymberdze Krupp podkreślał, że dbał o dożywianie więźniów podczas pracy. W tym celu rzeczywiście w zakładach przygotowywano kotły z kawą, ale tę kawę można było wypić tylko wtedy, gdy kapo miał dobry humor. Samowolne sięgnięcie po kubek ciepłego napoju kończyło się zazwyczaj biciem. Niektórzy nadzorcy, zwłaszcza Ślązacy, byli przychylni więźniom i nieraz udawali, że nie dostrzegają krótkiego odpoczynku na wypicie kawy, ogrzanie rąk przy żelaznym piecyku czy zjedzenie kawałka chleba, podarowanego przez kogoś z litości.
Jerzy Przybyłek był przydzielony do dziennej zmiany w grupie budowlano - porządkowej. Zadaniem tych więźniów było obsianie trawą schronów przeciwlotniczych, wyładunek cegły, cementu i innych materiałów budowlanych. Były więzień pamięta również prace polegające na grodzeniu drutem kolczastym 3 km drogi, od obozu do fabryki. Wyjątkowo wyczerpujące było dźwiganie bębnów drutu kolczastego.
W fabryce straż SS cały czas stała wzdłuż ścian. Esesmani pilnowali, żeby nikt nie uciekł, ale zwykle nie wtrącali się do wykonywanej pracy. To zajęcie było przeznaczone dla majstrów i ich pomocników. Za najmniejszą pomyłkę, powolną pracę czy nieuwagę karali poszturchiwaniem, biciem żelaznym prętem lub gumową pałką. Jeżeli któryś z nich nie miał ochoty bić, wyznaczał zastępcę, a ten zwykle wymierzał zwykłą w takich wypadkach porcję 25 razów. Taką karę otrzymał Leonard Kosiński (w obozie Gross Rosen więzień nr 23 883) za to, że zasnął i nie stawił się w porę na nocny apel. Na krótką przerwę w pracy pozwolił mu majster, ponieważ zabrakło części do produkcji lawet, które obrabiano na tokarni karuzelowej. Więzień, korzystając z chwili wytchnienia, siadł oparty o ciepłą maszynę i zasnął przemęczony i zmarznięty. Za złe wykonywanie zadań kierowano do karnej kompanii. Tam ludzie ginęli w ciągu dwóch tygodni, ponieważ nie wytrzymywali pracy trwającej bez przerwy od godz. 3.00 rano do 22.00 i głodu. Musiało im wystarczyć 5 dag chleba i 1/4 l zupy na dzień. Często w fabryce zdarzały się wypadki samobójstwa. Wystarczyło założyć pętlę z drutu na szyję, zaczepić ją na suwnicy i nacisnąć guzik ciągnący hak wysoko pod sufit".
Park Pokoju - cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach Wielkich. Okazało się, iż na tym cmentarzu pochowani są esesmani, odpowiedzialni m.in za zbrodnie w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
a na jednej z płyt pamiątkowych z nazwiskami poległych "przycupnął sobie ślimak".
W drodze powrotnej przez Kamieniec Wrocławski, klucząc nad jeziorem Bajkał (jakie to oczywiście jezioro:)) i dalej przez Jeszkowice, Czernicę i most kolejowy nad Odrą - to specjalnie dla alabastrowego :).
[b]Miejsce w roku 2008 - awans na 356, w maju 215
- DST 54.79km
- Teren 45.00km
- Czas 03:24
- VAVG 16.11km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zastanawiałem się rano, gdzie ruszyć dzisiaj niedaleko moje dwa kółka (żeby zdążyć przed relacją z F1) i dzięki Twojemu komentarzowi do mojego zdjęcia (WIELKIE DZIĘKI!!!), trafiłem ponownie do Twojego bloga.
A tu opis interesujących miejsca do odwiedzenia. Tak więc atrakcje na niedzielne przedpołudnie mam zapewnione. WrocNam - 08:15 niedziela, 25 maja 2008 | linkuj
A tu opis interesujących miejsca do odwiedzenia. Tak więc atrakcje na niedzielne przedpołudnie mam zapewnione. WrocNam - 08:15 niedziela, 25 maja 2008 | linkuj
O! Serdeczne dzięki!
Właśnie poznałem termin geocachingu...
PS. Chwała ślimakom :) alabastrovy - 03:18 niedziela, 25 maja 2008 | linkuj
Komentuj
Właśnie poznałem termin geocachingu...
PS. Chwała ślimakom :) alabastrovy - 03:18 niedziela, 25 maja 2008 | linkuj