Sobota, 4 maja 2013
Kategoria Nie warte uwagi ;), Skrzynki pocztowe w Norwegii
Bike Brother
Na maj założyłam sobie 200 km plan. Może dla większości to bułka z masłem, ale ja muszę brać siły (i czas) na zamiary. W kwietniu miałam wyjeździć tylko „100” a udało się więcej i to jest postęp.
Tym razem podniosłam poprzeczkę – a więc 200 km.
Z założenia miałam dzisiaj nie jeździć, zakichana pogoda, ale tak mnie coś naszło, że mogłabym pojechać do sklepu rowerowego i kupić nowe ochraniacze, bo te obecne po sezonie do niczego się już nie nadają. Tak ogólnie to jestem, jakby to rzec – „rowerową królewną” i rzadko ruszam w niesprzyjające warunki pogodowe.
Pretekst znalazłam i nawet ochota mnie niecodzienna wzięła. Za oknem mokro, może nie jakiś ulewny deszcz, ale mżawka. Medytowałam długo, czy ubrać komplet przeciwdeszczowy (czyli ogumienie od stóp do głów) czy zwykłe ciuchy rowerowe. Wypadło, że spodnie p/deszczowe, góra zwykła kurtka.
Po 2 kilometrach trochę żałowałam, ale wykoncypowałam sobie, że jak się porządnie zmacham, to uwolnione ciepło mnie wnet osuszy. I jakoś dotarłam do sklepu „Bike Brother”.
Tam spotkałam kolegę Polaka, pracującego tam od chyba 3 lat. Krzychu wypatrzył mnie z tarasiku i zbiegł na dół, pytając czy przyjechałam serwisować rowerek. Ja na to, że nie całkiem, bo mam jeszcze trochę dni do wyjeżdżenia. Zakupiłam nowe ochraniacze i wpadłam na pomysł wymiany opon na cieńsze. Krzysztof szybko znalazł odpowiednie, wymienił, poczęstował kawą na zapleczu sklepu (fajnie mieć takich znajomych), zamontował też nowe v-breaki z tyłu, bo stare już się nieco zużyły.
Jeszcze tylko spojrzałam na reklamę czerwcowego maratonu, ale niestety… wtedy będę w Polsce.
Umówiona na darmowy serwis za dwa tygodnie pojechałam okrężną drogą do domu, koło jeziora i zahaczywszy o szkołę kamieniarską.
Budynek szkoły kamieniarskiej - Steinskole
Szkoła stoi na ogromnej skale i zawsze mnie korciło by tam wjechać. Mimo zdechłej pogody postanowiłam zrobić to dzisiaj. Potem wypatrzyłam z góry jakiś sklep i zapragnęłam się napoić. W sklepie okazało się, że znowu oferują darmową kawę a napisana odręcznie kartka informowała: „Lubisz i masz ochotę na kawę, usiądź i napij się”. A obok stolik z ciepłą kawą i kawałkami ciasta. Za darmochę. Czy to dzień darmowej kawy ? – pomyślałam, ale nie już skorzystałam.
Nietypowa jak na Norwegię zabudowa blokowa...
Potem już tylko do domu, na nowych oponach. Czułam się jakbym jechała z wiatrem. Och co za ulga, średnia prędkość wzrosła o dobre 3 km/h. Zmachałam jedną z dłuższych wycieczek rowerowych w tym roku, mimo mżawki i wilgoci fajnie było!!
I dwie skrzyneczki!
Skrzynka gołębiowa
Tym razem podniosłam poprzeczkę – a więc 200 km.
Z założenia miałam dzisiaj nie jeździć, zakichana pogoda, ale tak mnie coś naszło, że mogłabym pojechać do sklepu rowerowego i kupić nowe ochraniacze, bo te obecne po sezonie do niczego się już nie nadają. Tak ogólnie to jestem, jakby to rzec – „rowerową królewną” i rzadko ruszam w niesprzyjające warunki pogodowe.
Pretekst znalazłam i nawet ochota mnie niecodzienna wzięła. Za oknem mokro, może nie jakiś ulewny deszcz, ale mżawka. Medytowałam długo, czy ubrać komplet przeciwdeszczowy (czyli ogumienie od stóp do głów) czy zwykłe ciuchy rowerowe. Wypadło, że spodnie p/deszczowe, góra zwykła kurtka.
Po 2 kilometrach trochę żałowałam, ale wykoncypowałam sobie, że jak się porządnie zmacham, to uwolnione ciepło mnie wnet osuszy. I jakoś dotarłam do sklepu „Bike Brother”.
Tam spotkałam kolegę Polaka, pracującego tam od chyba 3 lat. Krzychu wypatrzył mnie z tarasiku i zbiegł na dół, pytając czy przyjechałam serwisować rowerek. Ja na to, że nie całkiem, bo mam jeszcze trochę dni do wyjeżdżenia. Zakupiłam nowe ochraniacze i wpadłam na pomysł wymiany opon na cieńsze. Krzysztof szybko znalazł odpowiednie, wymienił, poczęstował kawą na zapleczu sklepu (fajnie mieć takich znajomych), zamontował też nowe v-breaki z tyłu, bo stare już się nieco zużyły.
Jeszcze tylko spojrzałam na reklamę czerwcowego maratonu, ale niestety… wtedy będę w Polsce.
Umówiona na darmowy serwis za dwa tygodnie pojechałam okrężną drogą do domu, koło jeziora i zahaczywszy o szkołę kamieniarską.
Budynek szkoły kamieniarskiej - Steinskole
Szkoła stoi na ogromnej skale i zawsze mnie korciło by tam wjechać. Mimo zdechłej pogody postanowiłam zrobić to dzisiaj. Potem wypatrzyłam z góry jakiś sklep i zapragnęłam się napoić. W sklepie okazało się, że znowu oferują darmową kawę a napisana odręcznie kartka informowała: „Lubisz i masz ochotę na kawę, usiądź i napij się”. A obok stolik z ciepłą kawą i kawałkami ciasta. Za darmochę. Czy to dzień darmowej kawy ? – pomyślałam, ale nie już skorzystałam.
Nietypowa jak na Norwegię zabudowa blokowa...
Potem już tylko do domu, na nowych oponach. Czułam się jakbym jechała z wiatrem. Och co za ulga, średnia prędkość wzrosła o dobre 3 km/h. Zmachałam jedną z dłuższych wycieczek rowerowych w tym roku, mimo mżawki i wilgoci fajnie było!!
I dwie skrzyneczki!
Skrzynka gołębiowa
- DST 20.20km
- Teren 3.30km
- Czas 01:17
- VAVG 15.74km/h
- VMAX 40.30km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 166 ( 89%)
- HRavg 130 ( 69%)
- Kalorie 608kcal
- Podjazdy 158m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No to teraz tylko wyczyścić łańcuch i szybkość wzrośnie o następne 3 km/h.
A łańcuszka nic tak nie czyści jak pasta do zębów, chociaż są różne szkoły ;) surf-removed - 06:50 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj
A łańcuszka nic tak nie czyści jak pasta do zębów, chociaż są różne szkoły ;) surf-removed - 06:50 poniedziałek, 6 maja 2013 | linkuj
Węższe opony, mniejsze opory toczenia na szosie. A co będzie w terenie?
yurek55 - 19:27 sobota, 4 maja 2013 | linkuj
Komentuj