Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2010
Dystans całkowity: | 10.20 km (w terenie 3.00 km; 29.41%) |
Czas w ruchu: | 00:35 |
Średnia prędkość: | 17.49 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.50 km/h |
Suma podjazdów: | 137 m |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 10.20 km i 0h 35m |
Więcej statystyk |
Środa, 31 marca 2010
Kategoria Nie warte uwagi ;)
Prawie inauguracja...:)
Dziś po krótkim dniu pracy (dla niewtajemniczonych w Norwegii święta i wolne zaczynają się od dzisiaj od godz. 12.00), zaległam na sofie by sobie pospać. Tak to bywa, gdy pada deszcz... Wraz ze zbliżającą się nieuchronnie "starością" staję się meteopatką. No, może byłam śpiochem zawsze, niezależnie od pogody ;).
A więc po drzemce (3 godziny z okładem, trudno to nazwać drzemką), ujrzałam za oknem słońce i postanowiłam wsiąść na rower. Pierwszy raz w tym roku w rowerowym ekwipunku.
No i dalej stała się tragedia, zapomniałam aparatu... Z tym aparatem to jest historia, bo na rower zabieram go obowiązkowo. Dziś zapomniałam. Zapomniałam też niemal, że mam pseudoaparat w komórce, więc udało mi się zrobić 2 zdjęcia moim Soniakiem. Bez rewelacji jednak...
A więc ruszyłam, najpierw na północ, potem odbiłam na wschód. Na 3 km miałam jeszcze werwę, ale dalej myślałam tylko o moich marznących uszach. Nasunęłam chustę na uszy, ale nie na wiele się to zdało. Szalejący "we włosach" pęd powietrza sprawiał, że wycieczka stała się trochę mniej komfortowa.
W końcu udało mi się przejechać 10,2 km, ze średnią predkością (pożal się Boże) 17,2 km/h. Ale to nie był wyścig, całe szczęście :)
Mapka
A więc po drzemce (3 godziny z okładem, trudno to nazwać drzemką), ujrzałam za oknem słońce i postanowiłam wsiąść na rower. Pierwszy raz w tym roku w rowerowym ekwipunku.
No i dalej stała się tragedia, zapomniałam aparatu... Z tym aparatem to jest historia, bo na rower zabieram go obowiązkowo. Dziś zapomniałam. Zapomniałam też niemal, że mam pseudoaparat w komórce, więc udało mi się zrobić 2 zdjęcia moim Soniakiem. Bez rewelacji jednak...
A więc ruszyłam, najpierw na północ, potem odbiłam na wschód. Na 3 km miałam jeszcze werwę, ale dalej myślałam tylko o moich marznących uszach. Nasunęłam chustę na uszy, ale nie na wiele się to zdało. Szalejący "we włosach" pęd powietrza sprawiał, że wycieczka stała się trochę mniej komfortowa.
W końcu udało mi się przejechać 10,2 km, ze średnią predkością (pożal się Boże) 17,2 km/h. Ale to nie był wyścig, całe szczęście :)
Mapka
- DST 10.20km
- Teren 3.00km
- Czas 00:35
- VAVG 17.49km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 137m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze