Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2013
Dystans całkowity: | 108.99 km (w terenie 27.30 km; 25.05%) |
Czas w ruchu: | 07:53 |
Średnia prędkość: | 13.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.00 km/h |
Suma podjazdów: | 720 m |
Maks. tętno maksymalne: | 161 (86 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (77 %) |
Suma kalorii: | 2905 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 8.38 km i 0h 36m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 31 marca 2013
Kategoria Nie warte uwagi ;)
Na zajutrz po imprezie...
Po wczorajszej udanej imprezce, trwającej do późna, jakoś tak nie chciało mi się ruszyć. Wylazłam dopiero po 16.00 by przemknąć przez lasek dookoła jeziora.
Gdy wszyscy w Polsce produkują fejsbukowe wpisy, jak to zima i śnieg na Wielkanoc zagościła, ja mogę tylko powiedzieć, że w Norwegii zima się prawie wyniosła. Ziemia wsącza tylko promienie słoneczne i tylko patrzeć, jak wszystko się zazieleni.
No a dzisiaj wypróbowałam licznik z nową baterią. Od jakiegoś czasu mój licznik jakoś fiksował, Jeszcze jak w ciepełku poleżał to szło, ale zimniejsze dni naliczał kilomety pierwsze kilka minut, a potem konsekwentnie pokazywał 3,5 km/h by w końcu zakomunikować, że chyba stoję. Cóż, myślałam że to zimno na niego tak koszmarnie działa, cyferki na wyświetlaczu były czarne i wyraźne, więc do głowy mi nie przyszło, że to bateria woła „jeść”.
Dzisiaj wszystko zweryfikowane – nowa bateria, nowe życie wstąpiło w mój licznik!!
Co dorekordów o których wspominałam, to już wyśrubowałam, marcowy też pobity z ilością 109 km, poprzedni 91,2 km. W żadnym też roku nie przejechałam w pierwsze 3 miesiące tyle co w tym - 277 km.
Na pobicie kwietniowego to szans już sobie nie daję, w najlepszym 2009 r. przejechałam 363 kilosy, w tym na pewno się nie uda, bo 10 dni rowerowych będzie wycięte z życiorysu, chyba że będę pedałować na Dominikanie.
Może się tylko skupię by pobić ubiegłoroczny, tylko 90 km.
A to wspomnienie niedawnego koncertu w mojej ulubione "dziurze" koncertowej - "Høvleriet"
Gościem zaś była norweska gwiazdeczka jazzowa: Hilde Louise Asbjørnsen.
Gdy wszyscy w Polsce produkują fejsbukowe wpisy, jak to zima i śnieg na Wielkanoc zagościła, ja mogę tylko powiedzieć, że w Norwegii zima się prawie wyniosła. Ziemia wsącza tylko promienie słoneczne i tylko patrzeć, jak wszystko się zazieleni.
No a dzisiaj wypróbowałam licznik z nową baterią. Od jakiegoś czasu mój licznik jakoś fiksował, Jeszcze jak w ciepełku poleżał to szło, ale zimniejsze dni naliczał kilomety pierwsze kilka minut, a potem konsekwentnie pokazywał 3,5 km/h by w końcu zakomunikować, że chyba stoję. Cóż, myślałam że to zimno na niego tak koszmarnie działa, cyferki na wyświetlaczu były czarne i wyraźne, więc do głowy mi nie przyszło, że to bateria woła „jeść”.
Dzisiaj wszystko zweryfikowane – nowa bateria, nowe życie wstąpiło w mój licznik!!
Co dorekordów o których wspominałam, to już wyśrubowałam, marcowy też pobity z ilością 109 km, poprzedni 91,2 km. W żadnym też roku nie przejechałam w pierwsze 3 miesiące tyle co w tym - 277 km.
Na pobicie kwietniowego to szans już sobie nie daję, w najlepszym 2009 r. przejechałam 363 kilosy, w tym na pewno się nie uda, bo 10 dni rowerowych będzie wycięte z życiorysu, chyba że będę pedałować na Dominikanie.
Może się tylko skupię by pobić ubiegłoroczny, tylko 90 km.
A to wspomnienie niedawnego koncertu w mojej ulubione "dziurze" koncertowej - "Høvleriet"
Gościem zaś była norweska gwiazdeczka jazzowa: Hilde Louise Asbjørnsen.
- DST 5.04km
- Teren 2.40km
- Czas 00:18
- VAVG 16.80km/h
- VMAX 36.80km/h
- Temperatura 4.0°C
- HRmax 159 ( 85%)
- HRavg 127 ( 68%)
- Kalorie 134kcal
- Podjazdy 26m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 marca 2013
Kategoria Nie warte uwagi ;)
Wielkanocne zakupy
Dzisiaj zagłębiłam się w statystyki…
Cały czas ciekawi mnie, kto ze USA tak mnie regularnie czytuje, szczególnie stan California. Czy ktoś z bikestatowiczów się przyznaje?
No i 26 tys wejść stuknęło, miło!
Powoli też wypełniam tę płaską wykresową lukę rowerowych statystyk. Pierwsze miesiące był zawsze takie płaskie i niezbyt imponujące, ale teraz wygląda to lepiej. „Wybrzuszam” jak się da.
A wracając do wycieczki, dzisiejsza mała rundka do sklepu by zakupić brakujące produkty na wieczorną wielkanocną imprezkę dla znajomych. Więc rowerek dzisiaj w odstawkę, trzeba zakasać rękawy do sprzątania i gotowania.
Cały czas ciekawi mnie, kto ze USA tak mnie regularnie czytuje, szczególnie stan California. Czy ktoś z bikestatowiczów się przyznaje?
No i 26 tys wejść stuknęło, miło!
Powoli też wypełniam tę płaską wykresową lukę rowerowych statystyk. Pierwsze miesiące był zawsze takie płaskie i niezbyt imponujące, ale teraz wygląda to lepiej. „Wybrzuszam” jak się da.
A wracając do wycieczki, dzisiejsza mała rundka do sklepu by zakupić brakujące produkty na wieczorną wielkanocną imprezkę dla znajomych. Więc rowerek dzisiaj w odstawkę, trzeba zakasać rękawy do sprzątania i gotowania.
- DST 3.78km
- Czas 00:16
- VAVG 14.17km/h
- VMAX 26.70km/h
- Temperatura -1.0°C
- HRmax 141 ( 75%)
- HRavg 112 ( 60%)
- Kalorie 87kcal
- Podjazdy 21m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 marca 2013
Kategoria Geocaching
Aksdal caching
Aksdal caching
Dzisiaj geocaching poza miastem, w okolicach Aksdal, w gminie Tysvær. Jest to jedna z najszybciej rozwijających się gmin i obecnie jest dużo bardziej popularna niż Haugesund. Ludzie wykupują tu ziemię na nowe domy, a firmy na swoje siedziby.
I właśnie w te nowo budowane okolice popedałowałyśmy dzisiaj, by zobaczyć na własne oczy, jak zmiany postępują.
Oczywiście trochę smutno, że piękne lasy są wycinane, a nowe drogi z lśniącym, czarnym asfaltem pokrywają przepiękne krajobrazy, ale niestety chyba taka kolej rzeczy.
Mimo wszystko jednak można dalej znaleźć miejsca na wspaniałe wycieczki na jeziora lub w góry.
A nasz geocaching? 7 skrytek odnalezionych!!
Dzisiaj geocaching poza miastem, w okolicach Aksdal, w gminie Tysvær. Jest to jedna z najszybciej rozwijających się gmin i obecnie jest dużo bardziej popularna niż Haugesund. Ludzie wykupują tu ziemię na nowe domy, a firmy na swoje siedziby.
I właśnie w te nowo budowane okolice popedałowałyśmy dzisiaj, by zobaczyć na własne oczy, jak zmiany postępują.
Oczywiście trochę smutno, że piękne lasy są wycinane, a nowe drogi z lśniącym, czarnym asfaltem pokrywają przepiękne krajobrazy, ale niestety chyba taka kolej rzeczy.
Mimo wszystko jednak można dalej znaleźć miejsca na wspaniałe wycieczki na jeziora lub w góry.
A nasz geocaching? 7 skrytek odnalezionych!!
- DST 9.00km
- Teren 2.10km
- Czas 00:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 27.60km/h
- Temperatura -1.0°C
- HRmax 158 ( 84%)
- HRavg 132 ( 70%)
- Kalorie 228kcal
- Podjazdy 41m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 marca 2013
Kategoria Geocaching
Geocachingowo
Byens geocaching
Wolne, wolne, niemal cały tydzień, pogoda piękna tylko lekko na minusiku. Swoją drogą mogłoby być cieplej. Ale jest i tak lepiej niż w Polsce, chociaż Norwegia, 4 tygodnie samego słońca i jeszcze zapowiadają przynajmniej 10 dni słońca dalej. Suuupper!!!
Dlatego wybrałam się późniejszym popołudniem na poszukiwanie geokeszy w mieście.
Pierwszy z keszy ukryty został w okolicy parku Beliggenhet, który położony jest przy granicy ścisłego centrum z historyczną dzielnicą willową zwaną Lothe. Dzielnica Lothe jest przykładem holistycznego planowania mieszkalnej z czasów pierwszej wojny światowej. Niemal każdy dom w okolicy, z jednym wyjątkiem, nie są naruszone. W okolicy znajduje się jeszcze kilka pojedynczych budynków o dużej wartości historycznej, wybudowane nieco później, ale które nie zaburzyły uroku pierwotnej zabudowy.
Po wschodniej część parku leży też historyczny mały cmentarz Christine Elizabeth i mały Park Dziewic. Oba Parki ozdobione są kilkoma rzeźbami, fontannami oraz okrągłym pawilonem. Cmentarz z kaplicą, ogrodzenia i bramy są nienaruszone i zachowane z wysokiej i niemal w pierwotnej formie.
Domek w pobliżu parku
Trochę sztuki
Drugi z keszy został odnaleziony przy największym kościele w Haugesund. Nawet trafiłyśmy na odbywający się w środku ślub, więc odszukanie go przy dźwiękach Marszu Mendelsona ze środka uczyniło poszukiwania ciekawszymi.
Kościół jest zbudowany w stylu neogotyckim i powstał między 1899-1901 r.
I takie tam inne starocie
Wolne, wolne, niemal cały tydzień, pogoda piękna tylko lekko na minusiku. Swoją drogą mogłoby być cieplej. Ale jest i tak lepiej niż w Polsce, chociaż Norwegia, 4 tygodnie samego słońca i jeszcze zapowiadają przynajmniej 10 dni słońca dalej. Suuupper!!!
Dlatego wybrałam się późniejszym popołudniem na poszukiwanie geokeszy w mieście.
Pierwszy z keszy ukryty został w okolicy parku Beliggenhet, który położony jest przy granicy ścisłego centrum z historyczną dzielnicą willową zwaną Lothe. Dzielnica Lothe jest przykładem holistycznego planowania mieszkalnej z czasów pierwszej wojny światowej. Niemal każdy dom w okolicy, z jednym wyjątkiem, nie są naruszone. W okolicy znajduje się jeszcze kilka pojedynczych budynków o dużej wartości historycznej, wybudowane nieco później, ale które nie zaburzyły uroku pierwotnej zabudowy.
Po wschodniej część parku leży też historyczny mały cmentarz Christine Elizabeth i mały Park Dziewic. Oba Parki ozdobione są kilkoma rzeźbami, fontannami oraz okrągłym pawilonem. Cmentarz z kaplicą, ogrodzenia i bramy są nienaruszone i zachowane z wysokiej i niemal w pierwotnej formie.
Domek w pobliżu parku
Trochę sztuki
Drugi z keszy został odnaleziony przy największym kościele w Haugesund. Nawet trafiłyśmy na odbywający się w środku ślub, więc odszukanie go przy dźwiękach Marszu Mendelsona ze środka uczyniło poszukiwania ciekawszymi.
Kościół jest zbudowany w stylu neogotyckim i powstał między 1899-1901 r.
I takie tam inne starocie
- DST 9.60km
- Teren 1.30km
- Czas 01:01
- VAVG 9.44km/h
- VMAX 31.40km/h
- Temperatura -3.0°C
- HRmax 142 ( 76%)
- HRavg 103 ( 55%)
- Kalorie 270kcal
- Podjazdy 72m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 marca 2013
Kategoria NORWAY
Wielkanoc w Norwegii, cz.II
Påske quiz Wielkanocne zabawy
No właśnie, dlaczego to jest jakąś tradycją wielkanocną nie wiem. Pytałam się owszem kolegów i koleżanek Norwegów, ale nie za bardzo wiedzą, dlaczego akurat w Wielkanoc nachodzi ich ochota na testy, quizy i inne zgadywanki.
I tak pierwszy raz słyszałam audycję w radio: wszyscy w hyttcie jak jeden mąż rzucili się ro radioodbiornika, wsłuchując się w pytania i notując odpowiedzi. Zabawa była telefoniczna i każdy słuchający mógł zawdzwonić i zameldować się do konkursu. Jeśli ktoś odpowiedział prawidłowo na pięć pytań z rzędu, cosik tam wygrywał.
Foto: Roarpett / Flickr.com
W telewizji odbywa się wizualna wersja „wielkanocnych orzeszków” (påskenøtter) i to samo w gazetach.
Wielkanoc jest także czasem i okazją by rodzina wspólnie zasiadłą do klasycznych gier planszowych, gry w karty. Obowiązkowym wyposażeniem stołu są oczywiście słodycze, napoje gazowane i pizza.
Påskekrim – wielkanocne kryminały.
Tutaj też nie znalazłam wytłumaczenia, dlaczego akurat w Wielkanoc wszyscy bez wyjątku stają się wielbicielami kryminałów niemal z dnia na dzień. W księgarniach rabaty na kryminały, obowiązkowo należy przeczytać w tygodniu poprzedzającym niedzielę wielkanocną. W telewizji niemal co wieczór jest wspaniały wybór kryminalnych szlagierów, począwszy od detektywa Poirot, po nowsze wersje i ostatnie hity.
Wczoraj i przedwczoraj na przykład leciał "Injustice" z Jamesem Purefoy. Znakomity kryminał, do polecenia!!
Częściowe wytłumaczenie znalazłam w internecie:
A więc jednym z najbardziej podstawowych jest krwawe i ciemne tło które Wielkanoc rzeczywiście posiada. Pierwotnie jako przypomnienie plag egipskich, kiedy to anioł śmierci nawiedził Egipt a oszczędził Izraelitów. Poza tym cała nowotestamentowa historia wielkanocna jest przecież zbudowana na dramacie kryminalnym, ze śmiercią Chrystusa włącznie.
Inna teoria mówi, że w czasach pogańskich czas ten był przeznaczony na krwawe ofiary za obfite plony latem. Pragnienie krwi jest więc nas przebrane w pociąg do literatury kryminalnej - która odzwierciedla dawne rytualne spektakle z barankiem (lub kozłem) ofiarnym.
W Norwegii najbardziej popularne są oczywiście kryminały skandynawskie, by wspomnieć: Jo Nesbø, Stieg Larsson, czy Camilla Lackberg.
No właśnie, dlaczego to jest jakąś tradycją wielkanocną nie wiem. Pytałam się owszem kolegów i koleżanek Norwegów, ale nie za bardzo wiedzą, dlaczego akurat w Wielkanoc nachodzi ich ochota na testy, quizy i inne zgadywanki.
I tak pierwszy raz słyszałam audycję w radio: wszyscy w hyttcie jak jeden mąż rzucili się ro radioodbiornika, wsłuchując się w pytania i notując odpowiedzi. Zabawa była telefoniczna i każdy słuchający mógł zawdzwonić i zameldować się do konkursu. Jeśli ktoś odpowiedział prawidłowo na pięć pytań z rzędu, cosik tam wygrywał.
Foto: Roarpett / Flickr.com
W telewizji odbywa się wizualna wersja „wielkanocnych orzeszków” (påskenøtter) i to samo w gazetach.
Wielkanoc jest także czasem i okazją by rodzina wspólnie zasiadłą do klasycznych gier planszowych, gry w karty. Obowiązkowym wyposażeniem stołu są oczywiście słodycze, napoje gazowane i pizza.
Påskekrim – wielkanocne kryminały.
Tutaj też nie znalazłam wytłumaczenia, dlaczego akurat w Wielkanoc wszyscy bez wyjątku stają się wielbicielami kryminałów niemal z dnia na dzień. W księgarniach rabaty na kryminały, obowiązkowo należy przeczytać w tygodniu poprzedzającym niedzielę wielkanocną. W telewizji niemal co wieczór jest wspaniały wybór kryminalnych szlagierów, począwszy od detektywa Poirot, po nowsze wersje i ostatnie hity.
Wczoraj i przedwczoraj na przykład leciał "Injustice" z Jamesem Purefoy. Znakomity kryminał, do polecenia!!
Częściowe wytłumaczenie znalazłam w internecie:
A więc jednym z najbardziej podstawowych jest krwawe i ciemne tło które Wielkanoc rzeczywiście posiada. Pierwotnie jako przypomnienie plag egipskich, kiedy to anioł śmierci nawiedził Egipt a oszczędził Izraelitów. Poza tym cała nowotestamentowa historia wielkanocna jest przecież zbudowana na dramacie kryminalnym, ze śmiercią Chrystusa włącznie.
Inna teoria mówi, że w czasach pogańskich czas ten był przeznaczony na krwawe ofiary za obfite plony latem. Pragnienie krwi jest więc nas przebrane w pociąg do literatury kryminalnej - która odzwierciedla dawne rytualne spektakle z barankiem (lub kozłem) ofiarnym.
W Norwegii najbardziej popularne są oczywiście kryminały skandynawskie, by wspomnieć: Jo Nesbø, Stieg Larsson, czy Camilla Lackberg.
- DST 10.12km
- Teren 2.30km
- Czas 00:45
- VAVG 13.49km/h
- VMAX 40.00km/h
- Temperatura -3.0°C
- HRmax 144 ( 77%)
- HRavg 110 ( 59%)
- Kalorie 229kcal
- Podjazdy 65m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Wielkanoc w Norwegii
Wielkanocne zwyczaje w Norwegii
Påskeegg - czyli wielkanocne jajo
Święta Wielkanocne w Norwegii obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. O ile Boże Narodzenie jako tako przypomina polskie, to Wielkanoc absolutnie nie.
Jedną z tradycji jest kupowanie bliskim wielkanocnego jaja, dużego papierowego jaja, wypełnionwgo wszelkimi możliwymi słodkościami. Czekoladkami o różnych smakach, obowiązkowo o smaku anyżowym (lakris), żelkami, batonami, marcepanowymi kulkami. Po prostu szał słodyczy. A wynika to z tego, że dzieci w Norwegii dostają słodycze bardzo rzadko, raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty. W czasie Wielkanocy panuje dyspenza!!
Påske skitur - wielkanocne narty
Święta w Norwegi zaczynają się w środę, ok. godz. 12.00. Wtedy wszyscy wychodzą legalnie z pracy, jeśli ktoś pracuje dłużej, to już są nadgoziny. Co niektórzy przychodzą do pracy już spakowani, by zaraz po pracy wyruszyć w góry. Inni mają jeszcze pół dnia by przygotować się do górksich wycieczek. Wszyscy bowiem wyruszają tłumnie w góry by jeździć na nartach.
Tradycją jest kilkudniowa wycieczka na nartach biegowych od hytty do hytty (domki m.in w górach, w których turyści mogą się zatrzymać na nocleg – dotyczy to domków obsługiwanych przez tzw. Związek Turystyczny – Turistforening.
Na specjalnej stronie można znależć hytty na zaplanowanej drodze. Ludziska idą z jednej hytty do drugiej, cały czas spędzając w drodze na nartach. W tym roku pogoda jest wyjątkowo piękna, cały czas słońce, więc wszyscy się pewno ”zesmalą” na machoń.
Hytty są albo obsłgiwane (betjente) albo stoją sobie same, a turyści dostają się do nich bo są otwarte cały czas, albo dysponują kluczem (uniwersalnym do wszytksich hytt, dostępnych dla członków w każdym biurze turystycznym). Te nieobsługiwane są pozostawione tylko turystom. I tu musze przyznać, że kultura jest wspaniała. Wszyscy, którzy przybywają do hytty mają obowiązek napalić w kominku, by było ciepło. Jedzenie jest w magazynku, hytty wyposażone są w kuchenki, gdzie kążdy może sobie zrobić jedzenie. Jedyne co trzeba to śpiworek i można się położyć odpocząć, cesto gęsto spędzając jednak czas na pogaduchach i imprezkach z innymi przybywającymi. Rano po pobycie, każdy sprząta po sobie, by następni mieli czysto i przyjemnie. Zostaw hyytę tak, jak byś chciał ją zastać – popularne hasło w ubikacjach w Polsce (do którego nikt się nie stosuje), jest tutaj brane całkowicie poważnie i wszyscy grzecznie po sobie sprzątają.
Jutro wpisu ciąg dalszy a w nim o wielkanocnych kryminałach i zagadkach.
Påskeegg - czyli wielkanocne jajo
Święta Wielkanocne w Norwegii obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. O ile Boże Narodzenie jako tako przypomina polskie, to Wielkanoc absolutnie nie.
Jedną z tradycji jest kupowanie bliskim wielkanocnego jaja, dużego papierowego jaja, wypełnionwgo wszelkimi możliwymi słodkościami. Czekoladkami o różnych smakach, obowiązkowo o smaku anyżowym (lakris), żelkami, batonami, marcepanowymi kulkami. Po prostu szał słodyczy. A wynika to z tego, że dzieci w Norwegii dostają słodycze bardzo rzadko, raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty. W czasie Wielkanocy panuje dyspenza!!
Påske skitur - wielkanocne narty
Święta w Norwegi zaczynają się w środę, ok. godz. 12.00. Wtedy wszyscy wychodzą legalnie z pracy, jeśli ktoś pracuje dłużej, to już są nadgoziny. Co niektórzy przychodzą do pracy już spakowani, by zaraz po pracy wyruszyć w góry. Inni mają jeszcze pół dnia by przygotować się do górksich wycieczek. Wszyscy bowiem wyruszają tłumnie w góry by jeździć na nartach.
Tradycją jest kilkudniowa wycieczka na nartach biegowych od hytty do hytty (domki m.in w górach, w których turyści mogą się zatrzymać na nocleg – dotyczy to domków obsługiwanych przez tzw. Związek Turystyczny – Turistforening.
Na specjalnej stronie można znależć hytty na zaplanowanej drodze. Ludziska idą z jednej hytty do drugiej, cały czas spędzając w drodze na nartach. W tym roku pogoda jest wyjątkowo piękna, cały czas słońce, więc wszyscy się pewno ”zesmalą” na machoń.
Hytty są albo obsłgiwane (betjente) albo stoją sobie same, a turyści dostają się do nich bo są otwarte cały czas, albo dysponują kluczem (uniwersalnym do wszytksich hytt, dostępnych dla członków w każdym biurze turystycznym). Te nieobsługiwane są pozostawione tylko turystom. I tu musze przyznać, że kultura jest wspaniała. Wszyscy, którzy przybywają do hytty mają obowiązek napalić w kominku, by było ciepło. Jedzenie jest w magazynku, hytty wyposażone są w kuchenki, gdzie kążdy może sobie zrobić jedzenie. Jedyne co trzeba to śpiworek i można się położyć odpocząć, cesto gęsto spędzając jednak czas na pogaduchach i imprezkach z innymi przybywającymi. Rano po pobycie, każdy sprząta po sobie, by następni mieli czysto i przyjemnie. Zostaw hyytę tak, jak byś chciał ją zastać – popularne hasło w ubikacjach w Polsce (do którego nikt się nie stosuje), jest tutaj brane całkowicie poważnie i wszyscy grzecznie po sobie sprzątają.
Jutro wpisu ciąg dalszy a w nim o wielkanocnych kryminałach i zagadkach.
- DST 10.19km
- Teren 2.30km
- Czas 00:39
- VAVG 15.68km/h
- VMAX 26.60km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 158 ( 84%)
- HRavg 132 ( 70%)
- Kalorie 338kcal
- Podjazdy 82m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 marca 2013
Kategoria Do i z pracy, Nie warte uwagi ;)
Standardzik
Do pracusi...
W następnym odcinku co nieco o zwyczajach Wielkanocnych w Norwegii!!
W następnym odcinku co nieco o zwyczajach Wielkanocnych w Norwegii!!
- DST 10.01km
- Teren 1.20km
- Czas 00:32
- VAVG 18.77km/h
- VMAX 31.50km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 155 ( 83%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie 249kcal
- Podjazdy 69m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 marca 2013
Kategoria Ciekawe i niepospolite miejsca, NORWAY
Hagland festning
Dalej popedałowałyśmy na północ w kierunku Hagland. Głównym celem było poszukiwanie keszy w okolicach starych, wojennych zabudowań militarnych.
Hagland to twierdza położona 12,5 km na północ od Haugesund, która składała się z 4 dział armatnich kalibru 15 cm.
Fortyfikacja została zbudowana przez Niemców w czasie II wojny światowej, budowa rozpoczęła się w 1940 roku i cały czas były tam prowadzone prace, dopóki Niemcy nie opuścili miejsca w Zielone Świątki 1945.
A oto co na temat budowy fortu opowiadał nieżyjący już Arill Eidesen, który był bratem Eivinda, kapitana organizacji militarnej Milorg.
Poniżej trochę fragmentaryczna i chaotyczna wzmianka o kulisach powstawania fortu.
"Niemcy przyjechali w sprawie oględzin okolicy 18 lub 19 maja 1940. My (z rodzina) byliśmy na torfowiskach, kiedy grupa oficerów niemieckich przyszła w ich wysokich czapkach.
Byli nieco zszokowani z powodu wybudowanych rowów, które zrobiono w związku z uprawą rolną na południe od Dalsåkeren – Niemcy myśleli, że to okopy.
Budowę drogi do fortu rozpoczęto 1 czerwca 1940 roku. Droga została zbudowana przez Røthing (ówczesnego wykonawcę - przyp.tłum, czyli mój).
Niemcy nie byli oczywiście dobrze przyjęci, ale ogólnie zachowywali się bardzo poprawnie w tej okolicy. Podczas budowy mieszkali najpierw w kaplicy i w namiotach. Koszary zostały wybudowane z prefabrykowanych materiałów z miasta (Haugesund) i stanęły w pełni gotowe zimą 1940/41.
Obóz był przedstawiany jak ładne żółte domy wiejskie i zielonymi listwami, pięknymi ogrodami warzywnymi, trawnikami i fontanną. Kamuflaż był pomalowany a drogi pokryte i gotowe w ok. 1942.
Niemcy jeździli dookoła na dużych Fordach, a myśmy je nazywali samochodami fińskimi. Posadzili też i hodowali ziemniaki na kilku polach w Nyland i mieli nawet 4-5 świń w miejscu gdzie było bardziej zielono, po drodze do Bokshavn. Nam pozwolono tylko uprawiać rośliny na wschód od Kvednavatnet”.
Tłumaczem dla Niemców był Bleivik. Tłumaczem był jednak trochę kiepskim, ale późnej okazało się, że był podwójnym agentem i zaraz po wojnie ale wyjechał do USA".
A oto co składało się na fort:
Fort miał dwadzieścia budynków koszarowych stanowisk i dwadzieścia bunkrów ze stanowiskami strzelniczymi. W przypadku budynków, można wspomnieć: barak biurowy, barak szpitalny z trzynastoma łóżek, koszary straży z warsztatem szewskim i jedenastoma kojami, areszt z 4 celami, stację pomp i własny zbiornik wodny. Zbiornik wodny nadal istnieje. Ponadto, istniały dwie wiaty/przechowywalnie, dziesięć magazynów, oraz pomieszczeń mieszkalnych z czterema sypialniami i dziewięcioma kojami, garaż na 26 x 8 m. Ponadto koszary piechoty z dwunastoma sypialniami i salonem, pomieszczenie jadalne z kuchnią, dwie jadalnie z salonami, warsztat z sypialnią, łaźnia z jedną sypialni, i kilka innych baraków mieszkalnych.
Na platformie jednego z dział artyleryjskich jest obecenie zbudowane miejsce do grillowania w przepieknych okolicznościach natury i pięknym widokiem na Morze Północne.
Ciekawe okazały się także dziwnie ustawione półmetrowej i metrowej wysokości kamienie, strzegące wjazdu na teren fortu. Ustawione były nietypowo, jeden przy drugim jak ciasno ułożone nagrobki.
Już później doczytałam sobie, że to były… „zęby Hitlera”. Spiczasto zakończone kamienie były po prostu rodzajem przeszkody w razie najazdu obcych czołgów i „zęby Hitlera” miały je po prostu zatrzymać.
Zęby Hitlera
Nie miałyśmy zbytnio czasu, by obejść wszystko, ale postanowiłyśmy odwiedzić tylko wieżę dowódczą stojącą na wzniesieniu i górującą na całym fortem.
Bunkier zawierał duży pokój z miejscem dla 12 osób, pokój dla obozowego systemu telefonicznego i sala radiowego nadajnika i odbiornika. Wieża była również wyposażona wielki dalmierz stereo (prawie 6 m).
Obok wieży stoją teraz dwa wielkie kadzie do kąpieli na zewnątrz. Dla amatorów gorących kąpieli w środku zimy na przykład.
Wieża komandorska
Plan wieży dowódczej
A teraz rozrywka
Niestety trochę się już spieszyłyśmy a stanie bez ruchu i robienie fotek groziło atakiem spazmów z zimna, więc dokładnej fotograficznej dokumentacji miejsca nie posiadam. Ale uzupełnię kiedyś, bo tam na pewno wrócę!!
Hagland to twierdza położona 12,5 km na północ od Haugesund, która składała się z 4 dział armatnich kalibru 15 cm.
Fortyfikacja została zbudowana przez Niemców w czasie II wojny światowej, budowa rozpoczęła się w 1940 roku i cały czas były tam prowadzone prace, dopóki Niemcy nie opuścili miejsca w Zielone Świątki 1945.
A oto co na temat budowy fortu opowiadał nieżyjący już Arill Eidesen, który był bratem Eivinda, kapitana organizacji militarnej Milorg.
Poniżej trochę fragmentaryczna i chaotyczna wzmianka o kulisach powstawania fortu.
"Niemcy przyjechali w sprawie oględzin okolicy 18 lub 19 maja 1940. My (z rodzina) byliśmy na torfowiskach, kiedy grupa oficerów niemieckich przyszła w ich wysokich czapkach.
Byli nieco zszokowani z powodu wybudowanych rowów, które zrobiono w związku z uprawą rolną na południe od Dalsåkeren – Niemcy myśleli, że to okopy.
Budowę drogi do fortu rozpoczęto 1 czerwca 1940 roku. Droga została zbudowana przez Røthing (ówczesnego wykonawcę - przyp.tłum, czyli mój).
Niemcy nie byli oczywiście dobrze przyjęci, ale ogólnie zachowywali się bardzo poprawnie w tej okolicy. Podczas budowy mieszkali najpierw w kaplicy i w namiotach. Koszary zostały wybudowane z prefabrykowanych materiałów z miasta (Haugesund) i stanęły w pełni gotowe zimą 1940/41.
Obóz był przedstawiany jak ładne żółte domy wiejskie i zielonymi listwami, pięknymi ogrodami warzywnymi, trawnikami i fontanną. Kamuflaż był pomalowany a drogi pokryte i gotowe w ok. 1942.
Niemcy jeździli dookoła na dużych Fordach, a myśmy je nazywali samochodami fińskimi. Posadzili też i hodowali ziemniaki na kilku polach w Nyland i mieli nawet 4-5 świń w miejscu gdzie było bardziej zielono, po drodze do Bokshavn. Nam pozwolono tylko uprawiać rośliny na wschód od Kvednavatnet”.
Tłumaczem dla Niemców był Bleivik. Tłumaczem był jednak trochę kiepskim, ale późnej okazało się, że był podwójnym agentem i zaraz po wojnie ale wyjechał do USA".
A oto co składało się na fort:
Fort miał dwadzieścia budynków koszarowych stanowisk i dwadzieścia bunkrów ze stanowiskami strzelniczymi. W przypadku budynków, można wspomnieć: barak biurowy, barak szpitalny z trzynastoma łóżek, koszary straży z warsztatem szewskim i jedenastoma kojami, areszt z 4 celami, stację pomp i własny zbiornik wodny. Zbiornik wodny nadal istnieje. Ponadto, istniały dwie wiaty/przechowywalnie, dziesięć magazynów, oraz pomieszczeń mieszkalnych z czterema sypialniami i dziewięcioma kojami, garaż na 26 x 8 m. Ponadto koszary piechoty z dwunastoma sypialniami i salonem, pomieszczenie jadalne z kuchnią, dwie jadalnie z salonami, warsztat z sypialnią, łaźnia z jedną sypialni, i kilka innych baraków mieszkalnych.
Na platformie jednego z dział artyleryjskich jest obecenie zbudowane miejsce do grillowania w przepieknych okolicznościach natury i pięknym widokiem na Morze Północne.
Ciekawe okazały się także dziwnie ustawione półmetrowej i metrowej wysokości kamienie, strzegące wjazdu na teren fortu. Ustawione były nietypowo, jeden przy drugim jak ciasno ułożone nagrobki.
Już później doczytałam sobie, że to były… „zęby Hitlera”. Spiczasto zakończone kamienie były po prostu rodzajem przeszkody w razie najazdu obcych czołgów i „zęby Hitlera” miały je po prostu zatrzymać.
Zęby Hitlera
Nie miałyśmy zbytnio czasu, by obejść wszystko, ale postanowiłyśmy odwiedzić tylko wieżę dowódczą stojącą na wzniesieniu i górującą na całym fortem.
Bunkier zawierał duży pokój z miejscem dla 12 osób, pokój dla obozowego systemu telefonicznego i sala radiowego nadajnika i odbiornika. Wieża była również wyposażona wielki dalmierz stereo (prawie 6 m).
Obok wieży stoją teraz dwa wielkie kadzie do kąpieli na zewnątrz. Dla amatorów gorących kąpieli w środku zimy na przykład.
Wieża komandorska
Plan wieży dowódczej
A teraz rozrywka
Niestety trochę się już spieszyłyśmy a stanie bez ruchu i robienie fotek groziło atakiem spazmów z zimna, więc dokładnej fotograficznej dokumentacji miejsca nie posiadam. Ale uzupełnię kiedyś, bo tam na pewno wrócę!!
- DST 10.90km
- Teren 4.10km
- Czas 01:09
- VAVG 9.48km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura -3.0°C
- HRmax 150 ( 80%)
- HRavg 111 ( 59%)
- Kalorie 288kcal
- Podjazdy 82m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 marca 2013
Kategoria Ciekawe i niepospolite miejsca, Do i z pracy, NORWAY
Zatoka Bleivik
Zarejestrowane kilometry to kilometry pracowo-domowe, ale opowieść z innej beczki. Z wycieczki, która odbyła się dzień później. Postanowiłam jednak rozłożyć ją na dwa wpisy. Dzisiaj część pierwsza.
To był na szybko planowany wypad geocachingowy. Przepiękna słoneczna pogoda z nieco małym minusikem z powodu temperatury.
W towarzystwie kumpeli zarzuciłyśmy rowery na samochodowy bagażnik i ruszyłyśmy kawałek na północ. Pomoc samochodowa była tylko po to by ominąć samochodowy ruch i zaoszczędzić siły i ciepłotę na „keszowanie”.
Wjazd na drogę prowadzącą do latarni
Jednak najpierw trafiłyśmy w okolice zatoki Bleivik. Droga dojazdowa prowadziła delikatnie pod górę, wśród szarawych skał, przywodzących na myśł iście księżycowy krajobraz.
Na pierwszy ogień dotarłyśmy do małej, zautomatyzowanej latarni morskiej. Droga pod górę urozmaicona była betonowymi resztkami znajdujących się tam za czasów wojny budynków. Szczerze się potem uśmiałam, jak zobaczyłam ich opis w internecie. My myślałyśmy, że ktoś nie dokończył budowy jakiś domków letniskowych, wszak fundamenty sterczały, zarysy pokoi, schodki… Potem okazało się, że były to resztki zabudowań obsługujących stacjonujący oddział artylerii. Wśród nich miał być garaż, barak mieszkalny z 4 pokojami i 8 miejscami do spania, osobno kuchnia z jadalnią oraz bunkier na amunicję.
Tu był garaż
A tu barako=bunkier mieszkalny
Na szczycie stała latarnia a prócz niej, stojącej wyniośle na szczycie obok panelu baterii słonecznej, w dole ukazała się oczom platforma armatnia, zanurzona w betonowej obudowie. Tam też stało działo armatnie kalibru 5 cm. Pośród szarych skał betonowa fortyfikacja nie rzucała się pewno w oczy z morza. Maskowanie pełne. Obok znajdowało się stanowisko obserwacyjne na bardziej rozbudowany fort artyleryjski leżący na północ.
Stanowisko obserwacyjne
Platforma armatnia
Tu stało działo kalibru 5 cm
... i od środka
Stara zachowana niemiecka mapa okolicznych umocnień
Po znalezieniu kesza, cyknięciu zdjęć i krótkim polegiwaniu na słońcu czas było jechać dalej. O dużym forcie w następnym wpisie!!
To był na szybko planowany wypad geocachingowy. Przepiękna słoneczna pogoda z nieco małym minusikem z powodu temperatury.
W towarzystwie kumpeli zarzuciłyśmy rowery na samochodowy bagażnik i ruszyłyśmy kawałek na północ. Pomoc samochodowa była tylko po to by ominąć samochodowy ruch i zaoszczędzić siły i ciepłotę na „keszowanie”.
Wjazd na drogę prowadzącą do latarni
Jednak najpierw trafiłyśmy w okolice zatoki Bleivik. Droga dojazdowa prowadziła delikatnie pod górę, wśród szarawych skał, przywodzących na myśł iście księżycowy krajobraz.
Na pierwszy ogień dotarłyśmy do małej, zautomatyzowanej latarni morskiej. Droga pod górę urozmaicona była betonowymi resztkami znajdujących się tam za czasów wojny budynków. Szczerze się potem uśmiałam, jak zobaczyłam ich opis w internecie. My myślałyśmy, że ktoś nie dokończył budowy jakiś domków letniskowych, wszak fundamenty sterczały, zarysy pokoi, schodki… Potem okazało się, że były to resztki zabudowań obsługujących stacjonujący oddział artylerii. Wśród nich miał być garaż, barak mieszkalny z 4 pokojami i 8 miejscami do spania, osobno kuchnia z jadalnią oraz bunkier na amunicję.
Tu był garaż
A tu barako=bunkier mieszkalny
Na szczycie stała latarnia a prócz niej, stojącej wyniośle na szczycie obok panelu baterii słonecznej, w dole ukazała się oczom platforma armatnia, zanurzona w betonowej obudowie. Tam też stało działo armatnie kalibru 5 cm. Pośród szarych skał betonowa fortyfikacja nie rzucała się pewno w oczy z morza. Maskowanie pełne. Obok znajdowało się stanowisko obserwacyjne na bardziej rozbudowany fort artyleryjski leżący na północ.
Stanowisko obserwacyjne
Platforma armatnia
Tu stało działo kalibru 5 cm
... i od środka
Stara zachowana niemiecka mapa okolicznych umocnień
Po znalezieniu kesza, cyknięciu zdjęć i krótkim polegiwaniu na słońcu czas było jechać dalej. O dużym forcie w następnym wpisie!!
- DST 9.01km
- Teren 2.10km
- Czas 00:34
- VAVG 15.90km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura -3.0°C
- HRmax 154 ( 82%)
- HRavg 123 ( 66%)
- Kalorie 250kcal
- Podjazdy 45m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Muminkowo
Muminkowo
Na Gwiazdkę 2012 dostałam od siostry tom pierwszy opowieści o Muminkach. „Stara” jestem i sentymentalna, ale „W dolinie Muminków” było moją pierwszą przeczytaną książką w wieku lat 5. A gruba była!!
Teraz czytam po raz kolejny wszystkie po kolei i łezka się w oku kręci. Od teraz będę zapodawać zawsze małe cytaty z moich ulubionych Muminków.
A oto pierwszy:
„Po jakimś czasie Muminek poczuł niepokój i szeptem zapytał Mamę, czy według niej są tu jakieś niebezpieczne zwierzęta”
[i tu Mama Muminka „stanęła na wysokości zadania”, zdjąć ze swojego ukochanego synka wszelkie obawy, he, he]
„ – Raczej nie – odpowiedziała – ale może idźmy trochę szybciej. Mam nadzieję, że jesteśmy tacy mali, że jeśli pojawi się coś niebezpiecznego, to nas nie zauważy”.
Na cześć Muminków i dziecięcej przygody z nimi zdjęcie!! Muminki na szczytach Alp!!
Na Gwiazdkę 2012 dostałam od siostry tom pierwszy opowieści o Muminkach. „Stara” jestem i sentymentalna, ale „W dolinie Muminków” było moją pierwszą przeczytaną książką w wieku lat 5. A gruba była!!
Teraz czytam po raz kolejny wszystkie po kolei i łezka się w oku kręci. Od teraz będę zapodawać zawsze małe cytaty z moich ulubionych Muminków.
A oto pierwszy:
„Po jakimś czasie Muminek poczuł niepokój i szeptem zapytał Mamę, czy według niej są tu jakieś niebezpieczne zwierzęta”
[i tu Mama Muminka „stanęła na wysokości zadania”, zdjąć ze swojego ukochanego synka wszelkie obawy, he, he]
„ – Raczej nie – odpowiedziała – ale może idźmy trochę szybciej. Mam nadzieję, że jesteśmy tacy mali, że jeśli pojawi się coś niebezpiecznego, to nas nie zauważy”.
Na cześć Muminków i dziecięcej przygody z nimi zdjęcie!! Muminki na szczytach Alp!!
- DST 9.02km
- Teren 2.10km
- Czas 00:33
- VAVG 16.40km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 152 ( 81%)
- HRavg 137 ( 73%)
- Kalorie 251kcal
- Podjazdy 57m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze