Wpisy archiwalne w kategorii
Do i z pracy
Dystans całkowity: | 1096.85 km (w terenie 146.80 km; 13.38%) |
Czas w ruchu: | 58:41 |
Średnia prędkość: | 18.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.20 km/h |
Suma podjazdów: | 5724 m |
Maks. tętno maksymalne: | 166 (89 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (77 %) |
Suma kalorii: | 15954 kcal |
Liczba aktywności: | 91 |
Średnio na aktywność: | 12.05 km i 0h 39m |
Więcej statystyk |
Piątek, 4 kwietnia 2014
Kategoria Do i z pracy
Dom-praca-dom
Standardzik.
- DST 9.00km
- Teren 1.20km
- Czas 00:29
- VAVG 18.62km/h
- VMAX 26.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 149 ( 80%)
- HRavg 124 ( 66%)
- Kalorie 300kcal
- Podjazdy 62m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 kwietnia 2014
Kategoria Do i z pracy
Dom-praca-dom
Komentarza brak z braku myśli.
- DST 9.00km
- Teren 1.20km
- Czas 00:27
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 27.10km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 153 ( 82%)
- HRavg 79 ( 42%)
- Kalorie 301kcal
- Podjazdy 61m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 marca 2014
Kategoria Do i z pracy
Dom-praca-dom
4 dzień roku, w którym transportowałam się do pracy rowerem. Kiepsko...
- DST 9.00km
- Teren 1.20km
- Czas 00:28
- VAVG 19.29km/h
- VMAX 26.30km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 156 ( 83%)
- HRavg 139 ( 74%)
- Kalorie 399kcal
- Podjazdy 56m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 października 2013
Kategoria Do i z pracy, Skrzynki pocztowe w Norwegii
Dom-praca-dom
Po drodze z pracusi kółeczko do sklepu.
- DST 10.41km
- Teren 1.30km
- Czas 00:38
- VAVG 16.44km/h
- VMAX 34.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 258kcal
- Podjazdy 75m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 września 2013
Kategoria Do i z pracy, Skrzynki pocztowe w Norwegii, Z cytatami
Dom-praca-dom
A nic ciekawego jak zwykle zresztą w drodze do roboty...
Ostatnio stałam się fanką cytatów z różnych pożeranych książek, a oto jeden z "Piskowej Góry" J. Bator:
"Kiełbaski? Pytał wuj Franciszek i podtykał mu pod nos kawałek suchej pachnącej jałowcem [...] Gdy Stefan otwierał usta jak najszerzej, by dużo się zmieściło [...] gdy już czuł smak śliskiej od tłuszczu kiełbasy, grube jak konar ramię cofało się. Nie dla psa kiełbasy, tylko gówno bez okrasy! Od takiego śmiechu drżały szyby obsrane przez muchy i wyły psy, od takiego śmiechu wypadały z gniazd bociany, zakalec robił się w chlebie i ścinało mleko".
I skrzyneczkę mogę zapodać.
Ostatnio stałam się fanką cytatów z różnych pożeranych książek, a oto jeden z "Piskowej Góry" J. Bator:
"Kiełbaski? Pytał wuj Franciszek i podtykał mu pod nos kawałek suchej pachnącej jałowcem [...] Gdy Stefan otwierał usta jak najszerzej, by dużo się zmieściło [...] gdy już czuł smak śliskiej od tłuszczu kiełbasy, grube jak konar ramię cofało się. Nie dla psa kiełbasy, tylko gówno bez okrasy! Od takiego śmiechu drżały szyby obsrane przez muchy i wyły psy, od takiego śmiechu wypadały z gniazd bociany, zakalec robił się w chlebie i ścinało mleko".
I skrzyneczkę mogę zapodać.
- DST 9.01km
- Teren 1.10km
- Czas 00:32
- VAVG 16.89km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 19.0°C
- Kalorie 185kcal
- Podjazdy 62m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2013
Kategoria Do i z pracy, Z cytatami, Skrzynki pocztowe w Norwegii
Taoizm i sperma
Dzisiaj powrót do rzeczywistości, czas zostawić Dominikanę, zostawić resztki Polski i wrócić do Haugesund. Wczoraj powiało, zawiało a dziś piękna pogoda, szkoda tylko że ja muszę siedzieć na dyżurze… A jutro ma lać…
Porządnie lać, strugami… No cóż, pojeżdżę kiedy indziej.
Oprócz dawno nie publikowanych skrzyneczek (jak zawsze ukłonik w stronę WrocNama :)) podzielę się wyjątkiem z genialnej mim zdaniem książki Erica Weinera (dla surfa – komercjusza).
Otóż owy Eric, jakiś tam neurotyczny (ale za to piszący z humorem)dziennikarzyna i pisarzyna w książce pt: „Poznam sympatycznego Boga” odwiedza w różnych miejscach, wyznawców równie różnych wyznań. Uprzedzam, że to żadna tam książka o nawróceniu!!
W jednym z rozdziałów opisuje swoją przygodę z taoizmem – „Energia jest wieczną rozkoszą” zaczyna cytując niejakiego Williama Blake. „Chiński poeta nigdy by tego tak nie ujął; tego typu stwierdzenie byłoby dla niego oczywiste. Dla Chińczyków energia jest życiem. Słowem [i]qi określają rozkoszną życiową energię, która wprawia nas w ruch i otacza. Bez qi jesteśmy niczym”.
Udaje się on więc do jednego ze znawców taoizmu, by dowiedzieć się czegoś więcej o qi.
Uwaga, nadchodzi cytat rozmowy, dzieci mogą iść do łóżek i nie czytać.
„- Czym jest dokładnie qi – pytam.
- To siła, spójna energia. Parę razy ją widziałem i…
- Moment! Widziałeś qi? Naprawdę?
- Tak, dwukrotnie.
- Niesamowite. I jak wyglądało?
- Jak świetlista sperma, rozjarzona sperma, wszędzie wokół mnie. Jakbym był na haju.
- Żeby było niedomówień. Bill, nie chcę cię o nic oskarżać, ale nie byłeś wtedy na haju?
- Nie. To się działo w buddyjskim klasztorze.
Jestem w szoku. Mam przed sobą kogoś, kto na własne oczy widział qi.
- Opisz mi je.
- Wyobraź sobie, że wokół ciebie unosi się sperma. Ma zwyczajny kształt spermy, ale z małymi żaróweczkami w środku.
Próbuję to sobie zwizualizować, ale mi to nie wychodzi. Z żarówkami jakoś sobie radzę, ale koncepcja fruwającej spermy mnie przerasta.
Bill znowu dolewa herbaty.
- Przestraszyłeś się tej żarówiastej spermy? – pytam.
- Nie, byłem tylko zdezorientowany. Później zagadnąłem o to kilku taoistów, a oni powiedzieli: „A, to qi. Zazwyczaj jest niewidzialna, ale czasem można je dostrzec”.
Uśmiałam się do rozpuku, jak przy całej książce zresztą. Kiedys tam może więcej cytatów!!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zdjęcia nijak się mają do zawartości wpisu, ale niestety nie dysponuję zdjęciem "spermiastej" energii qi!!!
Skrzynka wiewiórkowa
Skrzynka Kubusiowa
Porządnie lać, strugami… No cóż, pojeżdżę kiedy indziej.
Oprócz dawno nie publikowanych skrzyneczek (jak zawsze ukłonik w stronę WrocNama :)) podzielę się wyjątkiem z genialnej mim zdaniem książki Erica Weinera (dla surfa – komercjusza).
Otóż owy Eric, jakiś tam neurotyczny (ale za to piszący z humorem)dziennikarzyna i pisarzyna w książce pt: „Poznam sympatycznego Boga” odwiedza w różnych miejscach, wyznawców równie różnych wyznań. Uprzedzam, że to żadna tam książka o nawróceniu!!
W jednym z rozdziałów opisuje swoją przygodę z taoizmem – „Energia jest wieczną rozkoszą” zaczyna cytując niejakiego Williama Blake. „Chiński poeta nigdy by tego tak nie ujął; tego typu stwierdzenie byłoby dla niego oczywiste. Dla Chińczyków energia jest życiem. Słowem [i]qi określają rozkoszną życiową energię, która wprawia nas w ruch i otacza. Bez qi jesteśmy niczym”.
Udaje się on więc do jednego ze znawców taoizmu, by dowiedzieć się czegoś więcej o qi.
Uwaga, nadchodzi cytat rozmowy, dzieci mogą iść do łóżek i nie czytać.
„- Czym jest dokładnie qi – pytam.
- To siła, spójna energia. Parę razy ją widziałem i…
- Moment! Widziałeś qi? Naprawdę?
- Tak, dwukrotnie.
- Niesamowite. I jak wyglądało?
- Jak świetlista sperma, rozjarzona sperma, wszędzie wokół mnie. Jakbym był na haju.
- Żeby było niedomówień. Bill, nie chcę cię o nic oskarżać, ale nie byłeś wtedy na haju?
- Nie. To się działo w buddyjskim klasztorze.
Jestem w szoku. Mam przed sobą kogoś, kto na własne oczy widział qi.
- Opisz mi je.
- Wyobraź sobie, że wokół ciebie unosi się sperma. Ma zwyczajny kształt spermy, ale z małymi żaróweczkami w środku.
Próbuję to sobie zwizualizować, ale mi to nie wychodzi. Z żarówkami jakoś sobie radzę, ale koncepcja fruwającej spermy mnie przerasta.
Bill znowu dolewa herbaty.
- Przestraszyłeś się tej żarówiastej spermy? – pytam.
- Nie, byłem tylko zdezorientowany. Później zagadnąłem o to kilku taoistów, a oni powiedzieli: „A, to qi. Zazwyczaj jest niewidzialna, ale czasem można je dostrzec”.
Uśmiałam się do rozpuku, jak przy całej książce zresztą. Kiedys tam może więcej cytatów!!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zdjęcia nijak się mają do zawartości wpisu, ale niestety nie dysponuję zdjęciem "spermiastej" energii qi!!!
Skrzynka wiewiórkowa
Skrzynka Kubusiowa
- DST 10.01km
- Teren 1.20km
- Czas 00:39
- VAVG 15.40km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 223kcal
- Podjazdy 72m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 kwietnia 2013
Kategoria Do i z pracy
Retrospekcja
A dzisiaj garść wspomnień…
Przejrzałam bloga i co się okazało? Z kart historii rowerowej.
1 kwietnia 2008 pojechałam na rowerze po raz pierwszy do pracy, w te i nazad zrobiło się ponad 24 km. A teraz zaledwie 9… mam w dwie strony...ależ ja byłam natchniona.
3 kwietnia 2009 zainaugurowałam sezon rowerowy już na obczyźnie, w Norwegii. Moja pierwsza wycieczka odbyła się w okolice lasu Moskenheim. Trzeba będzie wydobyć jeszcze jakieś nie obublikowane zdjęcia.
5 kwietnia roku sławnego 2008, a była to sobota 5 lat temu, wybrałam się na pierwszą wyprawę geocachingową.
5 kwietnia 2009, w Norwegii, zaliczyłam kawałek szlaku Morza Północnego. Jejku, jakie ja nedzne zdjęcia robiłam!!
To zdjęcie z 5 kwietnia 2009, po odnowieniu :). Trawka już zielona była
To też z 5 kwietnia 2008, odświeżone
Ale tak serio, jakby tych zdjęć nie poprawiać to większość była denna, skasowałam ponad połowę tych, które napstrykałam.
A teraz dwa tygodnie przerwy w Bikestatsie, zagramaniczne wojaże!!! Witaj Dominikano :)
Przejrzałam bloga i co się okazało? Z kart historii rowerowej.
1 kwietnia 2008 pojechałam na rowerze po raz pierwszy do pracy, w te i nazad zrobiło się ponad 24 km. A teraz zaledwie 9… mam w dwie strony...ależ ja byłam natchniona.
3 kwietnia 2009 zainaugurowałam sezon rowerowy już na obczyźnie, w Norwegii. Moja pierwsza wycieczka odbyła się w okolice lasu Moskenheim. Trzeba będzie wydobyć jeszcze jakieś nie obublikowane zdjęcia.
5 kwietnia roku sławnego 2008, a była to sobota 5 lat temu, wybrałam się na pierwszą wyprawę geocachingową.
5 kwietnia 2009, w Norwegii, zaliczyłam kawałek szlaku Morza Północnego. Jejku, jakie ja nedzne zdjęcia robiłam!!
To zdjęcie z 5 kwietnia 2009, po odnowieniu :). Trawka już zielona była
To też z 5 kwietnia 2008, odświeżone
Ale tak serio, jakby tych zdjęć nie poprawiać to większość była denna, skasowałam ponad połowę tych, które napstrykałam.
A teraz dwa tygodnie przerwy w Bikestatsie, zagramaniczne wojaże!!! Witaj Dominikano :)
- DST 20.20km
- Teren 3.90km
- Czas 01:04
- VAVG 18.94km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 157 ( 84%)
- HRavg 128 ( 68%)
- Kalorie 703kcal
- Podjazdy 101m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 kwietnia 2013
Kategoria Do i z pracy
Zima w dolinie Muminków
Zima w dolinie Mumnków…
Jak się czyta te wszystkie wpisy tutaj, słucha narzekania rodziny na to, że zimno, ogląda widomości z ojczyzny za granicą, o tym śniegu, minusach na słupku, zawiejach i zamieciach, o wielkanocnych balwankach zamias barankach, to włos się jeży…
I na myśl przychodzi tylko Buka…
„Bukę widział tylko jeden raz jedyny raz” było to owej sierpniowej nocy dawno temu. Zimna jak lód i szara siedziała skulona w cieniu bzów i tylko patrzyła na nich. Ale jak patrzyła! A kiedy odeszła cicho, okazało się, że w tym miejscu, gdzie siedziała, ziemia zamarzła.
Muminek zastanawiał się przez chwilę, czy zima w rzeczy samej nie jest wynikiem tego, że dziesięć tysięcy Buk siedziało na ziemi”.
A tak a propos, 24% moich znajomych nie ruszyło się na rower tego roku…
Wczorajszy kotek
Taaa, a tutaj kwiatek z polskim akcentem. Objaśnienie po polsku, obok norweskiego. Jakby któryś z Polaków nie rozumiał do czego służy kontener.
Jak się czyta te wszystkie wpisy tutaj, słucha narzekania rodziny na to, że zimno, ogląda widomości z ojczyzny za granicą, o tym śniegu, minusach na słupku, zawiejach i zamieciach, o wielkanocnych balwankach zamias barankach, to włos się jeży…
I na myśl przychodzi tylko Buka…
„Bukę widział tylko jeden raz jedyny raz” było to owej sierpniowej nocy dawno temu. Zimna jak lód i szara siedziała skulona w cieniu bzów i tylko patrzyła na nich. Ale jak patrzyła! A kiedy odeszła cicho, okazało się, że w tym miejscu, gdzie siedziała, ziemia zamarzła.
Muminek zastanawiał się przez chwilę, czy zima w rzeczy samej nie jest wynikiem tego, że dziesięć tysięcy Buk siedziało na ziemi”.
A tak a propos, 24% moich znajomych nie ruszyło się na rower tego roku…
Wczorajszy kotek
Taaa, a tutaj kwiatek z polskim akcentem. Objaśnienie po polsku, obok norweskiego. Jakby któryś z Polaków nie rozumiał do czego służy kontener.
- DST 11.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:34
- VAVG 19.41km/h
- VMAX 29.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 145 ( 77%)
- HRavg 124 ( 66%)
- Kalorie 251kcal
- Podjazdy 54m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 kwietnia 2013
Kategoria Do i z pracy
Tajemnicza hytta
Ach ten świat jest niesamowity!!
Wczoraj jeszcze pisałam o tajemniczej i opuszczonej hyttcie, o której rzekomo „wszechwiedzący” internet nic nie wie, a dzisiaj niespodzianka. No może nie do końca, ale coś co mnie naprawdę zaskoczyło.
A więc hytta leży na nieruchomości oznaczonej adresem Årabrotvegen 119, a dzisiaj przychodzi do mnie pacjent, który mieszka na Årabrotvegen 91!! Nie mogłam doczekać kiedy skończę go badać, aż w końcu wypaliłam z pytaniem czy wie coś o tej hyttcie.
- Aaa, taakk, stoi tam na wzniesieniu. Niestety dawno tam nikogo nie było, porzucona zapewne jakaś. Ja się tu przeprowadziłem do żony, bo ja nie jestem stąd, ale zapytam się jej.
Po czym wymieniliśmy adresy mailowe i… pozostaje czekać na ciąg dalszy opowieści o hyttcie. Może ma jakąś ciekawą historię, może ktoś został w niej zabity… zgwałcony, a może latali nago dookoła hytty.
Dzisiaj zapodaję tylko zdjęcie kotka co mnie wczoraj spotkał. Jak się tylko zatrzymałam na chwilę, wysunął się nie wiem skąd i z pełną ufnością, spragniony pieszczot zaczął mnie ”napastować” i dopraszać się o drapanko. Tak się skubany uczepił pazurkami spodni, że zwisał i w końcu musiałam go niemal ”strzepywać” z nogi.
Wczoraj jeszcze pisałam o tajemniczej i opuszczonej hyttcie, o której rzekomo „wszechwiedzący” internet nic nie wie, a dzisiaj niespodzianka. No może nie do końca, ale coś co mnie naprawdę zaskoczyło.
A więc hytta leży na nieruchomości oznaczonej adresem Årabrotvegen 119, a dzisiaj przychodzi do mnie pacjent, który mieszka na Årabrotvegen 91!! Nie mogłam doczekać kiedy skończę go badać, aż w końcu wypaliłam z pytaniem czy wie coś o tej hyttcie.
- Aaa, taakk, stoi tam na wzniesieniu. Niestety dawno tam nikogo nie było, porzucona zapewne jakaś. Ja się tu przeprowadziłem do żony, bo ja nie jestem stąd, ale zapytam się jej.
Po czym wymieniliśmy adresy mailowe i… pozostaje czekać na ciąg dalszy opowieści o hyttcie. Może ma jakąś ciekawą historię, może ktoś został w niej zabity… zgwałcony, a może latali nago dookoła hytty.
Dzisiaj zapodaję tylko zdjęcie kotka co mnie wczoraj spotkał. Jak się tylko zatrzymałam na chwilę, wysunął się nie wiem skąd i z pełną ufnością, spragniony pieszczot zaczął mnie ”napastować” i dopraszać się o drapanko. Tak się skubany uczepił pazurkami spodni, że zwisał i w końcu musiałam go niemal ”strzepywać” z nogi.
- DST 9.23km
- Teren 1.80km
- Czas 00:32
- VAVG 17.31km/h
- VMAX 30.10km/h
- Temperatura 11.0°C
- HRmax 149 ( 80%)
- HRavg 123 ( 66%)
- Kalorie 158kcal
- Podjazdy 59m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Wielkanoc w Norwegii
Wielkanocne zwyczaje w Norwegii
Påskeegg - czyli wielkanocne jajo
Święta Wielkanocne w Norwegii obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. O ile Boże Narodzenie jako tako przypomina polskie, to Wielkanoc absolutnie nie.
Jedną z tradycji jest kupowanie bliskim wielkanocnego jaja, dużego papierowego jaja, wypełnionwgo wszelkimi możliwymi słodkościami. Czekoladkami o różnych smakach, obowiązkowo o smaku anyżowym (lakris), żelkami, batonami, marcepanowymi kulkami. Po prostu szał słodyczy. A wynika to z tego, że dzieci w Norwegii dostają słodycze bardzo rzadko, raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty. W czasie Wielkanocy panuje dyspenza!!
Påske skitur - wielkanocne narty
Święta w Norwegi zaczynają się w środę, ok. godz. 12.00. Wtedy wszyscy wychodzą legalnie z pracy, jeśli ktoś pracuje dłużej, to już są nadgoziny. Co niektórzy przychodzą do pracy już spakowani, by zaraz po pracy wyruszyć w góry. Inni mają jeszcze pół dnia by przygotować się do górksich wycieczek. Wszyscy bowiem wyruszają tłumnie w góry by jeździć na nartach.
Tradycją jest kilkudniowa wycieczka na nartach biegowych od hytty do hytty (domki m.in w górach, w których turyści mogą się zatrzymać na nocleg – dotyczy to domków obsługiwanych przez tzw. Związek Turystyczny – Turistforening.
Na specjalnej stronie można znależć hytty na zaplanowanej drodze. Ludziska idą z jednej hytty do drugiej, cały czas spędzając w drodze na nartach. W tym roku pogoda jest wyjątkowo piękna, cały czas słońce, więc wszyscy się pewno ”zesmalą” na machoń.
Hytty są albo obsłgiwane (betjente) albo stoją sobie same, a turyści dostają się do nich bo są otwarte cały czas, albo dysponują kluczem (uniwersalnym do wszytksich hytt, dostępnych dla członków w każdym biurze turystycznym). Te nieobsługiwane są pozostawione tylko turystom. I tu musze przyznać, że kultura jest wspaniała. Wszyscy, którzy przybywają do hytty mają obowiązek napalić w kominku, by było ciepło. Jedzenie jest w magazynku, hytty wyposażone są w kuchenki, gdzie kążdy może sobie zrobić jedzenie. Jedyne co trzeba to śpiworek i można się położyć odpocząć, cesto gęsto spędzając jednak czas na pogaduchach i imprezkach z innymi przybywającymi. Rano po pobycie, każdy sprząta po sobie, by następni mieli czysto i przyjemnie. Zostaw hyytę tak, jak byś chciał ją zastać – popularne hasło w ubikacjach w Polsce (do którego nikt się nie stosuje), jest tutaj brane całkowicie poważnie i wszyscy grzecznie po sobie sprzątają.
Jutro wpisu ciąg dalszy a w nim o wielkanocnych kryminałach i zagadkach.
Påskeegg - czyli wielkanocne jajo
Święta Wielkanocne w Norwegii obchodzi się zupełnie inaczej niż w Polsce. O ile Boże Narodzenie jako tako przypomina polskie, to Wielkanoc absolutnie nie.
Jedną z tradycji jest kupowanie bliskim wielkanocnego jaja, dużego papierowego jaja, wypełnionwgo wszelkimi możliwymi słodkościami. Czekoladkami o różnych smakach, obowiązkowo o smaku anyżowym (lakris), żelkami, batonami, marcepanowymi kulkami. Po prostu szał słodyczy. A wynika to z tego, że dzieci w Norwegii dostają słodycze bardzo rzadko, raz w tygodniu, zazwyczaj w soboty. W czasie Wielkanocy panuje dyspenza!!
Påske skitur - wielkanocne narty
Święta w Norwegi zaczynają się w środę, ok. godz. 12.00. Wtedy wszyscy wychodzą legalnie z pracy, jeśli ktoś pracuje dłużej, to już są nadgoziny. Co niektórzy przychodzą do pracy już spakowani, by zaraz po pracy wyruszyć w góry. Inni mają jeszcze pół dnia by przygotować się do górksich wycieczek. Wszyscy bowiem wyruszają tłumnie w góry by jeździć na nartach.
Tradycją jest kilkudniowa wycieczka na nartach biegowych od hytty do hytty (domki m.in w górach, w których turyści mogą się zatrzymać na nocleg – dotyczy to domków obsługiwanych przez tzw. Związek Turystyczny – Turistforening.
Na specjalnej stronie można znależć hytty na zaplanowanej drodze. Ludziska idą z jednej hytty do drugiej, cały czas spędzając w drodze na nartach. W tym roku pogoda jest wyjątkowo piękna, cały czas słońce, więc wszyscy się pewno ”zesmalą” na machoń.
Hytty są albo obsłgiwane (betjente) albo stoją sobie same, a turyści dostają się do nich bo są otwarte cały czas, albo dysponują kluczem (uniwersalnym do wszytksich hytt, dostępnych dla członków w każdym biurze turystycznym). Te nieobsługiwane są pozostawione tylko turystom. I tu musze przyznać, że kultura jest wspaniała. Wszyscy, którzy przybywają do hytty mają obowiązek napalić w kominku, by było ciepło. Jedzenie jest w magazynku, hytty wyposażone są w kuchenki, gdzie kążdy może sobie zrobić jedzenie. Jedyne co trzeba to śpiworek i można się położyć odpocząć, cesto gęsto spędzając jednak czas na pogaduchach i imprezkach z innymi przybywającymi. Rano po pobycie, każdy sprząta po sobie, by następni mieli czysto i przyjemnie. Zostaw hyytę tak, jak byś chciał ją zastać – popularne hasło w ubikacjach w Polsce (do którego nikt się nie stosuje), jest tutaj brane całkowicie poważnie i wszyscy grzecznie po sobie sprzątają.
Jutro wpisu ciąg dalszy a w nim o wielkanocnych kryminałach i zagadkach.
- DST 10.19km
- Teren 2.30km
- Czas 00:39
- VAVG 15.68km/h
- VMAX 26.60km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 158 ( 84%)
- HRavg 132 ( 70%)
- Kalorie 338kcal
- Podjazdy 82m
- Aktywność Jazda na rowerze