Wpisy archiwalne w kategorii
Do i z pracy
Dystans całkowity: | 1096.85 km (w terenie 146.80 km; 13.38%) |
Czas w ruchu: | 58:41 |
Średnia prędkość: | 18.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.20 km/h |
Suma podjazdów: | 5724 m |
Maks. tętno maksymalne: | 166 (89 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (77 %) |
Suma kalorii: | 15954 kcal |
Liczba aktywności: | 91 |
Średnio na aktywność: | 12.05 km i 0h 39m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 25 marca 2013
Kategoria Do i z pracy, Nie warte uwagi ;)
Standardzik
Do pracusi...
W następnym odcinku co nieco o zwyczajach Wielkanocnych w Norwegii!!
W następnym odcinku co nieco o zwyczajach Wielkanocnych w Norwegii!!
- DST 10.01km
- Teren 1.20km
- Czas 00:32
- VAVG 18.77km/h
- VMAX 31.50km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 155 ( 83%)
- HRavg 144 ( 77%)
- Kalorie 249kcal
- Podjazdy 69m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 marca 2013
Kategoria Ciekawe i niepospolite miejsca, Do i z pracy, NORWAY
Zatoka Bleivik
Zarejestrowane kilometry to kilometry pracowo-domowe, ale opowieść z innej beczki. Z wycieczki, która odbyła się dzień później. Postanowiłam jednak rozłożyć ją na dwa wpisy. Dzisiaj część pierwsza.
To był na szybko planowany wypad geocachingowy. Przepiękna słoneczna pogoda z nieco małym minusikem z powodu temperatury.
W towarzystwie kumpeli zarzuciłyśmy rowery na samochodowy bagażnik i ruszyłyśmy kawałek na północ. Pomoc samochodowa była tylko po to by ominąć samochodowy ruch i zaoszczędzić siły i ciepłotę na „keszowanie”.
Wjazd na drogę prowadzącą do latarni
Jednak najpierw trafiłyśmy w okolice zatoki Bleivik. Droga dojazdowa prowadziła delikatnie pod górę, wśród szarawych skał, przywodzących na myśł iście księżycowy krajobraz.
Na pierwszy ogień dotarłyśmy do małej, zautomatyzowanej latarni morskiej. Droga pod górę urozmaicona była betonowymi resztkami znajdujących się tam za czasów wojny budynków. Szczerze się potem uśmiałam, jak zobaczyłam ich opis w internecie. My myślałyśmy, że ktoś nie dokończył budowy jakiś domków letniskowych, wszak fundamenty sterczały, zarysy pokoi, schodki… Potem okazało się, że były to resztki zabudowań obsługujących stacjonujący oddział artylerii. Wśród nich miał być garaż, barak mieszkalny z 4 pokojami i 8 miejscami do spania, osobno kuchnia z jadalnią oraz bunkier na amunicję.
Tu był garaż
A tu barako=bunkier mieszkalny
Na szczycie stała latarnia a prócz niej, stojącej wyniośle na szczycie obok panelu baterii słonecznej, w dole ukazała się oczom platforma armatnia, zanurzona w betonowej obudowie. Tam też stało działo armatnie kalibru 5 cm. Pośród szarych skał betonowa fortyfikacja nie rzucała się pewno w oczy z morza. Maskowanie pełne. Obok znajdowało się stanowisko obserwacyjne na bardziej rozbudowany fort artyleryjski leżący na północ.
Stanowisko obserwacyjne
Platforma armatnia
Tu stało działo kalibru 5 cm
... i od środka
Stara zachowana niemiecka mapa okolicznych umocnień
Po znalezieniu kesza, cyknięciu zdjęć i krótkim polegiwaniu na słońcu czas było jechać dalej. O dużym forcie w następnym wpisie!!
To był na szybko planowany wypad geocachingowy. Przepiękna słoneczna pogoda z nieco małym minusikem z powodu temperatury.
W towarzystwie kumpeli zarzuciłyśmy rowery na samochodowy bagażnik i ruszyłyśmy kawałek na północ. Pomoc samochodowa była tylko po to by ominąć samochodowy ruch i zaoszczędzić siły i ciepłotę na „keszowanie”.
Wjazd na drogę prowadzącą do latarni
Jednak najpierw trafiłyśmy w okolice zatoki Bleivik. Droga dojazdowa prowadziła delikatnie pod górę, wśród szarawych skał, przywodzących na myśł iście księżycowy krajobraz.
Na pierwszy ogień dotarłyśmy do małej, zautomatyzowanej latarni morskiej. Droga pod górę urozmaicona była betonowymi resztkami znajdujących się tam za czasów wojny budynków. Szczerze się potem uśmiałam, jak zobaczyłam ich opis w internecie. My myślałyśmy, że ktoś nie dokończył budowy jakiś domków letniskowych, wszak fundamenty sterczały, zarysy pokoi, schodki… Potem okazało się, że były to resztki zabudowań obsługujących stacjonujący oddział artylerii. Wśród nich miał być garaż, barak mieszkalny z 4 pokojami i 8 miejscami do spania, osobno kuchnia z jadalnią oraz bunkier na amunicję.
Tu był garaż
A tu barako=bunkier mieszkalny
Na szczycie stała latarnia a prócz niej, stojącej wyniośle na szczycie obok panelu baterii słonecznej, w dole ukazała się oczom platforma armatnia, zanurzona w betonowej obudowie. Tam też stało działo armatnie kalibru 5 cm. Pośród szarych skał betonowa fortyfikacja nie rzucała się pewno w oczy z morza. Maskowanie pełne. Obok znajdowało się stanowisko obserwacyjne na bardziej rozbudowany fort artyleryjski leżący na północ.
Stanowisko obserwacyjne
Platforma armatnia
Tu stało działo kalibru 5 cm
... i od środka
Stara zachowana niemiecka mapa okolicznych umocnień
Po znalezieniu kesza, cyknięciu zdjęć i krótkim polegiwaniu na słońcu czas było jechać dalej. O dużym forcie w następnym wpisie!!
- DST 9.01km
- Teren 2.10km
- Czas 00:34
- VAVG 15.90km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura -3.0°C
- HRmax 154 ( 82%)
- HRavg 123 ( 66%)
- Kalorie 250kcal
- Podjazdy 45m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Muminkowo
Muminkowo
Na Gwiazdkę 2012 dostałam od siostry tom pierwszy opowieści o Muminkach. „Stara” jestem i sentymentalna, ale „W dolinie Muminków” było moją pierwszą przeczytaną książką w wieku lat 5. A gruba była!!
Teraz czytam po raz kolejny wszystkie po kolei i łezka się w oku kręci. Od teraz będę zapodawać zawsze małe cytaty z moich ulubionych Muminków.
A oto pierwszy:
„Po jakimś czasie Muminek poczuł niepokój i szeptem zapytał Mamę, czy według niej są tu jakieś niebezpieczne zwierzęta”
[i tu Mama Muminka „stanęła na wysokości zadania”, zdjąć ze swojego ukochanego synka wszelkie obawy, he, he]
„ – Raczej nie – odpowiedziała – ale może idźmy trochę szybciej. Mam nadzieję, że jesteśmy tacy mali, że jeśli pojawi się coś niebezpiecznego, to nas nie zauważy”.
Na cześć Muminków i dziecięcej przygody z nimi zdjęcie!! Muminki na szczytach Alp!!
Na Gwiazdkę 2012 dostałam od siostry tom pierwszy opowieści o Muminkach. „Stara” jestem i sentymentalna, ale „W dolinie Muminków” było moją pierwszą przeczytaną książką w wieku lat 5. A gruba była!!
Teraz czytam po raz kolejny wszystkie po kolei i łezka się w oku kręci. Od teraz będę zapodawać zawsze małe cytaty z moich ulubionych Muminków.
A oto pierwszy:
„Po jakimś czasie Muminek poczuł niepokój i szeptem zapytał Mamę, czy według niej są tu jakieś niebezpieczne zwierzęta”
[i tu Mama Muminka „stanęła na wysokości zadania”, zdjąć ze swojego ukochanego synka wszelkie obawy, he, he]
„ – Raczej nie – odpowiedziała – ale może idźmy trochę szybciej. Mam nadzieję, że jesteśmy tacy mali, że jeśli pojawi się coś niebezpiecznego, to nas nie zauważy”.
Na cześć Muminków i dziecięcej przygody z nimi zdjęcie!! Muminki na szczytach Alp!!
- DST 9.02km
- Teren 2.10km
- Czas 00:33
- VAVG 16.40km/h
- VMAX 35.50km/h
- Temperatura -2.0°C
- HRmax 152 ( 81%)
- HRavg 137 ( 73%)
- Kalorie 251kcal
- Podjazdy 57m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 20 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Dom-praca-dom
Standard.
I małe podsumowanko dla siebie (tylko dla mnie, bo w porównaniu ze statystykami innych rekordzistów to pewno nic). W tym roku, którego początek mogę uznać za udany, złożyło mi się pobić malutkie rekordy:
- pobity rekord kilometrów w styczniu - 32,75 km (poprzedni: 26,2; rok 2011)
- pobity rekord kilometrów w lutym - 134,89 km/poprzedni: 36,74; rok 2009 (tu przeszłam samą siebie),
- pracuje nadal nad pobiciem rekordu marcowego, mój najlepszy to 91,2 km z 2008
- pobity rekord kilometrów od początku roku - 190 km do teraz, poprzedni: 91,2; rok 2008 (stare dobre czasy!)
A dzisiaj dwie skrzynki.
I małe podsumowanko dla siebie (tylko dla mnie, bo w porównaniu ze statystykami innych rekordzistów to pewno nic). W tym roku, którego początek mogę uznać za udany, złożyło mi się pobić malutkie rekordy:
- pobity rekord kilometrów w styczniu - 32,75 km (poprzedni: 26,2; rok 2011)
- pobity rekord kilometrów w lutym - 134,89 km/poprzedni: 36,74; rok 2009 (tu przeszłam samą siebie),
- pracuje nadal nad pobiciem rekordu marcowego, mój najlepszy to 91,2 km z 2008
- pobity rekord kilometrów od początku roku - 190 km do teraz, poprzedni: 91,2; rok 2008 (stare dobre czasy!)
A dzisiaj dwie skrzynki.
- DST 8.98km
- Teren 2.10km
- Czas 00:34
- VAVG 15.85km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura -4.0°C
- HRmax 156 ( 83%)
- HRavg 136 ( 73%)
- Kalorie 240kcal
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 marca 2013
Kategoria Do i z pracy
Wspomnienie Florencji
Dzisiaj do pracy, ale w sercu jeszcze wspomnienie deszczowej Florencji, z powodu której zaliczyłam przerwę w rowerowej jeździe.
W planach była całodniowa wycieczka rowerowa tamże, dookoła Florencji i po okolicy, ale z powodu ciągle padającego deszczu nie udało się niestety...
Do polecenia jest natomiast firma oferująca wycieczki rowerowe: Toscany bike tours, która je organizuje. Jeśli więc ktoś ma ochotę to podaje linka:
Toscany bike Tours / rowerowa agencja wycieczkowa
A teraz kilka zdjątek.
Widok z kopuły katedry Duomo
Piazza de la Signoria
...i ogrody
w okolicach pałacu Pitti
Nie mogło się też obejść bez motywów rowerowych!!
Deszczowa Florencja, wszyscy z parasolami!!
Do zobaczenia we Florencji i Toskanii :)
W planach była całodniowa wycieczka rowerowa tamże, dookoła Florencji i po okolicy, ale z powodu ciągle padającego deszczu nie udało się niestety...
Do polecenia jest natomiast firma oferująca wycieczki rowerowe: Toscany bike tours, która je organizuje. Jeśli więc ktoś ma ochotę to podaje linka:
Toscany bike Tours / rowerowa agencja wycieczkowa
A teraz kilka zdjątek.
Widok z kopuły katedry Duomo
Piazza de la Signoria
...i ogrody
w okolicach pałacu Pitti
Nie mogło się też obejść bez motywów rowerowych!!
Deszczowa Florencja, wszyscy z parasolami!!
Do zobaczenia we Florencji i Toskanii :)
- DST 9.00km
- Teren 1.90km
- Czas 00:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 26.60km/h
- Temperatura -1.0°C
- HRmax 161 ( 86%)
- HRavg 139 ( 74%)
- Kalorie 205kcal
- Podjazdy 20m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 stycznia 2013
Kategoria Do i z pracy
Absolutnie zimowo!
No to przeszłam samą siebie, absolutny rekord styczniowy „moich“ rowerowych wszechczasów. Najwięcej kilometrów w styczniu i to jeszcze w takim mrozie.
Zanim słońce wstało kole 9.15 u mnie (czyli w południowo-zachodniej Norwegii) było -10 stopni.
7 minut po wschodzie wyruszyłam do pracy opatulona w 6 warstw, na wierzchu zaś najlepsza pod słońcem wiatroszczelna i superciepła kurtka Mavic.
Kurtka Mavic - muszę zareklmować
Po nałożeniu jeszcze na głowę kominiarki wyglądałam jak rasowy zabójca.
Dzisiaj było jeszcze zimniej niż wczoraj, w połowie drogi zwątpiłam czy dojadę, ale nie było też sensu wracać. Pocieszyłam się myślą, że po południu może będzie cieplej. W drodze powrotnej nawet się zgrzałam.
Jednak newralgicznym punktem okazały się ręce i rękawiczki. Reszta odzieżowego ekwipunku spisała się wyśmienicie, co jednak nie oznacza, że jutro wybiorę się do pracy na rowerze znowu. Dam sobie na wstrzymanie.
Zanim słońce wstało kole 9.15 u mnie (czyli w południowo-zachodniej Norwegii) było -10 stopni.
7 minut po wschodzie wyruszyłam do pracy opatulona w 6 warstw, na wierzchu zaś najlepsza pod słońcem wiatroszczelna i superciepła kurtka Mavic.
Kurtka Mavic - muszę zareklmować
Po nałożeniu jeszcze na głowę kominiarki wyglądałam jak rasowy zabójca.
Dzisiaj było jeszcze zimniej niż wczoraj, w połowie drogi zwątpiłam czy dojadę, ale nie było też sensu wracać. Pocieszyłam się myślą, że po południu może będzie cieplej. W drodze powrotnej nawet się zgrzałam.
Jednak newralgicznym punktem okazały się ręce i rękawiczki. Reszta odzieżowego ekwipunku spisała się wyśmienicie, co jednak nie oznacza, że jutro wybiorę się do pracy na rowerze znowu. Dam sobie na wstrzymanie.
- DST 9.10km
- Teren 1.20km
- Czas 00:34
- VAVG 16.06km/h
- VMAX 28.70km/h
- Temperatura -10.0°C
- Kalorie 197kcal
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 stycznia 2013
Kategoria Do i z pracy
Na minusie
Sama siebie zadziwiłam, w takie mrozy to jeszcze nie jeździłam. Zapatuliłam się szczelnie i wyruszyłam na dyżur. Po niecałym kilometrze słońce wyszło zza zakrywającej go góry i od razu zrobiło się fajniej, choć niekoniecznie cieplej.
W międzyczasie zaszło kilka zmian na mojej trasie do pracy, skończono budować nowy dom przy w jeździe do lasu, oczywiście zimowe widok, do których nie byłam przyzwyczajona i ukończono też remont jednej mniejszej i jednej większej drogi, co zmusiło mnie do modyfikacji mojej rutynowej traski, ale generalnie bez wpływu na jej długość.
Rower w zimowej scenerii
Poza tym siedząc na siodełku miałam masę pomysłów na sklecenie tego wpisu, jednak w ciągu dnia wszystko uleciało. Chyba wszystko przez to, że w powrotenj drodze zamarzły mi uszy :). Jutro pewno wsiądę w autobus.
Ciekawe czy jeszcze w styczniu skuszę się na rowerową jazdę?
W międzyczasie zaszło kilka zmian na mojej trasie do pracy, skończono budować nowy dom przy w jeździe do lasu, oczywiście zimowe widok, do których nie byłam przyzwyczajona i ukończono też remont jednej mniejszej i jednej większej drogi, co zmusiło mnie do modyfikacji mojej rutynowej traski, ale generalnie bez wpływu na jej długość.
Rower w zimowej scenerii
Poza tym siedząc na siodełku miałam masę pomysłów na sklecenie tego wpisu, jednak w ciągu dnia wszystko uleciało. Chyba wszystko przez to, że w powrotenj drodze zamarzły mi uszy :). Jutro pewno wsiądę w autobus.
Ciekawe czy jeszcze w styczniu skuszę się na rowerową jazdę?
- DST 9.00km
- Teren 1.80km
- Czas 00:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 28.90km/h
- Temperatura -8.0°C
- Kalorie 200kcal
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 września 2012
Kategoria Do i z pracy
Szalona pogoda
Wrześniowy rekord pobity!! Nigdy we wrześniu tak "dużo" nie jeździłam, mówiąc ironicznie. Pamiętny rok to 2010, kiedy to zrobiłam kole 92 kilosów. Ale postaram się wykręcić jeszcze lepszy wynik niż ten na dzisiaj!!
2008 - 88,66
2009 - 28,7
2010 - 92,60
2011 - 12,24
2012 - czas pokaże
Nie, no dzisiaj pogoda to prawie jaja sobie robi!! Rano nawet fajnie się jechało, ale w drodze powrotnej z pracy tak by mnie przemoczyło od stóp do głów, gdyby nie moje nieprzemakalne wdzianko.
Nastrój pogodowy odpowiada mniej więcej obrazkowi poniżej
Nawet nie wysiliłam się na zrobienie zakupów po drodze, byle szybciej do domu. A po popołudniowej drzemce wyszło słońce, jeszcze zdążyłam cyknąć zdjęcie tęczy nad Bleikemyr, i... zanim dojechałam do sklepu znowu się zachmurzyło i zaczęło brzydko padać.
Dla osłody urocze okolice Ålesund.
2008 - 88,66
2009 - 28,7
2010 - 92,60
2011 - 12,24
2012 - czas pokaże
Nie, no dzisiaj pogoda to prawie jaja sobie robi!! Rano nawet fajnie się jechało, ale w drodze powrotnej z pracy tak by mnie przemoczyło od stóp do głów, gdyby nie moje nieprzemakalne wdzianko.
Nastrój pogodowy odpowiada mniej więcej obrazkowi poniżej
Nawet nie wysiliłam się na zrobienie zakupów po drodze, byle szybciej do domu. A po popołudniowej drzemce wyszło słońce, jeszcze zdążyłam cyknąć zdjęcie tęczy nad Bleikemyr, i... zanim dojechałam do sklepu znowu się zachmurzyło i zaczęło brzydko padać.
Dla osłody urocze okolice Ålesund.
- DST 10.20km
- Teren 1.80km
- Czas 00:33
- VAVG 18.55km/h
- VMAX 28.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 113m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 września 2012
Kategoria Do i z pracy
Dom-praca-dom
Zestawienie rowerowych wyjazdów do pracy.
Mimo zapowowiadanego deszczu, zarówno przed jak i po południu, wsiadlam na rower. Trochę pokropilo zanim wyruszylam, ale ogólnie ciepło. W ten weekend niestety do pracy na dyżur. Nie ma to tamto, trzeba popracować.
Uzbroilam się w kostium przeciwdeszczowy, na wszelki wielki jakby mocniej padało w powrotną drogę. Nie lubię być mokra.
Od czasu kiedy wróciłam z wakacji zaczęto trochę remontów, więc miejscami trzeba trochę pojeździć na chodniku. Najgorsze są te jednak te ślimaki, spasłe, grube, oslizłe. Wylażą nie wiadomo skąd i zmierzają nie wiadomo dokąd. Człowiek jest tylko zmuszony omijać je slalomem, bo inaczej wydają dźwięki jak pękające i mlaszczące parówki. W końcu docieram do pracy, kilka godzinek odbębionych i nazad.
Po drodze przez mały lasek odnajduje w końcu keesza, którego szukałam dobre 3 miesiące!!
Z kolei w resztę dni postanawiam jechać mimo padającego deszczu. A co!!! Przywdziałam "strój przeciwdeszczowy" i jazda... dwa razy mnie złapało, tak że w okularach prawie nic nie widziałam, ale dojechałam!!
Mimo zapowowiadanego deszczu, zarówno przed jak i po południu, wsiadlam na rower. Trochę pokropilo zanim wyruszylam, ale ogólnie ciepło. W ten weekend niestety do pracy na dyżur. Nie ma to tamto, trzeba popracować.
Uzbroilam się w kostium przeciwdeszczowy, na wszelki wielki jakby mocniej padało w powrotną drogę. Nie lubię być mokra.
Od czasu kiedy wróciłam z wakacji zaczęto trochę remontów, więc miejscami trzeba trochę pojeździć na chodniku. Najgorsze są te jednak te ślimaki, spasłe, grube, oslizłe. Wylażą nie wiadomo skąd i zmierzają nie wiadomo dokąd. Człowiek jest tylko zmuszony omijać je slalomem, bo inaczej wydają dźwięki jak pękające i mlaszczące parówki. W końcu docieram do pracy, kilka godzinek odbębionych i nazad.
Po drodze przez mały lasek odnajduje w końcu keesza, którego szukałam dobre 3 miesiące!!
Z kolei w resztę dni postanawiam jechać mimo padającego deszczu. A co!!! Przywdziałam "strój przeciwdeszczowy" i jazda... dwa razy mnie złapało, tak że w okularach prawie nic nie widziałam, ale dojechałam!!
- DST 70.50km
- Teren 19.80km
- Czas 03:56
- VAVG 17.92km/h
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 września 2012
Kategoria Do i z pracy
Pracowo
Na dyżur...
- DST 9.00km
- Teren 1.70km
- Czas 00:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 31.20km/h
- Temperatura 14.0°C
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze