Wpisy archiwalne w kategorii
Do i z pracy
Dystans całkowity: | 1096.85 km (w terenie 146.80 km; 13.38%) |
Czas w ruchu: | 58:41 |
Średnia prędkość: | 18.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.20 km/h |
Suma podjazdów: | 5724 m |
Maks. tętno maksymalne: | 166 (89 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (77 %) |
Suma kalorii: | 15954 kcal |
Liczba aktywności: | 91 |
Średnio na aktywność: | 12.05 km i 0h 39m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 17 kwietnia 2012
Kategoria Do i z pracy
Standardowe krecenie
Tylko rejestracja wpisu... moze i bylo ciekawie, ale juz nie pamietam!
- DST 10.65km
- Teren 2.90km
- Czas 00:33
- VAVG 19.36km/h
- VMAX 37.90km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 300kcal
- Podjazdy 87m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 kwietnia 2012
Kategoria Do i z pracy
A nic ciekawego
A nic ciekawego :)
- DST 10.20km
- Teren 2.40km
- Czas 00:34
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 29.20km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 258kcal
- Podjazdy 95m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 kwietnia 2012
Kategoria Do i z pracy
Nieudany - udany caching
No cóż, nie ma jak to pisać zaraz po przyjeździe, więcej szczegółów w głowie.
Jak wspomniałam wczoraj weekend w pracy, czyli kilka godzinek dyżuru w szpitalu, reszta w domu pod telefonem.
A i pogoda fajna by dojechać do pracy rowerem.
Do pracy pokręciłam ciut okrężną drogą przez las, by poczuć zew natury. Po pracy, jakby nie wiedząc co z sobą począć, postanowiłam odnaleźć dwa kesze (geocaching, w który się bawię od kilku lat). Niestety ten przy szpitalu może i istnieje, ale z moim "geocachingowym nosem" coś dzisiaj nie tak i nie mogłam go odkryć.
Drugi, bliżej domu, koło lesu, który "przemierzam" codziennie do pracy, zeszło mi jeszcze dłużej.
Okolica nazywa się Solandsbakkene z kilkoma wyższymi pagórkami porośniętymi lasem, kilkoma polanami, z drewnianymi ławkami i miejscem na grilla. Nieco dalej dwa małe oczka wodne, które jak się dowiedziałam dzisiaj z tabliczki, są naturalnym miejscem występowania salamandry dużej. Ot, co dzisiaj odkryłam. Trzeba będzie się kiedyś wybrać i podpatrzyć stworzenia.
Kierowałam się w stronę kesza, gdy na widoku pojawiła się jakaś dziewczyna chodząca w kółko tą samą dróżką, w dół i do góry... w dół i do góry. Nie wiem co dziewczę robiło, pewno trenowało, ale wyglądało dziwnie.
Kiedy oddaliła się rozpoczęłam poszukiwania... niestety też nieudane. Kesz nie był ukryty ani w kamiennym murku, odgradzającym zapewne czyjąś dawną własność, ani na drzewie w budce dla ptaków. Straciłam sporo czasu, więc gnana głodem wsiadłam niepocieszona na rower i pojechałam do domu.
Na marginesie... wygrzebałam stare zdjęcia sprzed roku, też z kwietnia. Wtedy było już full zielono, dzisiaj jeszcze nie!
Jak wspomniałam wczoraj weekend w pracy, czyli kilka godzinek dyżuru w szpitalu, reszta w domu pod telefonem.
A i pogoda fajna by dojechać do pracy rowerem.
Do pracy pokręciłam ciut okrężną drogą przez las, by poczuć zew natury. Po pracy, jakby nie wiedząc co z sobą począć, postanowiłam odnaleźć dwa kesze (geocaching, w który się bawię od kilku lat). Niestety ten przy szpitalu może i istnieje, ale z moim "geocachingowym nosem" coś dzisiaj nie tak i nie mogłam go odkryć.
Drugi, bliżej domu, koło lesu, który "przemierzam" codziennie do pracy, zeszło mi jeszcze dłużej.
Okolica nazywa się Solandsbakkene z kilkoma wyższymi pagórkami porośniętymi lasem, kilkoma polanami, z drewnianymi ławkami i miejscem na grilla. Nieco dalej dwa małe oczka wodne, które jak się dowiedziałam dzisiaj z tabliczki, są naturalnym miejscem występowania salamandry dużej. Ot, co dzisiaj odkryłam. Trzeba będzie się kiedyś wybrać i podpatrzyć stworzenia.
Kierowałam się w stronę kesza, gdy na widoku pojawiła się jakaś dziewczyna chodząca w kółko tą samą dróżką, w dół i do góry... w dół i do góry. Nie wiem co dziewczę robiło, pewno trenowało, ale wyglądało dziwnie.
Kiedy oddaliła się rozpoczęłam poszukiwania... niestety też nieudane. Kesz nie był ukryty ani w kamiennym murku, odgradzającym zapewne czyjąś dawną własność, ani na drzewie w budce dla ptaków. Straciłam sporo czasu, więc gnana głodem wsiadłam niepocieszona na rower i pojechałam do domu.
Na marginesie... wygrzebałam stare zdjęcia sprzed roku, też z kwietnia. Wtedy było już full zielono, dzisiaj jeszcze nie!
- DST 10.20km
- Teren 3.40km
- Czas 00:38
- VAVG 16.11km/h
- VMAX 29.80km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 270kcal
- Podjazdy 67m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 kwietnia 2012
Kategoria Do i z pracy
Kwiecień plecień...
Do pracki... i do domu :) Preferuję to drugie!
Na jutro też zapowiadają bezdeszczową pogodę, więc może pokręcę więcej. Dyżur weekendowy to wszak też dobra okazja.
A propos pracy...
Na drzwiach jednego z gabinetów, a dokładniej konturka sekretarek w przychodni laryngologicznej znalazłam taki oto fajne przedstawienie, kto w nim pracuje!
Urzekające!!
Na jutro też zapowiadają bezdeszczową pogodę, więc może pokręcę więcej. Dyżur weekendowy to wszak też dobra okazja.
A propos pracy...
Na drzwiach jednego z gabinetów, a dokładniej konturka sekretarek w przychodni laryngologicznej znalazłam taki oto fajne przedstawienie, kto w nim pracuje!
Urzekające!!
- DST 9.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:32
- VAVG 16.88km/h
- VMAX 31.30km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 236kcal
- Podjazdy 53m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 kwietnia 2012
Kategoria Do i z pracy
Przed Wielkanocnie
Pogoda sprzyjała, sprzyjała i przestała. Wczoraj rano chciałam użyć dwóch kółek, ale po 15 minutach okazało się ze nadcciaga jakieś chmurzysko i zaczął padać... śnieg. Jako, że ja nie z takich co jeżdżą za wszelka cenę, zmieniam plany i został mi autobus.
Ale dzisiaj znowu wyjrzało słońce, i miało być na plusie, więc ostatni raz przed świętami wsiadłam na rower. Ostatni raz, bowiem od jutra czas na narty, wszak wszyscy w Norwegii na Wielkanoc zjeżdżają w góry, by wykorzystać trochę wolnego i zażyć białego szaleństwa. Ja na biegówki!!
Ale dzisiaj znowu wyjrzało słońce, i miało być na plusie, więc ostatni raz przed świętami wsiadłam na rower. Ostatni raz, bowiem od jutra czas na narty, wszak wszyscy w Norwegii na Wielkanoc zjeżdżają w góry, by wykorzystać trochę wolnego i zażyć białego szaleństwa. Ja na biegówki!!
- DST 9.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 30.40km/h
- Temperatura 4.0°C
- Kalorie 234kcal
- Podjazdy 89m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 marca 2012
Kategoria Do i z pracy
Nic specjalnego
Znowu do i z pracy.
Ale jeszcze parę zdjątek z Teneryfy!!
Ale jeszcze parę zdjątek z Teneryfy!!
- DST 10.19km
- Teren 2.50km
- Czas 00:34
- VAVG 17.98km/h
- VMAX 32.60km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 230kcal
- Podjazdy 95m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 marca 2012
Kategoria Do i z pracy
Reminiscencje z Teneryfy
W tym tygodniu pogoda sprzyjała, cały tydzień do pracy rowerem, a jako że świeciło słońce w głowie po drodze łomotały się wspomnienia z poprzedniego tygodnia i wakacji na Teneryfie.
Szczególnie wycieczka na wulkan, Pico del Teide. Pico del Teide to szczyt wulkaniczny położony na wyspie Teneryfie (Wyspy Kanaryjskie). Sięga na wysokość 3718 m n.p.m. a od dna morza około 7500 metrów i jest najwyższym szczytem w Hiszpanii.
Po drodze na szczyt "najpiękniejsze" są bazaltowe skały, zastygła i chropowata lawa, którą od czasu do czasu coś porasta. Albo sosny w kontrastującej z brązem bazaltu zieleni, albo jakieś inne "planty". Cały teren należy do Parku Narodowego Teide.
Na wysokości około 2000 m n.p.m. rozłożone są równiny zwane cañadas. Teren ten ukształtowany jest przez działalność wulkanu – pokrywają go bazaltowe, pumeksowe i obsydianowe formacje skalne, a przez całą długość zbocza wulkanicznego stożka ciągną się zastygłe strumienie lawy. Jest to wulkan czynny. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1909 roku.
Ja wybrałam się na wulkan autobusem. Drogą, która jest pewno znana miłośnikom kolarstwa, tam bowiem ćwiczą zawzięcie podjazdy profesjonalne teamy kolarskie. Nawet jakieś mijaliśmy po drodze. Ja bym tam nie dała rady, silnik autobusu ledwo zipał.
Wjazd spod parkingu samochodowego na wysokość ok. 3550 m n.p.m odbywa się kolejką linową, którą też się zabrałam. Po raz pierwszy w życiu doznałam również niewielkich objawów choroby wysokościowej, zawroty głowy i lekka euforia. Śmieszne uczucie!! Pstryknęłam nawet kilka zdjęć.
Szczególnie wycieczka na wulkan, Pico del Teide. Pico del Teide to szczyt wulkaniczny położony na wyspie Teneryfie (Wyspy Kanaryjskie). Sięga na wysokość 3718 m n.p.m. a od dna morza około 7500 metrów i jest najwyższym szczytem w Hiszpanii.
Po drodze na szczyt "najpiękniejsze" są bazaltowe skały, zastygła i chropowata lawa, którą od czasu do czasu coś porasta. Albo sosny w kontrastującej z brązem bazaltu zieleni, albo jakieś inne "planty". Cały teren należy do Parku Narodowego Teide.
Na wysokości około 2000 m n.p.m. rozłożone są równiny zwane cañadas. Teren ten ukształtowany jest przez działalność wulkanu – pokrywają go bazaltowe, pumeksowe i obsydianowe formacje skalne, a przez całą długość zbocza wulkanicznego stożka ciągną się zastygłe strumienie lawy. Jest to wulkan czynny. Ostatnia erupcja miała miejsce w 1909 roku.
Ja wybrałam się na wulkan autobusem. Drogą, która jest pewno znana miłośnikom kolarstwa, tam bowiem ćwiczą zawzięcie podjazdy profesjonalne teamy kolarskie. Nawet jakieś mijaliśmy po drodze. Ja bym tam nie dała rady, silnik autobusu ledwo zipał.
Wjazd spod parkingu samochodowego na wysokość ok. 3550 m n.p.m odbywa się kolejką linową, którą też się zabrałam. Po raz pierwszy w życiu doznałam również niewielkich objawów choroby wysokościowej, zawroty głowy i lekka euforia. Śmieszne uczucie!! Pstryknęłam nawet kilka zdjęć.
- DST 17.80km
- Teren 3.90km
- Czas 01:00
- VAVG 17.80km/h
- VMAX 30.90km/h
- Temperatura 6.0°C
- Kalorie 412kcal
- Podjazdy 198m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2011
Kategoria Do i z pracy, NORWAY
Slimory
Traska do pracy okraszona slalomem miedzy ślimakami, dokładniej pomrowami.
W nocy trochę popadało, więc nad rankiem wszystkie te tłuste ślimory powypełzały na drogi. Byłam więc zmuszona jechać slalomen, bo ich rozjeżdżanie to raczej nie przyjemność, ble...
Jak powróciłam do domu i przejrzałam lokalną Haugesund Avis, natknęłam się na dosyć obszerny artykuł poświęcony tymże stworom. A stalo w nim:
"że nikt nie wie co mówi, jeśli mówi, za za niedługo one znikna. Ten aktywny nocą ślimak lubi wilgoć i potrafi złożyć 300 w jednej, cienkiej linii. Nie ma zbyt wielu naturalnych wrogów, a w dodatku jest sprytny w zimowaniu pod śniegiem"... skubany ,).
Ślimak brązowy (po polsku pomrów wielki) lub brązowy ślimak leśny jak się oficjalnie w Norwegii nazywa, znalazł się tutaj w latach 1980, zawleczony z ziemią z centrów ogrodniczych Europy. Stąd pozbawiony skorupy i oślizły dotarł do ogrodów, i od tej pory jest niemile widzianym gościem.
No więc dalej pisze gazeta:
"Niszczy on niemal wszystko co napotka po drodze, szczególnie w ogrodach i trawnikach. Zjada wszytko po trochu ale systematycznie, od truskawek po resztę zieleniny. Niektórzy rolnicy mówią wręcz, że może szkodliwie wplywać na zdrowie zwierząt gospodarskich".
I dalej podają rady jak się go pozbyć, ale polegało to na podaniu listy roślin ogrodowych, których slimaki nie lubią: rododendronów, krzaczków róży (pewno kłuja), i krzaków z grubymi łodygami i liśćmi. No tak, na efekty trzeba by trochę poczekać, jak się domyślam.
Pozatym najlepiej wpuścić do ogrodu jeże, borsuki, drozdy i szpaki, poza tym żaby.
Dla ciekawostki, jeden z norweskich zoologów, jadl kiedyś przyrządzone pomrowy... powiedział,ze smakowały jak...: gówno.
Może szkoda, że ich nie rozjeżdżałam... hi, hi.
W nocy trochę popadało, więc nad rankiem wszystkie te tłuste ślimory powypełzały na drogi. Byłam więc zmuszona jechać slalomen, bo ich rozjeżdżanie to raczej nie przyjemność, ble...
Jak powróciłam do domu i przejrzałam lokalną Haugesund Avis, natknęłam się na dosyć obszerny artykuł poświęcony tymże stworom. A stalo w nim:
"że nikt nie wie co mówi, jeśli mówi, za za niedługo one znikna. Ten aktywny nocą ślimak lubi wilgoć i potrafi złożyć 300 w jednej, cienkiej linii. Nie ma zbyt wielu naturalnych wrogów, a w dodatku jest sprytny w zimowaniu pod śniegiem"... skubany ,).
Ślimak brązowy (po polsku pomrów wielki) lub brązowy ślimak leśny jak się oficjalnie w Norwegii nazywa, znalazł się tutaj w latach 1980, zawleczony z ziemią z centrów ogrodniczych Europy. Stąd pozbawiony skorupy i oślizły dotarł do ogrodów, i od tej pory jest niemile widzianym gościem.
No więc dalej pisze gazeta:
"Niszczy on niemal wszystko co napotka po drodze, szczególnie w ogrodach i trawnikach. Zjada wszytko po trochu ale systematycznie, od truskawek po resztę zieleniny. Niektórzy rolnicy mówią wręcz, że może szkodliwie wplywać na zdrowie zwierząt gospodarskich".
I dalej podają rady jak się go pozbyć, ale polegało to na podaniu listy roślin ogrodowych, których slimaki nie lubią: rododendronów, krzaczków róży (pewno kłuja), i krzaków z grubymi łodygami i liśćmi. No tak, na efekty trzeba by trochę poczekać, jak się domyślam.
Pozatym najlepiej wpuścić do ogrodu jeże, borsuki, drozdy i szpaki, poza tym żaby.
Dla ciekawostki, jeden z norweskich zoologów, jadl kiedyś przyrządzone pomrowy... powiedział,ze smakowały jak...: gówno.
Może szkoda, że ich nie rozjeżdżałam... hi, hi.
- DST 11.00km
- Teren 2.30km
- Czas 00:32
- VAVG 20.62km/h
- VMAX 39.70km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 167kcal
- Podjazdy 87m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 5 lipca 2011
Kategoria Do i z pracy
Ostanie przedwakacyjne podrygi do pracy
Jak w tytule.
Jedyne co jest może ciekawe po drodze do pracy, że budowany koło hali sportowej parking rośnie i rośnie z każdym dniem. Chyba żałuję, że bez dokumentacji zdjęciowej. Może jutro? :)
CardioTrener: 3484
Jedyne co jest może ciekawe po drodze do pracy, że budowany koło hali sportowej parking rośnie i rośnie z każdym dniem. Chyba żałuję, że bez dokumentacji zdjęciowej. Może jutro? :)
CardioTrener: 3484
- DST 8.60km
- Teren 1.70km
- Czas 00:27
- VAVG 19.11km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 159kcal
- Podjazdy 40m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 lipca 2011
Kategoria Do i z pracy
Nowy tydzien
Dzisiaj malo nie rozjechalam kaczek. Jakos mi sie wpatoczyly niemal przed kola i zamiast zamachac i pofrunac poczlapaly wolnym krokiem, aczkolwiek pzrestraszone, na brzeg jeziora. Durne jakies :)
Jeszcze tylko trzy dni w pracy i ... laaaabbbbbaaaa ze 4 tygodnie!! Moze wiecej pojezdze w koncu.
Jeszcze tylko trzy dni w pracy i ... laaaabbbbbaaaa ze 4 tygodnie!! Moze wiecej pojezdze w koncu.
- DST 8.60km
- Teren 1.80km
- Czas 00:28
- VAVG 18.43km/h
- VMAX 30.60km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 153kcal
- Podjazdy 89m
- Sprzęt Brosik
- Aktywność Jazda na rowerze