Wpisy archiwalne w kategorii
Geocaching
Dystans całkowity: | 1003.64 km (w terenie 609.90 km; 60.77%) |
Czas w ruchu: | 62:56 |
Średnia prędkość: | 15.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.00 km/h |
Suma podjazdów: | 568 m |
Maks. tętno maksymalne: | 158 (84 %) |
Maks. tętno średnie: | 132 (70 %) |
Suma kalorii: | 2084 kcal |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 27.88 km i 1h 44m |
Więcej statystyk |
Piątek, 22 sierpnia 2008
Kategoria Geocaching, Warszawka
Rekonesans w Lesie
Rekonesans w Lesie Kabackim i przy okazji zebranie trzech keszy (w tym jeden wirtualny).
Pierwsza dłuższa wyprawa. Najpierw "hajłejem" wzdłuż ulicy Przyczółkowej (ścieżka także dla biegaczy, ale rowerów na niej zatrzęsienie). W lasku obczaiłam, gdzie są kesze i dalej do roboty. Trochę sobie poganiałam wśród drzew, ale to był prawie sam skraj lasu. Głębsze czeluście i zakamarki pozostawię sobie na później.
Powrót za sprawą jednej "dziołchy" był niemal sprinterski. Co prawda jechała dużymi kółkami, ale gdy mnie wyprzedziła, udając że tak sobie luzem jedzie, to wzburzyła się we mnie krew. Najpierw jechałam jej na ogonie gdzieś ze 25 kilosa na godzinę (pomęczyłam ją). Jak tylko byłam pewna, że zdycha z wysiłku to pogwizdując przejechałam koło niej z prędkością gdzieś 32 kim/h, zostawiając dziewczę daleko w tyle...
Ale miałam uciechę. Potem zaczęłam się ścigać z takim jednym wysuszonym kolarzem na szosówce. Udało mi się!!!
Pierwsza dłuższa wyprawa. Najpierw "hajłejem" wzdłuż ulicy Przyczółkowej (ścieżka także dla biegaczy, ale rowerów na niej zatrzęsienie). W lasku obczaiłam, gdzie są kesze i dalej do roboty. Trochę sobie poganiałam wśród drzew, ale to był prawie sam skraj lasu. Głębsze czeluście i zakamarki pozostawię sobie na później.
Powrót za sprawą jednej "dziołchy" był niemal sprinterski. Co prawda jechała dużymi kółkami, ale gdy mnie wyprzedziła, udając że tak sobie luzem jedzie, to wzburzyła się we mnie krew. Najpierw jechałam jej na ogonie gdzieś ze 25 kilosa na godzinę (pomęczyłam ją). Jak tylko byłam pewna, że zdycha z wysiłku to pogwizdując przejechałam koło niej z prędkością gdzieś 32 kim/h, zostawiając dziewczę daleko w tyle...
Ale miałam uciechę. Potem zaczęłam się ścigać z takim jednym wysuszonym kolarzem na szosówce. Udało mi się!!!
- DST 23.74km
- Teren 10.00km
- Czas 01:23
- VAVG 17.16km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 sierpnia 2008
Kategoria Geocaching
XIV wyprawa geocachingowa
XIV wyprawa geocachingowa
Stok narciarski (miał być, teraz chaszcze na wysokości) oraz park Andersa. Skrzyneczki przyłapane dosyć łatwo, dzięki wspaniałemu nosowi Lideczki oraz towarzystwa mojej siory, która chyba łapie bakcyla geocachingu :)
Stok narciarski (miał być, teraz chaszcze na wysokości) oraz park Andersa. Skrzyneczki przyłapane dosyć łatwo, dzięki wspaniałemu nosowi Lideczki oraz towarzystwa mojej siory, która chyba łapie bakcyla geocachingu :)
- DST 20.09km
- Teren 18.10km
- Czas 01:13
- VAVG 16.51km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 lipca 2008
Kategoria Geocaching
XIII wyprawa geocachingowa
XIII wyprawa geocachingowa
Zdobytych aż 5 keszy - rekord!! Ale się opłacało. Na koniec zajefajny, monumentalny i tajemniczy bunkier.
Zdobytych aż 5 keszy - rekord!! Ale się opłacało. Na koniec zajefajny, monumentalny i tajemniczy bunkier.
- DST 57.73km
- Teren 45.00km
- Czas 03:59
- VAVG 14.49km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lipca 2008
Kategoria Geocaching, Wypady Dolny Śląsk
Wrocław - Oborniki Śląskie - Uraz - Wrocław Osobowice
Wrocław - Oborniki Śląskie - Uraz - Wrocław Osobowice
Inaczej XII wyprawa geocachingowa.
Na początek super rower spod sklepu rowerowego na ul. Kleczkowskiej we Wrocku:)
Już na rubieżach, na małym osiedlu Widawa, przeuroczy kościółek św. Anny.
Inaczej XII wyprawa geocachingowa.
Na początek super rower spod sklepu rowerowego na ul. Kleczkowskiej we Wrocku:)
Już na rubieżach, na małym osiedlu Widawa, przeuroczy kościółek św. Anny.
- DST 91.68km
- Teren 65.00km
- Czas 05:39
- VAVG 16.23km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 lipca 2008
Kategoria Geocaching
XI wyprawa geocachingowa
XI wyprawa geocachingowa
Pierwsza skrzyneczka za "94". Trasa wiodła do Św. Katarzyny, pod sanktuarium maryjne, później pod zespół klasztorny ss. Pasterek od Opatrzności Bożej, by potem wić się polami, wśród zboża i kukurydzy a też przez sady, by zatrwożyć na bardzo ruchliwej trasie na Strzelin. Za zakrętem na Żerniki Wrocławskie ruch samochodowy nieco zelżał a pojawiwszy się ponownie w Świętej Katarzynie. Tam też zjadłyśmy z Lidią, kumpelą rowerową, pyszny obiadek w wiejskiej gospodzie - sandacz w cieście piwnym, mniam:)
Pierwsza skrzyneczka za "94". Trasa wiodła do Św. Katarzyny, pod sanktuarium maryjne, później pod zespół klasztorny ss. Pasterek od Opatrzności Bożej, by potem wić się polami, wśród zboża i kukurydzy a też przez sady, by zatrwożyć na bardzo ruchliwej trasie na Strzelin. Za zakrętem na Żerniki Wrocławskie ruch samochodowy nieco zelżał a pojawiwszy się ponownie w Świętej Katarzynie. Tam też zjadłyśmy z Lidią, kumpelą rowerową, pyszny obiadek w wiejskiej gospodzie - sandacz w cieście piwnym, mniam:)
- DST 22.42km
- Teren 11.00km
- Czas 01:30
- VAVG 14.95km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 lipca 2008
Kategoria Geocaching
X wyprawa geocachingowa
X wyprawa geocachingowa
- DST 42.41km
- Teren 30.00km
- Czas 02:37
- VAVG 16.21km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 lipca 2008
Kategoria Geocaching
IX wyprawa geocachingowa
IX wyprawa geocachingowa
Znalezione trzy skrzynki z zupełnie innej strony miasta - z tej były jeszcze nie ruszane. Kilka zostawiłam na późniejsze czasy, nie wszystko naraz:).
Plus zaliczyłam załatwianie kilku spraw w ZUS-ie :(. Po drodze złapała mnie burza i mała ulewa, ale za to potem jechało się rześko i przyjemnie.
0.482 (poprzednio 0.477) ranking
Znalezione trzy skrzynki z zupełnie innej strony miasta - z tej były jeszcze nie ruszane. Kilka zostawiłam na późniejsze czasy, nie wszystko naraz:).
Plus zaliczyłam załatwianie kilku spraw w ZUS-ie :(. Po drodze złapała mnie burza i mała ulewa, ale za to potem jechało się rześko i przyjemnie.
0.482 (poprzednio 0.477) ranking
- DST 46.93km
- Teren 5.00km
- Czas 02:59
- VAVG 15.73km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 czerwca 2008
Kategoria Geocaching
Wrzutka kesza z pierwszym geokretem
Wrzutka kesza z pierwszym geokretem
VIII wyprawa geocachingowa
Dzisiaj wspinaczka na hałdę po hucie w Siechnicach. Schowany tam został GeoKrecik :).
VIII wyprawa geocachingowa
Dzisiaj wspinaczka na hałdę po hucie w Siechnicach. Schowany tam został GeoKrecik :).
- DST 5.51km
- Teren 4.00km
- Czas 00:27
- VAVG 12.24km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 czerwca 2008
Kategoria Geocaching
Lisia Górka i inne sprawy...
Lisia Górka i inne sprawy...
VII wyprawa geocachingowa
W ramach dnia wolnego, w ramach treningu przed wyprawą po Chorwacji i w ramach zaliczenia kolejnych skrzynek wybrałam się z kumpelą na podbój wschodnich rubieży Wrocławia.
Pierwsza skrzynka "pękła" w miejscu, gdzie już trzy razy robiłam podejścia. Za każdym razem ktoś musiał przeszkadzać: najpierw pijące piwo wyrostki, za drugim razem dojścia bronił biwak z namiotami i dochodzące stamtąd odgłosy. Do trzech razy sztuka!!! Dzisiaj się udało!! Do skrzynki wrzuciłam breloczek z clownem :)
Drugi kesz znaleziony po przekroczeniu Odry, we wschodniej części dawnych fortyfikacji Wrocławia. Trochę trzeba się było przedzierać przez pola dojrzałego rzepaku (fu, śmierdział), ale dojść z rowerami się dało :)
Wejście do bunkra typu "understand" sprzed pierwszej wojny światowej, gdzie "spała" skrzynka od FCK (jednen z kretów :)) oraz kesz z zawartością.
A oto co się zazwyczaj w bunkrze dzieje: picie, jedzenie i ... rozpusta? ;)
W samym bunkrze ciemno jak w d...:). Ale od czego lampa błyskowa w aparacie? Dzięki niej mogłam zobaczyć jak czeluście są wyposażone i nawet przejść na drugą ich stronę.
Od razu zaznaczam, że zdjęcia keszy, okolic moga być nieciekawe artystycznie, stąd tylko miniaturki !!
A oto mieszkańcy kamienia, pod którym leżała skrzynka. Trochę obleśne, ale i tak cieszcie się, że nie dodałam zdjęcia jak robią kupę!! ;)
A to moja skromna osoba ;) pod mostem czy też jazem na Bartoszowicach.
VII wyprawa geocachingowa
W ramach dnia wolnego, w ramach treningu przed wyprawą po Chorwacji i w ramach zaliczenia kolejnych skrzynek wybrałam się z kumpelą na podbój wschodnich rubieży Wrocławia.
Pierwsza skrzynka "pękła" w miejscu, gdzie już trzy razy robiłam podejścia. Za każdym razem ktoś musiał przeszkadzać: najpierw pijące piwo wyrostki, za drugim razem dojścia bronił biwak z namiotami i dochodzące stamtąd odgłosy. Do trzech razy sztuka!!! Dzisiaj się udało!! Do skrzynki wrzuciłam breloczek z clownem :)
Drugi kesz znaleziony po przekroczeniu Odry, we wschodniej części dawnych fortyfikacji Wrocławia. Trochę trzeba się było przedzierać przez pola dojrzałego rzepaku (fu, śmierdział), ale dojść z rowerami się dało :)
Wejście do bunkra typu "understand" sprzed pierwszej wojny światowej, gdzie "spała" skrzynka od FCK (jednen z kretów :)) oraz kesz z zawartością.
A oto co się zazwyczaj w bunkrze dzieje: picie, jedzenie i ... rozpusta? ;)
W samym bunkrze ciemno jak w d...:). Ale od czego lampa błyskowa w aparacie? Dzięki niej mogłam zobaczyć jak czeluście są wyposażone i nawet przejść na drugą ich stronę.
Od razu zaznaczam, że zdjęcia keszy, okolic moga być nieciekawe artystycznie, stąd tylko miniaturki !!
A oto mieszkańcy kamienia, pod którym leżała skrzynka. Trochę obleśne, ale i tak cieszcie się, że nie dodałam zdjęcia jak robią kupę!! ;)
A to moja skromna osoba ;) pod mostem czy też jazem na Bartoszowicach.
- DST 26.25km
- Teren 10.00km
- Czas 01:31
- VAVG 17.31km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk, Geocaching
Obóz pracy k/Miłoszyc
Obóz pracy k/Miłoszyc
VI wyprawa geocachingowa
Kolejny wypad w celu założenia (przy okazji oczywiście) nowej skrzynki geocachingowej przy pomniku ofiar obozu pracy Funfteichen (koło Miłoszyc). W okolicach Nadolic Wielkich odwiedziny cmentarza żołnierzy niemieckich - tzw. Parku Pokoju, jednego z czterech w Europie miejsca, gdzie uczczono pamięć poległych żołnierzy wszystkich narodowości, bez względu na to czy walczyli po stronie aliantów czy najeźdźców...
Pomnik ku czci ofiar obozów pracy. Z początku ciężko było znaleźć, choć byłam tu wcześniej. Na terenie tego zagajnika schowałyśmy skrzynkę geocachingową - jeśli komuś coś to mówi :)
A oto małe co nieco na ten temat. W 1942 r. podjęto decyzję o utworzeniu fabryki zaopatrującej w broń armię III Rzeszy. Właścicielem fabryki był sam Alfred Krupp a na cześć matki Kruppa, Berthy, nazwano go "Bertha Werke". W Bertha - Werke początkowo produkowano haubice (działa dalekosiężne) o średnicy lufy 125 mm, potem wały korbowe do samolotów i silniki czołgowe. Przestrzeń fabryki wypełniało 6 wielkich hal o powierzchni 200 x 200 m. Natomiast już w grudniu 1943 zakończono budowę budowę obozu "Fünfteichen", filę obozu KL Gros Rosen (Rogoźnica), z którego więźniów zatrudniono przy katorżniczej pracy tej fabryce.
O niedoli więźniów może świadczyć fragment z książki "Jelcz-Laskowice nasza mała ojczyzna":
"W zakładach więźniowie pracowali na 2 zmiany po 12 godzin. Nazywali je szychtami. Pierwsza zmiana rozpoczynała pracę o godz. 6 rano. Między 12.00 a 13.00 była półgodzinna przerwa na sprawdzenie obecności. O godz. 18.00 kończono pracę i w kolumnach wracano do obozu. Na nocnej zmianie krótki apel porządkowy odbywał się między godz. 24.00 a 1.00, na dziennej między 12.00, a 13.00.
W trakcie procesu w Norymberdze Krupp podkreślał, że dbał o dożywianie więźniów podczas pracy. W tym celu rzeczywiście w zakładach przygotowywano kotły z kawą, ale tę kawę można było wypić tylko wtedy, gdy kapo miał dobry humor. Samowolne sięgnięcie po kubek ciepłego napoju kończyło się zazwyczaj biciem. Niektórzy nadzorcy, zwłaszcza Ślązacy, byli przychylni więźniom i nieraz udawali, że nie dostrzegają krótkiego odpoczynku na wypicie kawy, ogrzanie rąk przy żelaznym piecyku czy zjedzenie kawałka chleba, podarowanego przez kogoś z litości.
Jerzy Przybyłek był przydzielony do dziennej zmiany w grupie budowlano - porządkowej. Zadaniem tych więźniów było obsianie trawą schronów przeciwlotniczych, wyładunek cegły, cementu i innych materiałów budowlanych. Były więzień pamięta również prace polegające na grodzeniu drutem kolczastym 3 km drogi, od obozu do fabryki. Wyjątkowo wyczerpujące było dźwiganie bębnów drutu kolczastego.
W fabryce straż SS cały czas stała wzdłuż ścian. Esesmani pilnowali, żeby nikt nie uciekł, ale zwykle nie wtrącali się do wykonywanej pracy. To zajęcie było przeznaczone dla majstrów i ich pomocników. Za najmniejszą pomyłkę, powolną pracę czy nieuwagę karali poszturchiwaniem, biciem żelaznym prętem lub gumową pałką. Jeżeli któryś z nich nie miał ochoty bić, wyznaczał zastępcę, a ten zwykle wymierzał zwykłą w takich wypadkach porcję 25 razów. Taką karę otrzymał Leonard Kosiński (w obozie Gross Rosen więzień nr 23 883) za to, że zasnął i nie stawił się w porę na nocny apel. Na krótką przerwę w pracy pozwolił mu majster, ponieważ zabrakło części do produkcji lawet, które obrabiano na tokarni karuzelowej. Więzień, korzystając z chwili wytchnienia, siadł oparty o ciepłą maszynę i zasnął przemęczony i zmarznięty. Za złe wykonywanie zadań kierowano do karnej kompanii. Tam ludzie ginęli w ciągu dwóch tygodni, ponieważ nie wytrzymywali pracy trwającej bez przerwy od godz. 3.00 rano do 22.00 i głodu. Musiało im wystarczyć 5 dag chleba i 1/4 l zupy na dzień. Często w fabryce zdarzały się wypadki samobójstwa. Wystarczyło założyć pętlę z drutu na szyję, zaczepić ją na suwnicy i nacisnąć guzik ciągnący hak wysoko pod sufit".
Park Pokoju - cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach Wielkich. Okazało się, iż na tym cmentarzu pochowani są esesmani, odpowiedzialni m.in za zbrodnie w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
a na jednej z płyt pamiątkowych z nazwiskami poległych "przycupnął sobie ślimak".
W drodze powrotnej przez Kamieniec Wrocławski, klucząc nad jeziorem Bajkał (jakie to oczywiście jezioro:)) i dalej przez Jeszkowice, Czernicę i most kolejowy nad Odrą - to specjalnie dla alabastrowego :).
[b]Miejsce w roku 2008 - awans na 356, w maju 215
VI wyprawa geocachingowa
Kolejny wypad w celu założenia (przy okazji oczywiście) nowej skrzynki geocachingowej przy pomniku ofiar obozu pracy Funfteichen (koło Miłoszyc). W okolicach Nadolic Wielkich odwiedziny cmentarza żołnierzy niemieckich - tzw. Parku Pokoju, jednego z czterech w Europie miejsca, gdzie uczczono pamięć poległych żołnierzy wszystkich narodowości, bez względu na to czy walczyli po stronie aliantów czy najeźdźców...
Pomnik ku czci ofiar obozów pracy. Z początku ciężko było znaleźć, choć byłam tu wcześniej. Na terenie tego zagajnika schowałyśmy skrzynkę geocachingową - jeśli komuś coś to mówi :)
A oto małe co nieco na ten temat. W 1942 r. podjęto decyzję o utworzeniu fabryki zaopatrującej w broń armię III Rzeszy. Właścicielem fabryki był sam Alfred Krupp a na cześć matki Kruppa, Berthy, nazwano go "Bertha Werke". W Bertha - Werke początkowo produkowano haubice (działa dalekosiężne) o średnicy lufy 125 mm, potem wały korbowe do samolotów i silniki czołgowe. Przestrzeń fabryki wypełniało 6 wielkich hal o powierzchni 200 x 200 m. Natomiast już w grudniu 1943 zakończono budowę budowę obozu "Fünfteichen", filę obozu KL Gros Rosen (Rogoźnica), z którego więźniów zatrudniono przy katorżniczej pracy tej fabryce.
O niedoli więźniów może świadczyć fragment z książki "Jelcz-Laskowice nasza mała ojczyzna":
"W zakładach więźniowie pracowali na 2 zmiany po 12 godzin. Nazywali je szychtami. Pierwsza zmiana rozpoczynała pracę o godz. 6 rano. Między 12.00 a 13.00 była półgodzinna przerwa na sprawdzenie obecności. O godz. 18.00 kończono pracę i w kolumnach wracano do obozu. Na nocnej zmianie krótki apel porządkowy odbywał się między godz. 24.00 a 1.00, na dziennej między 12.00, a 13.00.
W trakcie procesu w Norymberdze Krupp podkreślał, że dbał o dożywianie więźniów podczas pracy. W tym celu rzeczywiście w zakładach przygotowywano kotły z kawą, ale tę kawę można było wypić tylko wtedy, gdy kapo miał dobry humor. Samowolne sięgnięcie po kubek ciepłego napoju kończyło się zazwyczaj biciem. Niektórzy nadzorcy, zwłaszcza Ślązacy, byli przychylni więźniom i nieraz udawali, że nie dostrzegają krótkiego odpoczynku na wypicie kawy, ogrzanie rąk przy żelaznym piecyku czy zjedzenie kawałka chleba, podarowanego przez kogoś z litości.
Jerzy Przybyłek był przydzielony do dziennej zmiany w grupie budowlano - porządkowej. Zadaniem tych więźniów było obsianie trawą schronów przeciwlotniczych, wyładunek cegły, cementu i innych materiałów budowlanych. Były więzień pamięta również prace polegające na grodzeniu drutem kolczastym 3 km drogi, od obozu do fabryki. Wyjątkowo wyczerpujące było dźwiganie bębnów drutu kolczastego.
W fabryce straż SS cały czas stała wzdłuż ścian. Esesmani pilnowali, żeby nikt nie uciekł, ale zwykle nie wtrącali się do wykonywanej pracy. To zajęcie było przeznaczone dla majstrów i ich pomocników. Za najmniejszą pomyłkę, powolną pracę czy nieuwagę karali poszturchiwaniem, biciem żelaznym prętem lub gumową pałką. Jeżeli któryś z nich nie miał ochoty bić, wyznaczał zastępcę, a ten zwykle wymierzał zwykłą w takich wypadkach porcję 25 razów. Taką karę otrzymał Leonard Kosiński (w obozie Gross Rosen więzień nr 23 883) za to, że zasnął i nie stawił się w porę na nocny apel. Na krótką przerwę w pracy pozwolił mu majster, ponieważ zabrakło części do produkcji lawet, które obrabiano na tokarni karuzelowej. Więzień, korzystając z chwili wytchnienia, siadł oparty o ciepłą maszynę i zasnął przemęczony i zmarznięty. Za złe wykonywanie zadań kierowano do karnej kompanii. Tam ludzie ginęli w ciągu dwóch tygodni, ponieważ nie wytrzymywali pracy trwającej bez przerwy od godz. 3.00 rano do 22.00 i głodu. Musiało im wystarczyć 5 dag chleba i 1/4 l zupy na dzień. Często w fabryce zdarzały się wypadki samobójstwa. Wystarczyło założyć pętlę z drutu na szyję, zaczepić ją na suwnicy i nacisnąć guzik ciągnący hak wysoko pod sufit".
Park Pokoju - cmentarz żołnierzy niemieckich w Nadolicach Wielkich. Okazało się, iż na tym cmentarzu pochowani są esesmani, odpowiedzialni m.in za zbrodnie w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.
a na jednej z płyt pamiątkowych z nazwiskami poległych "przycupnął sobie ślimak".
W drodze powrotnej przez Kamieniec Wrocławski, klucząc nad jeziorem Bajkał (jakie to oczywiście jezioro:)) i dalej przez Jeszkowice, Czernicę i most kolejowy nad Odrą - to specjalnie dla alabastrowego :).
[b]Miejsce w roku 2008 - awans na 356, w maju 215
- DST 54.79km
- Teren 45.00km
- Czas 03:24
- VAVG 16.11km/h
- Aktywność Jazda na rowerze