Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 9 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Haugesund, niedaleko

Znowu dyżur, ale całe szczęście mogłam się gdzieś wybrać :). Przez cały weekend tylko jeden telefon, niewiarygodne!!!
No więc wyprawa geocachingowa znowu!
Pierwszy kesz przy wiadukcie, obok miejscowego jeziorka-kąpieliska. Oczywiście żadnych kąpiących się ludzi nie było, tylko kaczki zażywające kąpieli. Drugi kesz niedaleko, pod stacją pomp. Nad trzecim trochę się głowiłyśmy i niestety nie znaleziony :(.
Niestety aparatu zapomniałam... Staję się coraz bardziej zdemenciała...he, he :)
  • DST 13.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:56
  • VAVG 13.93km/h
  • VMAX 28.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Nad brzegiem M. Północnego

Późnym popołudniem, po 18.00, wróciwszy z dyżuru, wsiadłam na rower by przeszukać okolicę. Oczywiście z keszy!!
Pierwszy w dniu dzisiejszym musiałam początkowo ominąć, bo już ktoś tam siedział, a nie chciałam zdradzać miejsca niewtajemniczonym. Potoczyłam się dalej na północ, żwirową ścieżką wzdłuż brzegu Morza Północnego. Gdzie nie gdzie pasły się jeszcze owce, nie zagnane wieczorem do zagród. Nota bene uroczy widoczek. Owcze kupy na ścieżce też ;).
Niedawno, gdy byłam tu ostatnio leżał śnieg, po którym śladu już oczywiście nie ma.
No więc jeden z trzech dzisiaj znalezionych keszy ukrył się w rogu ogromnego, kamiennego czworoboku utworzonego przez 24 kamienne postumenty, symbolizujące zjednoczone przez Haralda Pięknowłosego (pierwszego króla Norwegii) regiony.

Królewski monument © Sinead


Druga skrzynka schowała się w drodze do małej latarni morskiej, pod choinką.
Trzecia, do której wróciłam, gdy nie było już "towarzyszy" była największą jaką znalazłam. Duże, zielone wiaderko, z masą fantastycznych zabawek dla dzieci!! Dla siebie nic nie znalazłam ;(, he, he.

[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,69957,haugesundzachod-slonca-na-fioletwo.html]
Haugesund-zachod slonca na fioletwo © Sinead
  • DST 10.16km
  • Teren 5.20km
  • Czas 00:42
  • VAVG 14.51km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 maja 2010 Kategoria Do i z pracy

Pracka, pracka

W słoneczny, ładny dzień do pracki!!
  • DST 4.40km
  • Czas 00:15
  • VAVG 17.60km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 maja 2010 Kategoria Do i z pracy

Vanlig

Trzy "wypady" rowerowe do pracy i z pracy razem wzięte. Pogoda na jazdę cudowna, szkoda tylko, że przede mną dyżur weekendowy :(. Może mi się jednak gdzieś uda ruszyć!
  • DST 14.20km
  • Czas 00:46
  • VAVG 18.52km/h
  • VMAX 28.50km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Djupadalen III

Po pracy, popołudniem mała przejażdżka po kesze w okolicy,a więc znów geocaching.
Najpierw mały podjazd w kierunku Djupadalen, gdzie na niewielkim rozdrożu ukryty był mały kesz. Wczoraj nie udało mi się go znaleźć, ale podejrzewałam że musi być ukryty gdzieś w okolicy budki z turystycznymi toaletami. Nawet specjalnie z nich skorzystałam, by obszukać wnętrze, ale nic tam nie było...
W końcu okazało się, że sprytnie został schowany, we wnętrzu metalowego masztu!!

Djupadalen, park © Sinead

Po udanym keszowaniu skręciłam w drogę nazwaną imieniem Henniga Paulsena, szutrową traskę, dosyć sporo uczęszczaną przez rowerzystów, biegaczy i tych posuwających się krokiem spacerowym :). Przy brzegu jeziora Eivindsvatnet został złowiony kolejny kesz, tym razem nieco łatwiej. Nieco wcześniej kumpela zaliczyła glebę i stłuczkę z krzakiem - śmiechu było co niemiara:). Potem się tłumaczyła, że nie znalazła kesza, bo w głowie jej się kręciło!! Dobra wymówka ;)

Ciąg dalszy trasy to tylko pod górę, na Vardafjell (123 m n.p.m). Stąd rozciąga się przepiękny widok na Haugesund i morze. Na szczycie ukryte są też dwa bunkry z czasów II wojny światowej, kilka innych ukrytych jest też w lesie po drodze. W jednym z nich czekała na nas kolejny kesz!!! Znaleziony bez większego problemu.
Zdjęcia z wysokości wrzucę później, aczkolwiek mam wrażenie, że gdzieś je już wrzucałąm kilka miesięcy wcześniej :)
  • DST 16.87km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.45km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 maja 2010

Håvashytta

No cóż, poprzedni wpis poszedł w eter, muszę zacząć od nowa.
Przed południem zjechała kumpela, rodowita norweżka, z zapakowanym na samochodzie rowerem. Dobrze mieć jakieś towarzycho do jeżdżenia :). Zresztą niedawno kupiła rower, nota bene w tym samym sklepie co ja. I jest to bynajmniej dziwne, bo sklepów rowerowych to jest tutaj chyba z pięć, jeśli nie więcej.

No więc postanowiłyśmy zrobić pętlę po okolicy. Z haugesund do Førre, dalej do Nodland i Håvashytta, przez Byheiene do Haugesund z powrotem.
Początkowa droga prowadziła ścieżką rowerowo-pieszą do Førre, niewielkiej wioski tuż obok głównej trasy do Oslo, z zachodu na wschód, znanej tu jako E39.
Przy zjeździe na północ znajduje się mały, biały kościółek z przyległym niewielkim cmentarzem. Tutaj czekał na nas kesz, którego trochę się naszukałyśmy. Po poszukiwaniach siadłyśmy pod ścianą przybudówki by zjeść lunch. W Norwegii ok. godz. 11-12.00 wszyscy muszą znaleźć czas na lunsj (po ichniejszemu). Ja skonsumowałam polskie kanapki, Monica coś typowo norweskiego - kjeks med brunost (coś w rodzaju ciastek z brązowym, kozim serem, nota bene bardzo dobre).

Bawię się GPS-em © Sinead

Dalej w kierunku Nodland... Po naszej prawej stronie rozpostarł się widok na góry, które trzeba niedługo odwiedzić: Valhest (313 m n.p.m) i Valafjellet (294 m n.p.m). Chyba, ze względu na wąskie ścieżki, nie da się tam wjechać rowerami, ale zawsze można spróbować.
Niedaleko za małym parkingiem znalazłyśmy wjazd do parku Byheiene. Szutrową drogą, między pagórkami i niewielką odnogą jeziora, wjechałyśmy do lasu by za chwilę, po niespełna 3 km, zajechać pod Håvashytta.

Håvashytta © Sinead

Hytta to niewielki drewniany domek, który służy turystom w czasie wędrówek. Są większe hytty obsługiwane przez personel, gdzie można coś zjeść lub napić się. Kawa i soki bywają za darmo, za wafle trzeba zapłacić. W górach są też hytty samoobsługowe, służące w zasadzie przenocowaniu. Tutaj zawsze obowiązuje zasada, że hyttę pozostawia się wysprzątaną, w takim stanie w jakim się ją zastało. Pełna kulturka.
Hytta na naszej drodze to turystyczny przystanek z kilkoma pokojami (na ok. 20 osób), dużym salonem i kominkiem, kuchnią i holem z kilkoma obrazami. Jak głosi turystyczny folder z bio-toaletą, o której za chwilę.

Fajnie też spotkać kolegów na rowerach!!
Håvashytta i rowerzyści © Sinead

Zaparkowałyśmy rowery by po okolicy poszukać kolejnej skrzynki geocachingowej. Z GPS-em w ręku krążyłyśmy i krążyłyśmy, pewno wyglądałyśmy na nieco stuknięte :). Ponieważ była to niedziela, ludzi którzy biwakowali na trawie i drewnianych ławkach było mnóstwo. Jedni grillowali, inni piekli sobie wafle i naleśniki, nęcące zapachy rozchodziły się po pobliskim lesie. W końcu kesz znaleziony!!

Przed wyjazdem postanowiłam jednak skorzystać z bio-toalety.

widok z kibelka ;) © Sinead

Na polski język to zwykła latryna, w zasadzie to może nie zwykła, bo doznania i wysiłek włożony by wspiąć się na podest, niemal pod dach, są nie do opisania. Zakładam oczywiście, że to lokalne warunki sprawiły, iż sikanie stało się tak karkołomnym zajęciem. Ale widok i podgląd na okolicę przez serduszko w drzwiach - nie do podrobienia!!

Na odjezdne cyknęłam jeszcze zdjęcie nietypowego termometru, wiszącego przy wejściu do hytty. Przyznam szczerze, że nie wiem co on pokazywał prócz temperatury, domyślam się jednak, że odpowiednio pasujące do niej napitki.

Temeraturomierz ;) przy Håvashytta © Sinead


No więc z zaliczonymi dwoma keszami pojechałyśmy dalej, przez las, jakąś ledwo widoczną ścieżką. Doprowadziła nas ona do większego żwirowego traktu, wiodącego między wykarczowanym pod linie wysokiego napięcia lasem. Z górki i pod górkę, po kamieniach i nierównym terenie. Wnet na drodze stanęło nam gruzowisko, hmm... w sam raz ścieżka rowerowa ;)

Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead


Koniec ścieżki rowerowej? :) © Sinead

Początkowo pomyślałam, że to koniec drogi, ale należało to tylko obejść. Kiedyś już tu byłam, tyle tylko że nie pamiętałam. Pamięć mi się jednak odświeżyła.
Kolejny punkt na geocachingowej trasie to jezioro Stakkastadvatnet, będące ujęciem wody pitnej dla Haugesund i okolic. Kesz został znaleziony pod pomostem, niedaleko stacji ujęć.

Stakkastadvatnet © Sinead

Tutaj też, nad wodą, spałaszowany został kolejny posiłek. Niedaleko na ławce siedział jakiś facet, skrzętnie coś piszący. Śmiałyśmy się, że pewno jakiś pisarz kryminałów albo romansów, choć siedział w gumiakach.
Droga powrotna wiodła już przez Byheiene i Djupadalen, wznoszącą się i opadającą stromo szutrową drogą. Doznania nieziemskie!!

Djupadalen © Sinead


  • DST 26.33km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 13.62km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Podjazdy 598m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Kvala, geocaching

Dziś zgodnie z planem świeciło słońce!! Ale niestety wiał cholerny wiatr, co zmniejszało niestety przyjemność jazdy. Tutaj w Norwegii nazywają go kuling, oznaczający wiatr z prędkością większą niż 10 m/sek. Oczywiście rozróżniają tu też liten kuling (mały kuling, przepraszam ale kuling jest dla mnie nieprzetłumaczalne), sterk kuling (silny kuling). Przy wietrze powyżej 12-13 m/sek morze jest już wzburzone, więc ogólnie rzecz biorąc wiatr "daje czadu".

Kvala © Sinead

Tyle tytułem dygresji :). Plan miałam mniej więcej opracowany. Wyprawa po kesze. Kierunek Kvala, peryferia Haugesund, z miłą okolicą spacerową wokół małego jeziorka. Jednak cel wyprawy znajdował się nieco wyżej, w górach. Początkowo ścieżka wydawała się przejezdna, trochę pod górę, ale dawało radę. Między domami, gdzie się zaczynała przestawało trochę wiać i zrobiło się przyjemnie. Przy domach wyrastały norweskie flagi - to z okazji Święta Pracy, rzecz jasna :)

Nuten 153 m n.p.m © Sinead

Przede mną i nieco na północny zachód wyrastał szczyt Nuten, 153 m n.p.m, a ja się miałam przedzierać między nim a jedną, mniejszą górką ze szczytem na wysokości 138 m n.p.m. Wiem, wiem to niewiele, jeśli wziąć pod uwagę przeciętną wysokość terenów w Polsce, ale jak się startuje z poziomu morza, to już coś :).

W drodze po kesza © Sinead


Kesz łatwo znaleziony - trochę było w nim wody, co skrzętnie zanotowałam w logu na stronie geocachingowej. Drugi miał się znajdować nieco wyżej, więc ruszyłam dalej. Niestety z rowerem na plecach... strome podejście i po wielkich kamieniach uniemożliwiał bym zrobiła to na rowerze. Zastanawiałam się tylko, gdzie ta ścieżka, którą pokazuje GPS. Po prawej stronie miałam dosyć spory strumień, ale przejścia jakoś nie znalazłam. Skończyło się na tym, że zrezygnowałam. Ale tu pomiędzy drzewami wiatru się nie czuło i jakoś tak wracać mi się też nie chciało.

Ridesenter © Sinead

Tak czy siak, czas płynie i zawsze trzeba nawrócić. W drodze powrotnej zahaczyłam o ośrodek jazdy konnej i dalej o Kvalen ponownie, by objechać małe jeziorko.

Jakiś strumyk © Sinead



Jutro większe plany :)
  • DST 11.65km
  • Teren 5.20km
  • Czas 01:02
  • VAVG 11.27km/h
  • VMAX 27.40km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 kwietnia 2010 Kategoria Do i z pracy

Przedweekendowo

Po drodze z pracy mała rundka do sklepu... Trzeba coś na weekend kupić, wszak w niedzielę to tutaj nie za dużo można zdobyć :).
Na jutro zapowiadają co prawda słońce, ale ma wiać: liten kuling (11 m/sek). Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
  • DST 5.00km
  • Czas 00:16
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 kwietnia 2010 Kategoria Do i z pracy

Nic ciekawego

No cóż, nie będę się rozdrabniać. Wpis do i z pracy za dwa dni :)
  • DST 8.80km
  • Czas 00:32
  • VAVG 16.50km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 kwietnia 2010 Kategoria NORWAY, Skrzynki pocztowe w Norwegii

Hestadrikka

Dzisiaj mały wypadzik po skrzynki geocachingowe.
Najpierw zaliczony mini kesz (magnetyczny) w okolicy tutejszego więzienia (Haugesund fengsel) wybudowanego w 1915 r. a obecnie remontowanego. Co ciekawe, jest ponoć pilnie strzeżonym, ale z zewnątrz na takie nie wygląda. Raczej jak sanatorium.
Drugi cache niestety jakoś się dobrze schował i dałam dzisiaj za wygraną.
Trzeci już nie istniał po ostatnich pracach ziemnych w okolicy Toskatjønn.
Czwarty schował się obok pozostałości jakiegoś bunkra - okoliczna góra była swego rodzaju punktem militarnym, ale nic bliżej nie wiem. Mało kogo to tutaj interesuje.

Jakiś bunkier © Sinead

Ale obok bunkra, znajduje się uroczy wodopój dla koni. Co prawda raczej ich tu nie widywałam, ale pewno jakieś tędy kroczą :). Woda spływa z góry wąskim strumyczkiem wprost do wydrążonego kamiennego zagłębienia. Pod nim schowany był kesz!!

Z wyprawy geocachingowej © Sinead

Zaś na słupie obok tabliczka za szkłem, napisana lub wyhaftowana z napisem:
Pamiętaj, koń musi odpocząć.
Och, jaka troska :). Mój "rumak" też chciał się napić ale nie znalazłam miejsca, którędy mógłby to zrobić, he, he ;).

Napis: pamiętaj, koń musi chwilę odpocząć © Sinead


A oto kolejna porcja skrzynek dla WrocNama!!

Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Sinead
  • DST 17.28km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 16.72km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl