Czwartek, 8 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Do pracy
Do pracy
Tym razem do pracy i z pracy. Ale w robocie miałam powera:)
Ha, w maju jestem dziś na 200 miejscu, w całym roku 2008 - 421 Muszę jeszcze tylko uzupełnić swoje wyjazdy z reszty marca :)
Tym razem do pracy i z pracy. Ale w robocie miałam powera:)
Ha, w maju jestem dziś na 200 miejscu, w całym roku 2008 - 421 Muszę jeszcze tylko uzupełnić swoje wyjazdy z reszty marca :)
- DST 35.30km
- Teren 16.00km
- Czas 02:03
- VAVG 17.22km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 maja 2008
Kategoria Fajne miejsca w necie
Tutaj zbiorę do kupy większość stronek o rowerach, na które zaglądam
Tutaj zbiorę do kupy większość stronek o rowerach, na które zaglądam
Czas na rower - pomysł na połączenie portalu rowerowego z pracą magisterską - w portalu m.in linki do ciekawych artykułów, kalendarz imprez rowerowych,
Bikebrother - tutaj można powrzucać swoje wyjazdy z GPS.
Mio Fuji Bike Maraton 2008 Oficjalna strona Maratonu
Rowery od A do Z Multum ciekawych rzeczy o rowerach: trasy, poradniki, opisy wypraw, itp.
Trasy rowerowe Szczególnie okolice tarnowskich Gór.
BIKE.PL Stronka z fajnym działem "Poradniki".
Wrocławska Gazeta Kolarska Kolarstwo we Wrocławiu
BikeBoard Strona magazynu rowerowego, wydawanego także w formie papierowej
Gdzie na rower Super fajna strona, będąca połączeniem Bikebrothera i nszego wspaniałego Bikestatsa !!
e-cycle Portal z mozliwością dodawania swoich wycieczek i bazą tras rowerowych użytkowników.
Czas na rower - pomysł na połączenie portalu rowerowego z pracą magisterską - w portalu m.in linki do ciekawych artykułów, kalendarz imprez rowerowych,
Bikebrother - tutaj można powrzucać swoje wyjazdy z GPS.
Mio Fuji Bike Maraton 2008 Oficjalna strona Maratonu
Rowery od A do Z Multum ciekawych rzeczy o rowerach: trasy, poradniki, opisy wypraw, itp.
Trasy rowerowe Szczególnie okolice tarnowskich Gór.
BIKE.PL Stronka z fajnym działem "Poradniki".
Wrocławska Gazeta Kolarska Kolarstwo we Wrocławiu
BikeBoard Strona magazynu rowerowego, wydawanego także w formie papierowej
Gdzie na rower Super fajna strona, będąca połączeniem Bikebrothera i nszego wspaniałego Bikestatsa !!
e-cycle Portal z mozliwością dodawania swoich wycieczek i bazą tras rowerowych użytkowników.
- DST 0.01km
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Powrót ze stacji PKP w Św.
Powrót ze stacji PKP w Św. Katarzynie do domu po maratonie.
No cóż, nie dało rady rozdzielić prymitywnego powrotu z pociągu do domu od wielkiego wydarzenia jakim był MARATON - skromną wycieczkę to wpisuję więc dzisiaj.
No cóż, nie dało rady rozdzielić prymitywnego powrotu z pociągu do domu od wielkiego wydarzenia jakim był MARATON - skromną wycieczkę to wpisuję więc dzisiaj.
- DST 3.41km
- Czas 00:15
- VAVG 13.64km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 maja 2008
Kategoria Maratony
Bike Maraton - Zdzieszowice
Bike Maraton - Zdzieszowice
No więc postanowiłam "zaatakować" drugi w życiu maraton.
Wyprawa zaczęła się dzień wcześniej. O godz. 6:30 wstrząsnął mną alarm w komórce. Otoczenie - obskurna dyżurka szpitalna..., trzeszcząca leżanka ze przepaloną papierosem dziurą w kocu. No tak, usnęłam na krótko w czasie dyżuru. Wybłagałam koleżankę z pracy, by przyjechała o 2.00 w nocy mnie zmienić, bym choć trochę się wyspała przed podróżą. Dyżur nota bene był chujowy. Potem pędem poleciałam na autobus, zdążyć do Siechnic na prysznic i małe śniadanko a potem na pociąg (11.57) prosto ze Świętej Katarzyny do Zdzieszowic.
Dylemat wcześniej był standardowy - jak się ubrać do pociągu?
a) normalnie jak człowiek jeżdżący pociągiem czy
b) nienormalnie czyli jak dosiadający roweru? czyli w klasycznym wdzianku kolarza z kaskiem na łbie...
Wygrała jednak druga opcja - ludzie się co prawda oglądają, ale z jakimś błyskiem podziwu, więc dlaczego nie.
Brałam pod uwagę również możliwość nieoczekiwanych kąpieli błotnych (vide Maraton we Wrocławiu), więc trzeba było jednak wykombinować na powrót w "ludzkich" twarzach.
W pociągu - wjazd do pierwszego bagażowego(tzn. wyglądającego na bagażowy... pomyłka, to był służbowy. Za chwilę wypad z pociąg i bieg na jego drugi koniec. Tam w bagażowym "śpią" inne rowery i ich umęczeni właściciele - chyba jadą z daleka...
No cóż, zostawiamy nasze rowerki i sidamy w przedziale obok. JUż siedzi para ubrana w "piżamki". Kumpela wydaje tchnienie ulgi - nie tylko my jesteśmy kosmicznie ubrane, choć w zestawieniu z siedzącą obok pańcią w bieli i pełnym makijażu wyglądamy rzeczywiście niewyjściowo jak Robin Hoody w rajuzach :))).
Z pociągu wyjście w Zdzieszowicah, no i przywitał nas mały deszcz. Ale nic to... Po rejestrcji pognałyśmy zjeść i napić się czegoś ciepłego, czyli zarzucić cosik na ruszta. Trafiłyśmy do jakiejś pizzerii o dźwięcznej nazwie, no właśnie... jakiej? Na M... Obawim się, że tam również widziałyśmy szefa Bike Maratonu, bo twarz i sylwetka gościa jakaoś mi przypominała taką jedną z neta :).
Po napełnieniu żołądka z nowymi siłami dałyśmy po korbie do Kędzierzyna - Koźla, gdzie czekły na nas rodzinne noclegi!!!
Poranek w dniu maratonu
Najedzone pysznym śniadankiem od kuzyneczki wyglądamy przez okno. Poranek pogodny i małe słońce przebijało się przez nieco większe chmury. Pogodę podawano różną (w zależności od serwisu) i żadnej nie oglądnęłam wczoraj osobiście. Całe szczęście okazało się, że będziemy mieć transport samochodowy, uff:).



A to tu po upadku...kiedy wlazłam na podjazd na piechotę :(. Na zdziwioną minę mijającego mnie gościa odpowiedziałam: "Pasja fotograficzna nie mniej ważna niż kolarstwo":). No i trochę straciłam na czasie, ale co tam... mogę za to wrzucić kilka fotek na stronkę!!

A oto "zabawa" i rozładowanie napięcia na bufecie - pozy baletnicze też są potrzebne w czasie jazdy:)






Dzisiaj 177 miejsce na maj 2008, 352 na rok 2008. Jakoś pełznę do góry :)
No więc postanowiłam "zaatakować" drugi w życiu maraton.
Wyprawa zaczęła się dzień wcześniej. O godz. 6:30 wstrząsnął mną alarm w komórce. Otoczenie - obskurna dyżurka szpitalna..., trzeszcząca leżanka ze przepaloną papierosem dziurą w kocu. No tak, usnęłam na krótko w czasie dyżuru. Wybłagałam koleżankę z pracy, by przyjechała o 2.00 w nocy mnie zmienić, bym choć trochę się wyspała przed podróżą. Dyżur nota bene był chujowy. Potem pędem poleciałam na autobus, zdążyć do Siechnic na prysznic i małe śniadanko a potem na pociąg (11.57) prosto ze Świętej Katarzyny do Zdzieszowic.
Dylemat wcześniej był standardowy - jak się ubrać do pociągu?
a) normalnie jak człowiek jeżdżący pociągiem czy
b) nienormalnie czyli jak dosiadający roweru? czyli w klasycznym wdzianku kolarza z kaskiem na łbie...
Wygrała jednak druga opcja - ludzie się co prawda oglądają, ale z jakimś błyskiem podziwu, więc dlaczego nie.
Brałam pod uwagę również możliwość nieoczekiwanych kąpieli błotnych (vide Maraton we Wrocławiu), więc trzeba było jednak wykombinować na powrót w "ludzkich" twarzach.
W pociągu - wjazd do pierwszego bagażowego(tzn. wyglądającego na bagażowy... pomyłka, to był służbowy. Za chwilę wypad z pociąg i bieg na jego drugi koniec. Tam w bagażowym "śpią" inne rowery i ich umęczeni właściciele - chyba jadą z daleka...
No cóż, zostawiamy nasze rowerki i sidamy w przedziale obok. JUż siedzi para ubrana w "piżamki". Kumpela wydaje tchnienie ulgi - nie tylko my jesteśmy kosmicznie ubrane, choć w zestawieniu z siedzącą obok pańcią w bieli i pełnym makijażu wyglądamy rzeczywiście niewyjściowo jak Robin Hoody w rajuzach :))).
Z pociągu wyjście w Zdzieszowicah, no i przywitał nas mały deszcz. Ale nic to... Po rejestrcji pognałyśmy zjeść i napić się czegoś ciepłego, czyli zarzucić cosik na ruszta. Trafiłyśmy do jakiejś pizzerii o dźwięcznej nazwie, no właśnie... jakiej? Na M... Obawim się, że tam również widziałyśmy szefa Bike Maratonu, bo twarz i sylwetka gościa jakaoś mi przypominała taką jedną z neta :).
Po napełnieniu żołądka z nowymi siłami dałyśmy po korbie do Kędzierzyna - Koźla, gdzie czekły na nas rodzinne noclegi!!!
Poranek w dniu maratonu
Najedzone pysznym śniadankiem od kuzyneczki wyglądamy przez okno. Poranek pogodny i małe słońce przebijało się przez nieco większe chmury. Pogodę podawano różną (w zależności od serwisu) i żadnej nie oglądnęłam wczoraj osobiście. Całe szczęście okazało się, że będziemy mieć transport samochodowy, uff:).



A to tu po upadku...kiedy wlazłam na podjazd na piechotę :(. Na zdziwioną minę mijającego mnie gościa odpowiedziałam: "Pasja fotograficzna nie mniej ważna niż kolarstwo":). No i trochę straciłam na czasie, ale co tam... mogę za to wrzucić kilka fotek na stronkę!!

A oto "zabawa" i rozładowanie napięcia na bufecie - pozy baletnicze też są potrzebne w czasie jazdy:)






Dzisiaj 177 miejsce na maj 2008, 352 na rok 2008. Jakoś pełznę do góry :)
- DST 23.00km
- Teren 21.00km
- Czas 01:48
- VAVG 12.78km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Wyprawa i dojazd na maraton
Wyprawa i dojazd na maraton w Zdzieszowicach :)

Prawie początek trasy - stacja PKP w Św. Katarzynie, skąd odjechał pociąg do Zdzieszowic.

Prawie początek trasy - stacja PKP w Św. Katarzynie, skąd odjechał pociąg do Zdzieszowic.
- DST 30.59km
- Teren 2.00km
- Czas 02:01
- VAVG 15.17km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 maja 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Różne rzeczy się działy...
Różne rzeczy się działy...
Trasa treningowo - rekreacyjna :).
Siechnice - Kotowice - Siedlec - Oława - Grody Ryczyńskie - Bystrzyca - Jelcz-Laskowice - Ratowice - Siechnice.
To była ostatnia szansa aby rozruszać członki przed maratonem w Zdzieszowicach. Trening jaki by nie był musi być. A okazał się nieoczekiwanie spory :).
Początek wycieczki był niestety pochmurny i deszczowy. Już na 5 kilometrze czułam , że jestem przemoczona. No, może nie do suchej nitki, ale każdy powiew wiatru czułam na sobie (na plecach chronił mnie plecak z dobrociami). Kropiło i kropiło... nawet pomyślałam by się gdzieś schować, ale w sumie trudno było powiedzieć ile jeszcze będzie tak kropić :). W sumie jak się człowiek "zmacha" będzie schło na Tobie.
Pod Oławą przestało padać. Za mostem przy którym kiedyś leżały 2 hełmy żółnierzy radzieckich, którzy bohatersko wysadzili most by nie dotarli do miasteczka Niemcy, skręt w prawo na rezerwat. W dorzeczu rzek Odry i Oławy rosną takie sobie lasy liściaste, jakieś łęgi, lasy olszowo - jesionowe, czy tak jakieś. Nie pamiętam dokładnie co przeczytałam na tablicy informacyjnej - ale się poprawię;).


Tymczasem słońce nie chciało ani na chwilę wyjść...co było bardzo smutne. Trasa pośród ciemnego lasu, małym błockiem, zapachem ścinki leśnej i trochę smętnego śpiewu ptaków. W końcu na horyzoncie pojawił się jakiś obiekt - śluza w Lipkach (oczywiście wcześniej nie kapnęłam się, że już jesteśmy pod Lipkami - czyli w innym zgoła województwie)...
Uwielbiam wspinaczki na taki dziwne rzeczy, więc porzuciłam rower i susami znalazłam się na szczycie metalowej kładki jazu.

Podczas gdy kumpela gadała pod jazem przez telefon, ja umilałam sobie czas cykając zdjęcia ślimakom. Jeden z nich zechciał nawet pozować do tej galerii i wyciągną czułki-oczy, by spojrzeć w wasze źrenice, hi,hi.


Acha, zaliczyłam dziś 36 miejsce w top 100 na maj, 466 na rok 2008 :)
Trasa treningowo - rekreacyjna :).
Siechnice - Kotowice - Siedlec - Oława - Grody Ryczyńskie - Bystrzyca - Jelcz-Laskowice - Ratowice - Siechnice.
To była ostatnia szansa aby rozruszać członki przed maratonem w Zdzieszowicach. Trening jaki by nie był musi być. A okazał się nieoczekiwanie spory :).
Początek wycieczki był niestety pochmurny i deszczowy. Już na 5 kilometrze czułam , że jestem przemoczona. No, może nie do suchej nitki, ale każdy powiew wiatru czułam na sobie (na plecach chronił mnie plecak z dobrociami). Kropiło i kropiło... nawet pomyślałam by się gdzieś schować, ale w sumie trudno było powiedzieć ile jeszcze będzie tak kropić :). W sumie jak się człowiek "zmacha" będzie schło na Tobie.
Pod Oławą przestało padać. Za mostem przy którym kiedyś leżały 2 hełmy żółnierzy radzieckich, którzy bohatersko wysadzili most by nie dotarli do miasteczka Niemcy, skręt w prawo na rezerwat. W dorzeczu rzek Odry i Oławy rosną takie sobie lasy liściaste, jakieś łęgi, lasy olszowo - jesionowe, czy tak jakieś. Nie pamiętam dokładnie co przeczytałam na tablicy informacyjnej - ale się poprawię;).


Tymczasem słońce nie chciało ani na chwilę wyjść...co było bardzo smutne. Trasa pośród ciemnego lasu, małym błockiem, zapachem ścinki leśnej i trochę smętnego śpiewu ptaków. W końcu na horyzoncie pojawił się jakiś obiekt - śluza w Lipkach (oczywiście wcześniej nie kapnęłam się, że już jesteśmy pod Lipkami - czyli w innym zgoła województwie)...
Uwielbiam wspinaczki na taki dziwne rzeczy, więc porzuciłam rower i susami znalazłam się na szczycie metalowej kładki jazu.

Podczas gdy kumpela gadała pod jazem przez telefon, ja umilałam sobie czas cykając zdjęcia ślimakom. Jeden z nich zechciał nawet pozować do tej galerii i wyciągną czułki-oczy, by spojrzeć w wasze źrenice, hi,hi.


Acha, zaliczyłam dziś 36 miejsce w top 100 na maj, 466 na rok 2008 :)
- DST 64.90km
- Teren 50.00km
- Czas 03:51
- VAVG 16.86km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 kwietnia 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk, Geocaching
V wyprawa geocachingowa
V wyprawa geocachingowa
"Pękły" 3 skrzynki + jedna założona. No i w końcu jakaś ładna pogoda na jazdę, wręcz wymarzona: słońce ale nie za gorąco!! Wkrótce jakieś zdjęcia:)
"Pękły" 3 skrzynki + jedna założona. No i w końcu jakaś ładna pogoda na jazdę, wręcz wymarzona: słońce ale nie za gorąco!! Wkrótce jakieś zdjęcia:)
- DST 39.50km
- Teren 29.00km
- Czas 02:33
- VAVG 15.49km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 kwietnia 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk, Geocaching
Wzdłuż rury MPEC lub alternatywnie po kesza
Wzdłuż rury MPEC lub alternatywnie po kesza "Wodospad"
IV wyprawa geocachingowa
Wyjazd był co prawda planowany, jednak do końca nie mogłam się zdecydować, gdzie ustawić kierownicę... W końcu każdy pretekst jest dobry, więc postanowiłam ruszyć w stronę nie znalezionego kiedyś kesza o wdzięcznej acz mylącej trochę nazwie "Wodospad" :).
Wyjazd - Siechnice z przejazdem koło sławetnej hałdy z syfilistycznymi odpadami, jak mówią autochtoni. Obok trasy, po naszej prawicy wije się na lewo i prawo, jak również okresowo do góry i w dół rura przesyłowa MPEC (Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplenj). Kiedyś, gdy byłam mała, jadąc autobusem z Oławy do Wrocławia zawsze mnie interesowało, gdzie ta rura (nota bene widoczna z drogi "94") idzie dalej.
Szczerze mówiąc tyle razy koło niej jechałam, ale żebym miała powiedzieć gdzie się kończy - to nie pamiętam. Następnym razem muszę zakodować ;)
W Parku Wschodnim we Wrocławiu, ostatnio trochę uprzątniętym, odbył się mały odpoczynek oraz ceremonia odszukania skrytki, którą okazał się spróchniały i omszały pieniek. Zabrałyśmy sobie wisiorek z maczugą w wrzuciłyśmy odznaki Honorowego Dawcy Krwi (PCK). Ciekawe kto je sobie weźmie??
Acha, dzisiaj zaliczyłam 310 miejsce w rankingu kwiecień 2008. Może się znowu poprawię?
IV wyprawa geocachingowa
Wyjazd był co prawda planowany, jednak do końca nie mogłam się zdecydować, gdzie ustawić kierownicę... W końcu każdy pretekst jest dobry, więc postanowiłam ruszyć w stronę nie znalezionego kiedyś kesza o wdzięcznej acz mylącej trochę nazwie "Wodospad" :).
Wyjazd - Siechnice z przejazdem koło sławetnej hałdy z syfilistycznymi odpadami, jak mówią autochtoni. Obok trasy, po naszej prawicy wije się na lewo i prawo, jak również okresowo do góry i w dół rura przesyłowa MPEC (Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplenj). Kiedyś, gdy byłam mała, jadąc autobusem z Oławy do Wrocławia zawsze mnie interesowało, gdzie ta rura (nota bene widoczna z drogi "94") idzie dalej.
Szczerze mówiąc tyle razy koło niej jechałam, ale żebym miała powiedzieć gdzie się kończy - to nie pamiętam. Następnym razem muszę zakodować ;)


W Parku Wschodnim we Wrocławiu, ostatnio trochę uprzątniętym, odbył się mały odpoczynek oraz ceremonia odszukania skrytki, którą okazał się spróchniały i omszały pieniek. Zabrałyśmy sobie wisiorek z maczugą w wrzuciłyśmy odznaki Honorowego Dawcy Krwi (PCK). Ciekawe kto je sobie weźmie??
Acha, dzisiaj zaliczyłam 310 miejsce w rankingu kwiecień 2008. Może się znowu poprawię?
- DST 25.30km
- Teren 21.00km
- Czas 01:31
- VAVG 16.68km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 kwietnia 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk
Banał - na pocztę
Banał - na pocztę
He,he, he. Pojechałam sobie na porąbaną pocztę, która ostatnio nie dostarcza korespondencji i samemu trzeba się dowiadywać o istnieniu przesyłek :(. Ale, nie powiem jest to dobry sposób na rozruszanie gawiedzi, bo na pocztę tzw. główną trzeba pofatygować się do najbliższej wsi (tak a propos to z miasta na wieś - tak, tak to właściwy kierunek, nie na odwrót!!).
No więc dzięki temu wsiadłam na rower i pognałam przed siebie. A po pracy tak mi się spać chciało. Po przejażdżce umysł trochę przejaśniał!!
Acha, dzisiaj zaliczyłam 414 miejsce w rankingu kwiecień 2008. Może się poprawię?
He,he, he. Pojechałam sobie na porąbaną pocztę, która ostatnio nie dostarcza korespondencji i samemu trzeba się dowiadywać o istnieniu przesyłek :(. Ale, nie powiem jest to dobry sposób na rozruszanie gawiedzi, bo na pocztę tzw. główną trzeba pofatygować się do najbliższej wsi (tak a propos to z miasta na wieś - tak, tak to właściwy kierunek, nie na odwrót!!).
No więc dzięki temu wsiadłam na rower i pognałam przed siebie. A po pracy tak mi się spać chciało. Po przejażdżce umysł trochę przejaśniał!!
Acha, dzisiaj zaliczyłam 414 miejsce w rankingu kwiecień 2008. Może się poprawię?
- DST 6.80km
- Czas 00:20
- VAVG 20.40km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 kwietnia 2008
Kategoria Wypady Dolny Śląsk, Geocaching
Zakładam kesza :)
Zakładam kesza :)
Wyjazd rekreacyjno - geocachingowy, tzw. III wyprawa geocachingowa (muszę wymyślić jakąś alternatywną nazwę, bo to słowo jakieś takie za długie).
Pogoda ładna więc postanowiłam rozruszać sie trochę po maratonie... Przyznam, że po tamtym wysiłku teraz jazda po moich okolicach jest łatwa i przyjemna. Gdyby nie konieczność czyszczenia roweru po tej niedzielnej "masakrze", pojechałabym dzisiaj na nowe błotko w lesie koło Siechnic. Musiałam z tej przyjemności zrezygnować :(. Błłeeee...
Trasa biegła sobie przez Siechnice - tyły Radwanic - Mokry Dwór - Trestno - Wyspa Opatowicka i powrót przez Blizanowice, częściowo przez szlak św. Jakuba (to szlak z symbolem żółtej muszli na niebieskim tle, tzw. Via Regia). Więcej na ten temat w linku Szlak św. Jakuba
A nad Odrą nawet zadumanego nad kierownicą kolegę widzieliśmy.
Wyjazd rekreacyjno - geocachingowy, tzw. III wyprawa geocachingowa (muszę wymyślić jakąś alternatywną nazwę, bo to słowo jakieś takie za długie).
Pogoda ładna więc postanowiłam rozruszać sie trochę po maratonie... Przyznam, że po tamtym wysiłku teraz jazda po moich okolicach jest łatwa i przyjemna. Gdyby nie konieczność czyszczenia roweru po tej niedzielnej "masakrze", pojechałabym dzisiaj na nowe błotko w lesie koło Siechnic. Musiałam z tej przyjemności zrezygnować :(. Błłeeee...
Trasa biegła sobie przez Siechnice - tyły Radwanic - Mokry Dwór - Trestno - Wyspa Opatowicka i powrót przez Blizanowice, częściowo przez szlak św. Jakuba (to szlak z symbolem żółtej muszli na niebieskim tle, tzw. Via Regia). Więcej na ten temat w linku Szlak św. Jakuba
A nad Odrą nawet zadumanego nad kierownicą kolegę widzieliśmy.



- DST 38.20km
- Teren 30.00km
- Czas 02:35
- VAVG 14.79km/h
- Aktywność Jazda na rowerze