Piątek, 10 października 2008
Kategoria Warszawka
Niestety, jesień...
Niestety, jesień...
Postanowiłam zobaczyć jak powoli rozgaszcza się jesień. Powoli ruszyłam w kierunku Wilanowa, nie za bardzo wiedząc gdzie tym razem dotrę. Tak jakoś jechałam przed siebie.
Jesienna ścieżka
Na początek obrałam azymut na Rezerwat Leśny Morysin. Słońce trochę zaszło i w lesie ciemność trochę nastała a spotkane ruiny pogłębiły mroczną nieco atmosferę.
Resztki czegoś tam
Po wyjeździe z Morysina dałam w długa w kierunku Wisły. Postanowiłam jechać wałem wzdłuż Wisły. Minąwszy słup oznaczający połowę długości Wisły zjechałam w dół znęcona mnóstwem kolorów jesieni. Tam też oczom ukazały się krzaczory jeżyn. Mniam, ale sie objadłam.
Jeżyny można było jeść garściami
Niestety w międzyczasie słońce schowało się za chmury i ukazał się nieco mniej piękny widoczek na piaszczystą drogę. Jechało się mozolnie, jak to po piachu, parę razy stanęłam kołami w miejscu ale udało mi sie jakoś w końcu wygrzebać i powrócić na wał.
Piachu, piachu
Wkrótce ukazały się zwaly piachu przy jakiejś żwirowni. Przerzuciłam rower nad torami kolejowymi biegnącymi po prawicy i wjechałam na betonową drogę w kierunku Powsina.
Postanowiłam zobaczyć jak powoli rozgaszcza się jesień. Powoli ruszyłam w kierunku Wilanowa, nie za bardzo wiedząc gdzie tym razem dotrę. Tak jakoś jechałam przed siebie.
Jesienna ścieżka
Na początek obrałam azymut na Rezerwat Leśny Morysin. Słońce trochę zaszło i w lesie ciemność trochę nastała a spotkane ruiny pogłębiły mroczną nieco atmosferę.
Resztki czegoś tam
Po wyjeździe z Morysina dałam w długa w kierunku Wisły. Postanowiłam jechać wałem wzdłuż Wisły. Minąwszy słup oznaczający połowę długości Wisły zjechałam w dół znęcona mnóstwem kolorów jesieni. Tam też oczom ukazały się krzaczory jeżyn. Mniam, ale sie objadłam.
Jeżyny można było jeść garściami
Niestety w międzyczasie słońce schowało się za chmury i ukazał się nieco mniej piękny widoczek na piaszczystą drogę. Jechało się mozolnie, jak to po piachu, parę razy stanęłam kołami w miejscu ale udało mi sie jakoś w końcu wygrzebać i powrócić na wał.
Piachu, piachu
Wkrótce ukazały się zwaly piachu przy jakiejś żwirowni. Przerzuciłam rower nad torami kolejowymi biegnącymi po prawicy i wjechałam na betonową drogę w kierunku Powsina.
- DST 25.71km
- Teren 20.04km
- Czas 01:30
- VAVG 17.14km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj