Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Geocaching

Dystans całkowity:1003.64 km (w terenie 609.90 km; 60.77%)
Czas w ruchu:62:56
Średnia prędkość:15.95 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Suma podjazdów:568 m
Maks. tętno maksymalne:158 (84 %)
Maks. tętno średnie:132 (70 %)
Suma kalorii:2084 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:27.88 km i 1h 44m
Więcej statystyk
Niedziela, 9 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Haugesund, niedaleko

Znowu dyżur, ale całe szczęście mogłam się gdzieś wybrać :). Przez cały weekend tylko jeden telefon, niewiarygodne!!!
No więc wyprawa geocachingowa znowu!
Pierwszy kesz przy wiadukcie, obok miejscowego jeziorka-kąpieliska. Oczywiście żadnych kąpiących się ludzi nie było, tylko kaczki zażywające kąpieli. Drugi kesz niedaleko, pod stacją pomp. Nad trzecim trochę się głowiłyśmy i niestety nie znaleziony :(.
Niestety aparatu zapomniałam... Staję się coraz bardziej zdemenciała...he, he :)
  • DST 13.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 00:56
  • VAVG 13.93km/h
  • VMAX 28.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Nad brzegiem M. Północnego

Późnym popołudniem, po 18.00, wróciwszy z dyżuru, wsiadłam na rower by przeszukać okolicę. Oczywiście z keszy!!
Pierwszy w dniu dzisiejszym musiałam początkowo ominąć, bo już ktoś tam siedział, a nie chciałam zdradzać miejsca niewtajemniczonym. Potoczyłam się dalej na północ, żwirową ścieżką wzdłuż brzegu Morza Północnego. Gdzie nie gdzie pasły się jeszcze owce, nie zagnane wieczorem do zagród. Nota bene uroczy widoczek. Owcze kupy na ścieżce też ;).
Niedawno, gdy byłam tu ostatnio leżał śnieg, po którym śladu już oczywiście nie ma.
No więc jeden z trzech dzisiaj znalezionych keszy ukrył się w rogu ogromnego, kamiennego czworoboku utworzonego przez 24 kamienne postumenty, symbolizujące zjednoczone przez Haralda Pięknowłosego (pierwszego króla Norwegii) regiony.

Królewski monument © Sinead


Druga skrzynka schowała się w drodze do małej latarni morskiej, pod choinką.
Trzecia, do której wróciłam, gdy nie było już "towarzyszy" była największą jaką znalazłam. Duże, zielone wiaderko, z masą fantastycznych zabawek dla dzieci!! Dla siebie nic nie znalazłam ;(, he, he.

[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,69957,haugesundzachod-slonca-na-fioletwo.html]
Haugesund-zachod slonca na fioletwo © Sinead
  • DST 10.16km
  • Teren 5.20km
  • Czas 00:42
  • VAVG 14.51km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 3 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Djupadalen III

Po pracy, popołudniem mała przejażdżka po kesze w okolicy,a więc znów geocaching.
Najpierw mały podjazd w kierunku Djupadalen, gdzie na niewielkim rozdrożu ukryty był mały kesz. Wczoraj nie udało mi się go znaleźć, ale podejrzewałam że musi być ukryty gdzieś w okolicy budki z turystycznymi toaletami. Nawet specjalnie z nich skorzystałam, by obszukać wnętrze, ale nic tam nie było...
W końcu okazało się, że sprytnie został schowany, we wnętrzu metalowego masztu!!

Djupadalen, park © Sinead

Po udanym keszowaniu skręciłam w drogę nazwaną imieniem Henniga Paulsena, szutrową traskę, dosyć sporo uczęszczaną przez rowerzystów, biegaczy i tych posuwających się krokiem spacerowym :). Przy brzegu jeziora Eivindsvatnet został złowiony kolejny kesz, tym razem nieco łatwiej. Nieco wcześniej kumpela zaliczyła glebę i stłuczkę z krzakiem - śmiechu było co niemiara:). Potem się tłumaczyła, że nie znalazła kesza, bo w głowie jej się kręciło!! Dobra wymówka ;)

Ciąg dalszy trasy to tylko pod górę, na Vardafjell (123 m n.p.m). Stąd rozciąga się przepiękny widok na Haugesund i morze. Na szczycie ukryte są też dwa bunkry z czasów II wojny światowej, kilka innych ukrytych jest też w lesie po drodze. W jednym z nich czekała na nas kolejny kesz!!! Znaleziony bez większego problemu.
Zdjęcia z wysokości wrzucę później, aczkolwiek mam wrażenie, że gdzieś je już wrzucałąm kilka miesięcy wcześniej :)
  • DST 16.87km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.45km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 maja 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Kvala, geocaching

Dziś zgodnie z planem świeciło słońce!! Ale niestety wiał cholerny wiatr, co zmniejszało niestety przyjemność jazdy. Tutaj w Norwegii nazywają go kuling, oznaczający wiatr z prędkością większą niż 10 m/sek. Oczywiście rozróżniają tu też liten kuling (mały kuling, przepraszam ale kuling jest dla mnie nieprzetłumaczalne), sterk kuling (silny kuling). Przy wietrze powyżej 12-13 m/sek morze jest już wzburzone, więc ogólnie rzecz biorąc wiatr "daje czadu".

Kvala © Sinead

Tyle tytułem dygresji :). Plan miałam mniej więcej opracowany. Wyprawa po kesze. Kierunek Kvala, peryferia Haugesund, z miłą okolicą spacerową wokół małego jeziorka. Jednak cel wyprawy znajdował się nieco wyżej, w górach. Początkowo ścieżka wydawała się przejezdna, trochę pod górę, ale dawało radę. Między domami, gdzie się zaczynała przestawało trochę wiać i zrobiło się przyjemnie. Przy domach wyrastały norweskie flagi - to z okazji Święta Pracy, rzecz jasna :)

Nuten 153 m n.p.m © Sinead

Przede mną i nieco na północny zachód wyrastał szczyt Nuten, 153 m n.p.m, a ja się miałam przedzierać między nim a jedną, mniejszą górką ze szczytem na wysokości 138 m n.p.m. Wiem, wiem to niewiele, jeśli wziąć pod uwagę przeciętną wysokość terenów w Polsce, ale jak się startuje z poziomu morza, to już coś :).

W drodze po kesza © Sinead


Kesz łatwo znaleziony - trochę było w nim wody, co skrzętnie zanotowałam w logu na stronie geocachingowej. Drugi miał się znajdować nieco wyżej, więc ruszyłam dalej. Niestety z rowerem na plecach... strome podejście i po wielkich kamieniach uniemożliwiał bym zrobiła to na rowerze. Zastanawiałam się tylko, gdzie ta ścieżka, którą pokazuje GPS. Po prawej stronie miałam dosyć spory strumień, ale przejścia jakoś nie znalazłam. Skończyło się na tym, że zrezygnowałam. Ale tu pomiędzy drzewami wiatru się nie czuło i jakoś tak wracać mi się też nie chciało.

Ridesenter © Sinead

Tak czy siak, czas płynie i zawsze trzeba nawrócić. W drodze powrotnej zahaczyłam o ośrodek jazdy konnej i dalej o Kvalen ponownie, by objechać małe jeziorko.

Jakiś strumyk © Sinead



Jutro większe plany :)
  • DST 11.65km
  • Teren 5.20km
  • Czas 01:02
  • VAVG 11.27km/h
  • VMAX 27.40km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 listopada 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

Kolorowe Zaduszki...

Kolorowe Zaduszki...

Jeszcze raz i jeszcze raz:). Pogoda superancka na wypadzik za miasto, więc grzechem byłoby nie skorzystać.
Znowu problemem był wybór drogi, nie zwykłam jeździć tymi samymi trasami, ale niekiedy "z braku laku" trzeba. Z ranka poprułam więc rowerowym highway-em wzdłuż Przyczólkowej, ruszając z Wilanowa. Fajnie się jechało, bo wiatr dmuchał mi w plecy, więc bez większego wysiłku jechało się ok. 27 km/h. Jak na mnie to bardzo szybko...:)
Mój plan zakładał dojazd do Konstancina i to się w zasadzie udało. W poszukiwaniu "keszyka" dotarłam do starej papierni, przerobionej dzisiaj na centrum handlowe. W kilku miejscach stoją jeszcze stare maszyny papiernicze...

Jakowaś prasa?


Niestety skrzyneczki nie udało się podebrać, gdyż kręciło się mnóstwo ludzisków. Nawróciłam więc i oddałam się urokom jazdy niebieskim szlakiem rowerowym, początkowo wzdłuż Jeziorki. Fajny jazik stoi sobie na niej...

Mały, żółty jazik


Tężnie solankowe










  • DST 30.24km
  • Teren 19.00km
  • Czas 01:31
  • VAVG 19.94km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 listopada 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

A jednak jeszcze raz...

A jednak jeszcze raz...

...udało mi się wsiąść na rowerek:). Ładna pogoda i trochę wolnego czasu umożliwiły mi po raz pierwszy rozkoszowanie się jazdą w listopadzie. W ubiegłym roku zakończyłam sezon w październiku...
Tym razem jazda gdzie oczy poniosą, w tym w poszukiwaniu keszy:).
Gdzieś za intensywnie rozbudowywanym Wilanowem, istnieją jeszcze takie dzikie miejsca, gdzie można walnąć się na trawie i podelektować ciszą, naturą, łaskotaniem trawy i kolorami jesieni...

Czerwony badyl


Po prostu pogoda była dziś w prezencie od "zmarłych" wyśmienita. Ciekawe czy jutro też dopisze, fajnie by było. Dalej niestety pojechałam w kierunku nowych apartamentowców Wilanowa

Obok czerwonego badyla, przeurocza brzoza...


Wieczorkiem wypad na pobliski cmentarzyk, nacieszyć oczy luną ze zniczy, świeczek i lampionów. No i nadal ciepło!!!

Wieczorem, gdzie duch ludzki...




  • DST 20.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 15.38km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 października 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

"Kradzenie" dyni

"Kradzenie" dyni

Cały zachód po to by wziąć sobie jeszcze jedną dyńkę leżącą luzem na polu. No i najważniejsze - zrobiłam już więcej kilosów niż we wrześniu, a to z kończącym się sezonem sukses. Przynajmniej mój. Brzydka pogoda skutecznie zniechęca mnie do jazdy, bo mi jest zawsze zimno. Choć, jak mówią w Norwegii, "nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie"

Niezłe będą "strachy na lachy" na Heloween!! A swoją drogą oskubię je na pestki :)



Tutaj jednak nieco sztucznie zmienione dla ucieszenia oka



No i złapane cztery kesze. Huuura!!!
  • DST 35.31km
  • Teren 33.20km
  • Czas 02:05
  • VAVG 16.95km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 października 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

Wilanów - Powsin - Ogród Botaniczny - Konstancin-Jeziorna - Chojnowski Park Krajobrazowy - Czarnów - powrót

Wilanów - Powsin - Ogród Botaniczny - Konstancin-Jeziorna - Chojnowski Park Krajobrazowy - Czarnów - powrót

Na początek jazda nudnym już dla mnie highway-em rowerowym w kierunku Powsina. Zmieniłam więc dotychczasową trasę i wjechałam w jakieś spokojniejsze okolice. Przepiękne zresztą... Grzybiarzy po lesie multum. A ja znalazłam muchomora :). Mniam.

Cudowny trujak


Kolorów dostatek


Po drodze odbiłam gdzieś w boczną ścieżkę, wpadającą w mały lasek, gdzieś przed Konstancinem. Zmartwiona i wkurzona tym, że nie znalazłam skrzyneczki ze skarbami, popedałowałam przed siebie. Nawet nie wiedzieć kiedy znalazłam się w centrum Konstancina. Zajechałam przed tężnie solankowe i ustawiwszy się tak, by wiatr zawiewał solankowe powietrze ku mnie, powdychałam sobie bogatszego powietrza.

Dalej postanowiłam jechać w kierunku Chojnowskiego Parku Krajobrazowego. Klucząc po leśnych ścieżkach, wśród aromatycznych sosen i zgniłej żółci od leżących liści, dojechałam w końcu w "Górki Czarnowskie". Górki owe to piaszczyste wzniesienia porośnięte świerkiem i sosną, z superanckimi ścieżkami do zjeżdżania po wertepach. Kesza tam nie znalazłam (choć miał być), ale widoki wszystko wynagrodziły.



Och, tak wytarzać się w tym piachu. Gdyby potem piasek nie uwierał w pewne części ciała ;), sturlałabym się z góreczki piachu tak chętnie...


W drodze powrotnej z okolic Chojnowa mała masakra... Wierwióra spadła z drzewa czy została ofiarą piratów drogowych.

Pokój jej duszy


Tyle "dyniów"


  • DST 46.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 17.92km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 września 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

Co każdy trzeci kilometr będzie fota

Co każdy trzeci kilometr będzie fota

Tak postanowiłam, w ramach mojego widzimisię. W każdym miejscu, dokładnie co 3 kilometr postanowiłam zrobić zdjęcie okolicy, bez względu na to czy będzie łądna, czy będzie tam coś ciekawego, czy też przed oczami stanie obraz "nędzy i rozpaczy" fotograficznej.

A oto pierwsze "zero" kilometrów - widoczek z okna. Zaraz zbiegnę sobie na dół co by ruszyć w długą:).

"Zerowy" kilometr


Ruszyłam w kierunku Lasu Kabackiego ale drugą stroną ulicy Przyczółkowej. Głupio tak jechać, gdy po drugiej stronie "autostrada" rowerowa. Ale musiałam rozeznać teren. I tak później musiałam tam zjechać.

A oto 3 kilometr


No więc ten "trzeci kilos" załapałam gdzieś na początku ulicy Przyczółkowej, niestety z powodu założeń mojego pomysłu zatrzymałam się przy jakimś domu z warsztatem samochodowym i troche na mnie podejrzanie patrzyli co ja tam mogę fotografować. Za chwilę więc wyciągnęłam mapę i zaczęłam udawać zagubioną turystkę, hi,hi.

Byłam ciekawa, gdzie wypadnie 6. kilometr... W międzyczasie musiałam zjechać na rowerowy highway, po którym gnało się aż furczało w uszach. Niemniej jednak, zanim osiągnęłam ten "szósty" musiałam zrobić jeszcze jedno zdjątko - można zobaczyć na samym dole wpisu. To dowód na to, że jesień na dobre zadowmowiła się już w Polsce. "Żółtaczka, czy co?".
No więc "szósty kilometr" wypadł niemal dokładnie w miejscu, gdzie musiałam ponownie przejechać na drugą stronę w kierunku Powsina.

"Szósty kilometr"


Za okolicą "szótego kilometra" ruszyłam wgłąb Powsina. Okolica spokojna, mały ruch na drodze. Z prawej strony minęłam nawet całkiem ładne z zewnątrz sanktuarium Powsińskie - trzeba będzie zrobić kiedyś tutaj małe rozeznanie. Tyma barzdziej, że jest tu schowany jakiś mały keszyk, hi,hi. Nieopodal uroczy cmentarz - czysty i zadbany. Warto tam się zatrzymać i podumać trochę. Do zadumy skłonił mnie również mały urokliwy parczek po drugiej stronie ulicy z mogiłą powstańców warszawskich. Przepiękne miejsce pamięci.

Minąwszy Powsin a mając po prawej stronie widok na trasę z pędzącmi po wariacku samochodami, zaczęłąm szukać jakiegoś odbicia w stronę Wisły. "Luknęłam" na mapę dowiedziawszy się z niej, iż gdzieś po prawej stronie powinna odchodzić droga w lewo. Fakt, była... Z tabliczką "TEREN PRYWATNY". Dłuższą chwilę zastanawiałam się czy wjechać, ale nie było innej rady. Mapa i GPS konsekwentnie pokazywały tę odnogę. Trochę z duszą na ramieniu, czyktoś nie poszczuje mnie pieskiem, pojechałam po wyżwirowanej alejce.
Za chwilę na liczniku pojawiła się "dziewiątka" a oczom ukazał się zapierający dech w piersiach pałac nad wodą. To o tę prywatną posiadłość chodziło. Droga wiodła dalej przez mostek z białym żwirkiem, ale obok wypatrzyłam błotnistą drogę, która omijała ową prywatę. Cmokając z zachwytu niedługo potem znalazłam się pośród pól kapusty 9znowu śmierdziało).

"Dziewiąty kilometr"


"Dwuansty kilometr"
Hmm, czyżbym tutaj miała skręcić by dojechać planowaną trasą. Czy to ul. Latoszki???

Acha i będą dalsze "trzecie kilometry" ale trzeba trochę poczekać :).
  • DST 24.41km
  • Teren 19.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 16.83km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 26 września 2008 Kategoria Geocaching, Warszawka

Wieś zwana Warszawą

Wieś zwana Warszawą

Mały wypadzik po kilka keszy - udało sie wyczaić tylko dwa, niestety. Najpierw ruszyłam ulicą powiązaną ściśle z arbuzami (Arbuzową) w kierunku Skarpy Ursynowskiej. Droga, którą wybrałam byłą troche na "okrętkę", ale jakoś dało się dotrzeć na tyły rektoratu SGGW. Tam poszukiwania mi się nie udały... Pojechałam więc dalej wzdłuż rzeczki (potoczku) w kierunku miejsca, gdzie pochowani są młodzi powstańcy warszawscy, którzy zginęli podczas jednej ze swoich wypraw.

Następnie drogą z betonowych płyt pognałam w kierunku "wylęgarni". "Wylęgarnia" to miejsce pod mostkiem, w którym "śpi" mnóstwo małych pojemniczków do pobrania. Pojemniczki ocywiści do keszy, ma się rozumieć. Niestety tuż po mnie znaleźli się kolejni poszukiwacze, a że nie mogłam przy nich chować kesza to musiałam odjechać kawałek z keszem w plecaku. Gdy objechałam okolicę, iście wiejską, chłopaków już nie było więc mogłam już spokojnie skrzyneczkę ukryć gdzie spoczywała.

A otóż i wiejska twarz Warszawy


Nawrotu dokonałam w okolicach budowanej Świątyni Opatrzności Bożej, która wywołuje u mnie mieszane uczucia - tutaj jednak szczegółów tych odczuć oszczędzę. Reszta drogi wiła się pośród nowo wybudowanych apartamentowców na Wilanowie. Głowa odpada...




No i ostania prosta highwayem rowerowym do domciu!


A, i będą zdjęcia ale najpierw muszę je wrzucić do kompa:).

  • DST 16.02km
  • Teren 12.00km
  • Czas 00:57
  • VAVG 16.86km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl