Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Geocaching

Dystans całkowity:1003.64 km (w terenie 609.90 km; 60.77%)
Czas w ruchu:62:56
Średnia prędkość:15.95 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Suma podjazdów:568 m
Maks. tętno maksymalne:158 (84 %)
Maks. tętno średnie:132 (70 %)
Suma kalorii:2084 kcal
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:27.88 km i 1h 44m
Więcej statystyk
Sobota, 16 sierpnia 2014 Kategoria Geocaching

Dzisiaj

A dzisiaj, prawie nic.
No niestety zżarło mi wpis, że niby jakieś zapisywanie jest...
Po małym przeziębieniu trzeba było powoli się rozruszać. Poza tym dla nie wtajemniczonych (chyba wszyscy są niewtajemniczeni, gdyż o tym nawet nie wspominałam), uległam ostatnio kontuzji podczas gry w siatkówkę i skręciłam sobie nogę w kostce. I tym sposobem miałam przerwę w jakiejkolwiek aktywności sportowej. A więc wybrałam się bez celu, dookoła domu. Ale okazało się, że dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Geocachingu, więc zgarnęłam 3 kesze w pobliżu.
Jeden z nich schowany został przy bautasteinen, czyli pojedynczym bloku kamiennym z epoki żelaza, jakich trochę w regionie jest. Ale, że jeden z nich "siedzi" tak blisko mojego domu, to nie wiedziałam. Upamiętniają one miejsca pochówku lub ówczesnych ludzkich siedlisk, jednak same w sobie specjalną atrakcją nie są. Ot, zwykłe większe, płaskie kamienie. Jednak w odległości rzutu beretem mogłam za to pokosztować jabłek z dzikiej jabłoni.
Po drugi z keszy musiałam się nieźle powspinać, bo niestety poszukiwania zaczęłam od "d... strony". Nieraz noga mi się pośliznęła i o mały włos znowu bym biegała o kulach. Ale za to wysiłek opłacił się, bo widoczek z górki był ładny. 
Okoliczności przyrody przypomniały natomiast o kończącym się niestety lecie...






  • DST 5.40km
  • Czas 00:22
  • VAVG 4:04min/km
Poniedziałek, 1 kwietnia 2013 Kategoria Geocaching, Nie warte uwagi ;)

Årabrot

Podczas gdy w Polsce zimowa aura w pełni, ja cieszę się ze słońca. Temperaturka nad samym morzem ok. 4, nieco bliżej centrum 7 stopni. Ubrałam się zapobiegawczo ciepło, ale okazało się, że o jedną warstwę za dużo.

Na dowód pięknej pogody nie pozostaje mi nic innego jak zapodać kilka zdjęć.


Wstęp na teren pastwiska, tam też po kesza


Nie obyło się bez podziwiania widoków



Dzisiaj keszowanie i po wycieczce mycie roweru.


Mycie roweru, czas najwyższy!! Lany poniedziałek tylko dla rowerów!!
  • DST 13.03km
  • Teren 2.40km
  • Czas 00:52
  • VAVG 15.03km/h
  • VMAX 33.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 145 ( 77%)
  • HRavg 116 ( 62%)
  • Kalorie 293kcal
  • Podjazdy 108m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 marca 2013 Kategoria Geocaching

Aksdal caching

Aksdal caching



Dzisiaj geocaching poza miastem, w okolicach Aksdal, w gminie Tysvær. Jest to jedna z najszybciej rozwijających się gmin i obecnie jest dużo bardziej popularna niż Haugesund. Ludzie wykupują tu ziemię na nowe domy, a firmy na swoje siedziby.
I właśnie w te nowo budowane okolice popedałowałyśmy dzisiaj, by zobaczyć na własne oczy, jak zmiany postępują.



Oczywiście trochę smutno, że piękne lasy są wycinane, a nowe drogi z lśniącym, czarnym asfaltem pokrywają przepiękne krajobrazy, ale niestety chyba taka kolej rzeczy.





Mimo wszystko jednak można dalej znaleźć miejsca na wspaniałe wycieczki na jeziora lub w góry.

A nasz geocaching? 7 skrytek odnalezionych!!

  • DST 9.00km
  • Teren 2.10km
  • Czas 00:30
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 27.60km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 158 ( 84%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 228kcal
  • Podjazdy 41m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 marca 2013 Kategoria Geocaching

Geocachingowo

Byens geocaching

Wolne, wolne, niemal cały tydzień, pogoda piękna tylko lekko na minusiku. Swoją drogą mogłoby być cieplej. Ale jest i tak lepiej niż w Polsce, chociaż Norwegia, 4 tygodnie samego słońca i jeszcze zapowiadają przynajmniej 10 dni słońca dalej. Suuupper!!!



Dlatego wybrałam się późniejszym popołudniem na poszukiwanie geokeszy w mieście.
Pierwszy z keszy ukryty został w okolicy parku Beliggenhet, który położony jest przy granicy ścisłego centrum z historyczną dzielnicą willową zwaną Lothe. Dzielnica Lothe jest przykładem holistycznego planowania mieszkalnej z czasów pierwszej wojny światowej. Niemal każdy dom w okolicy, z jednym wyjątkiem, nie są naruszone. W okolicy znajduje się jeszcze kilka pojedynczych budynków o dużej wartości historycznej, wybudowane nieco później, ale które nie zaburzyły uroku pierwotnej zabudowy.



Po wschodniej część parku leży też historyczny mały cmentarz Christine Elizabeth i mały Park Dziewic. Oba Parki ozdobione są kilkoma rzeźbami, fontannami oraz okrągłym pawilonem. Cmentarz z kaplicą, ogrodzenia i bramy są nienaruszone i zachowane z wysokiej i niemal w pierwotnej formie.


Domek w pobliżu parku


Trochę sztuki

Drugi z keszy został odnaleziony przy największym kościele w Haugesund. Nawet trafiłyśmy na odbywający się w środku ślub, więc odszukanie go przy dźwiękach Marszu Mendelsona ze środka uczyniło poszukiwania ciekawszymi.
Kościół jest zbudowany w stylu neogotyckim i powstał między 1899-1901 r.


I takie tam inne starocie
  • DST 9.60km
  • Teren 1.30km
  • Czas 01:01
  • VAVG 9.44km/h
  • VMAX 31.40km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • HRmax 142 ( 76%)
  • HRavg 103 ( 55%)
  • Kalorie 270kcal
  • Podjazdy 72m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lutego 2013 Kategoria Geocaching, NORWAY

Vestre Bokn po raz drugi

Sławetna wyspa, na które dramatycznie zgubiłam drogę. Vestre Bokn za pierwszym razem. Teraz nastał czas by odwiedzić ją po raz drugi w równie pięknych okolicznościach przyrody. Tym razem z rowerami na samochodowym bagażniku.
Kole godz. 10.00 rozbrzmiały kościelne dzwony, których granie doszło mnie nawet w domu. Nawet nie wiedziałam, że zwiastowały fantastyczny dzień.

Zapakowałyśmy z Monica rowery na samochód i ruszyłyśmy w długą. Na wyspę można się dostać albo szybkim statkiem kursującym z Haugesund, albo krajową E39, która wiedzie nitką do Stavanger. Po drodze zawsze wiadomo, kiedy prom się wyładował, bo sunie wtedy długa kawalkada samochodów w jedną stronę, a im bliżej promowego portu, tym częściej w przednim lusterku widać ciągnący się na samochodem ogonek „pędzących” by zdążyć na prom.



1. Kościół na Bokn.
W niedzielne przedpołudnie oczekiwałam, że kościół będzie otwarty. Całe szczęście niedawno skończyła się msza, więc jeszcze dwójka ostatnich wyspiarskich parafian wyszła z małej świątyni, a my wsunęłyśmy się nieśmiało do środka. Jeszcze tylko kościelny z organistką krzątali się na odchodne, więc wypytałyśmy trochę o historię kościoła.



Okazało się, że jedyny na wyspie kościółek stanowiący niemal centrum wyspy, stoi na miejscu wcześniejszego stavkirke, czyli całkowicie drewnianej świątyni typowej dla Skandynawii, a właściwie Norwegii. Obecny kościół wybudowany i konsekrowany został był w 1847 r.
Typowo dla protestanckich kościołów jest skromny i minimalistyczny, zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Łaska boska rozświetlała kościół mdławym trochę jasnoniebieskim kolorem ławy, sufit i ambonę z chowającym się pod świętą księgą też niebiesko upstrzonym gołębiem.



Już z internetu później wygooglowałam, że zaprojektował go specjalizujący się w zamkach i kościołach niejaki Hans Ditlev Franciscus von Linstow, natomiast obraz za ołtarzem namalował Ole Frøvig i 1924.



2. Monument
Monument ku czci Asbjørna Klostera, który urodził się na wyspie, by potem wyjechać do Stavanger. Pomnik postawiono mu w 100 rocznice urodzin, a miał się ponoć szczycić dużym wkładem w utrzymanie trzeźwości.



3. Gunnarstadvatnet
Gdy przejeżdżałyśmy obok jeziora, momentami 40 km/h z górki, dało się z oddali słyszeć dziwne odgłosy… jakby dudnienie, ryki lub pomrukiwania. Przystanęłyśmy więc nadsłuchując. To lód „śpiewał|…
Przyznam szczerze, że słyszałam to pierwszy raz a wrażenie jest wspaniałe. Gdy dookoła głucha cisza, a niemal panowała, dało się usłyszeć melodię kry i lodu, z dobiegającymi od dna pomrukiwaniami wody, momentami bulgoczącej pod warstwą spękanego gdzieniegdzie kryształowego lodu… Pół godziny wycieczki było z głowy.



4. Tronsvåg
Potem przyszedł czas na drugiego kesza w Trosnavåg (pierwszy przy kościele) znalezionego przy małej uroczej zatoczce. Niedaleko znajduję się mały zakład przetwórstwa owoców morza, tutejszych ryb, krabów i krewetek.



5. Kanal
Dalej na południe rowerowałyśmy Lodavegen do miejscowości Loten. Śmiałyśmy się, że brzmi trochę jak na Lofoty a widoki niemal podobne. Tam z kolei czekał na nas przepiękny, chudziutki kanał morski w Sunnalandstraumen. Na nadbrzeżu kilkadziesiąt małych dwupiętrowych letnich domków, stojących na straży po obu stronach kanału.



Kanał jest jedną z małych atrakcji wyspy. Został zbudowany około 1870, aby ułatwić podróżowanie pomiędzy Boknasundet i Karmsund. Kanał został zaprojektowany dla mniejszych statków, bo kamienne przegrody są naprawdę wąske.
W 1906 roku zbudowano też most wiszący, czy też kładkę, tak aby ludzie mogli bezpiecznie przejść na Jøsenlandet. Kładkę rozebrano w 1928 roku i zastąpiona przez nowy mostek, a potem w 1957 przez egzystujący do dzisiaj.





Pod koniec lat 90-tych kanał został wybrany jako część dziedzictwa kulturowego na wyspach Bokn, gdyż wedle źródeł historycznych miejsce to miało strategiczne znaczenie dla wodzów epoki żelaza. Jako zabytki w okolicy uznano jeszcze kilka chat rybackich i kopiec pogrzebowy. Co się jeszcze okazało, a o czym ne wiedziałyśmy przejeżdżając tamtędy, że w 1923 odkryto tutaj przypadkowo srebrne skarby podczas budowy drogi do Jøsang.


6. Røydehamn
Na samiuśkim końcu wyspy, gdzie prawie nikt nie mieszka (zresztą na samej wyspie mało kto mieszka) i owce zawracają, znajduje się urzekające miejsce z widokiem na morze i mnóstwo małych wysepek – Røydehamn.





Kiedy skończyła się asfaltowa, wąska na jeden samochód droga, musiałyśmy otworzyć sobie szerokie wrota na zdziczałe, kamieniste pastwiska. Słońce już dawno przeszło za zenit i wisiało nisko nad horyzontem i miejsce nabrało złotawych barw. Dwa kilometry terenowej drogi i kilkaset metrów po zamarzniętych podmokłych łakach doprowadziy mie nad urzekającą plaże. Dobrze, że zlodowaciałe moczary, których latem nie daje się przejść bez kaloszy, były teraz dostepne.



Tutaj ukrył się następny kesz, pośród pozostałości kamiennych fundamentów domów, które prawdopodobnie ludzie z fiordów wykorzystywali na nocleg podczas zimowego połowu śledzia. Na równinie znaleziono ponoć co najmniej 160 takich miejsc.

7. Bunkry, bunkry… i krowy





Niedaleko zaś, jak niemal rzut beretem, znalazłam coś co „tygrysy lubią najbardziej” – bunkry i pozostałości z umocowań z II wojny światowej.
W południowo-zachodniej części wyspy Bokn na Loten w miejscu zwanym Klepp stoi niemiecki fort z 2 wojny światowej. Wraz z fortem na Fjøløy na południu i fortyfikacji Skudeneshavn od zachodu Niemcy mogli blokować zarówno podejście do Boknafjorden i Karmsund - tłumaczą źródła hisotryczne.





Skacząc między skałami znalazłam tu zarówno bunkry do przechowywanie amunicji i ufortyfikowane rowy a także pozostałości stanowisk artyleryjskich. Ponoć gdzieś mieściło się ambulatorium, a więc coś z mojej działki, ale że nie było tabliczek to do nie dotarłam. Dalej na zachód były zabudowania dla załogi i koszary oficerów, ale wstępu tam broniło stado czarnych krów z cielakami i bykiem na czele. Stojąc na środku drogi, z buchającą z nozdrzy parą i świdrującym wzrokiem doskonale broił wstępu. Miałam na sobie niestety czerwoną kurtkę, więc nie chcąc rozjuszyć jurnego byczka, musiałam skapitulować.





[/img]







8. Bygdemuseum
Po drodze do samochodu, czekały na nas jeszcze trzy atrakcje…
Jedną z nich małe, jednodomkowe muzeum otwarte niestety tylko w trzy miesiące letnie, ewentualnie po uprzednim umówieniu.

Muzem mieści się w starym centrum młodzieżowym (chyba jak młodzieżowy dom kultury na wsi) w Haaland. Ponoć wystawa pokazuje historię grupki młodzieży i klubu, który działał tu od 1908 roku. W 1980 założono muzeum by wychwalać „stare, dobre czasy”. Zgromadzono tutaj ok. 4000 eksponatów pokazujących niemal całą historię wyspy, stare czasy rybołówstwa i rolnictwa.

Można się przejść przez kuchnię, pokój dzienny i sypialnię - wszystko jak było na początku 1900. Także szewc i sklep z butami, funkcjonowała tu też szkolna klasa. Szkoda, że nawet przez okienko nie dało się czegoś z atmosfery uszczknąć.

9. Śpiewający kamień
Potem nadszedł czas na trochę magii… i kolejny kesz.
Kilkaset metrów od drogi na południowej stronie Boknabergvatnet przy poboczu stoi kamień… Ten szczególny kamień wydaje specjalny dźwięk i według starych podań śpiew. Ale tylko jak się go stuknie od góry jakimś innym kamieniem.
Zanim wybudowano drogę kamień stał przy drodze E39, głównej i ruchliwej. Przeniesiono go jednak w aktualne, bardziej zaciszne miejsce, zapewno by ludzie mogli bez przeszkód słuchać jego śpiewu, gdzie ponoć słuchać go nawet lepiej. Wcześniej nazywana kamień: kamieniem zegarowym. Geologicznie to tonalit czyli kwaśna skała magmowo-głębinowa, zawierająca w swym składzie zasadowy plagioklaz, kwarc, biotyt i amfibole.

Przyznam szczerze, że mi nie udało się zmusić kamienia do śpiewu, mimo że mocno się starałam.



10. No i na ostatek tej bogatej w historię wycieczki dojechałyśmy do malutkiego, odnowionego z okazji 1000-lecia Kvednabekken młyna. Chodziło o to, aby odtworzyć warunki sprzed około 1000 lat temu, kiedy to tutejsze ludziska mielili zboże z 12 okolicznych spichrzy. Miejsce było też używane jako ujęcie wody pitnej i pralnia.

Tak oto dotarłyśmy do końca naszej wyczerpującej i różnorodnej wycieczki. Oby więcej takich.



  • DST 20.10km
  • Teren 3.10km
  • Czas 01:30
  • VAVG 13.40km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 569kcal
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 października 2012 Kategoria Geocaching

Październikowo

Zebrałam kilka wycieczek, pojedyncze rozmyły się w pamięci. Pozostała jednak w głowie jedna z małą przygodą.
Popedałowałam w kierunku Skokland, tam pojawiły się nowe geo kesze, więc postanowiłam je odnaleźć. Pierwszy z nich ukryty gdzieś w pobliżu starego domu jakiegoś lokalnego polityka z początku wieku, pozostał jednak nie odnaleziony. Kolejne dwa z powodzeniem, ale jeden z nich okupiony przygodą z rogatym bydłem.



Pokręciłam na szczyt niewielkiej góry, mijając po drodze pastwisko. W jego najodleglejszym zakątku pasły się jakieś krowy, ale nie przejęłam się zbytnio. Na szczycie widoki pyszne, kesz znaleziony i czas wracać. Niestety na przeciw mnie wyszło całe stado krów.
Oby tylko krów, prowadzone były przez kilka byków, więc pozostało mi tylko zawrócić i gdzieś zniknąć im z widoku. Posuwały się niebezpiecznie coraz bliżej mnie. Najpierw schowałam się za kamiennym murkiem, ale oceniwszy teren, stwierdziłam, że krówska mogą do mnie dotrzeć. Pozostało wybrać górę i skały leżące po przeciwnej stronie pastwiskowej drogi.



Gdy już tam się wdrapałam z rowerem, mogłam tylko z góry obserwować poczynania stada. Leżałam cicho przy ziemi, łypając od czasu do czasu okiem, tym szklanym aparatu także, by uwiecznion spotkanie "trzeciego stopnia".

  • DST 40.40km
  • Teren 12.30km
  • Czas 02:48
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 30.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 czerwca 2011 Kategoria Geocaching, NORWAY, Skrzynki pocztowe w Norwegii

Sveio-Førde

Do Sveio samochodem, a stamtąd rundka w kierunku Førde i na Sveio z powrotem. Co się rzadko zdarza, zapomniałam aparatu, hi, hi. Co z komórki to może później. Kilka keszy po drodze zaliczonych.



  • DST 35.30km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 17.65km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 603kcal
  • Podjazdy 347m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 stycznia 2011 Kategoria Geocaching

Olkona, wycieczka pieszo-rowerowa.

Dzisiaj słońce nie dopisywało, ale wiał nieco mniejszy wiatr, więc nie było tak strasznie. Jutro ma ponoć padać, więc postanowiłam ruszyć cztery litery.
Pojechałam więc w kierunku stadniny koni, mijając po drodze dwóch jeźdźców. Za zakrętem i ostro pod górę, zapięłam rower przy drzewie i polazłam pod górę.

Dzisiaj miałam też testować mój nowy aparat. Póki co jakoś mnie nie powalił, jak zajrzałam na zdjęcia w kompie. Na wyświetlaczu, może i owszem... Zobaczymy.



Weszłam w las, pnąc się kamienistą ścieżką ku górze. Nie było łatwo, bo częściowo kamienie były oblodzone. Ściskając mój nowy nabytek, stąpałam ostrożnie, by się nie wywalić. Obok płynął strumyk, z którego kiedyś, dawno, dawno temu czerpano krystalicznie czystą wodę.



Las stawał się coraz gęstszy i miejscami przypominał "straszący las". Po drugiej zaś stronie, wyglądał całkiem niewinnie, z płożącymi się liśćmi jakiejś odmiany paproci. Pstrykałam gdzie popadło, 70% poszło do wirtualnego kosza. Ale kilka znalazło się też tutaj :). Najważniejsze, że się ruszyłam pod byle pretekstem.





Na następną wycieczkę mam nadzieję niedługo.
  • DST 6.30km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:27
  • VAVG 14.00km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Kalorie 121kcal
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 sierpnia 2010 Kategoria Geocaching, NORWAY

Skokland znowu

Po pracy długo się zastanawiałam czy ruszyć "cztery litery" czy nie. W końcu o 18.00 postanowienie zapadło. W zanadrzu miałam jedno jeszcze zadanie - "zasadzenie" kesza, mojego pierwszego w Norwegii. W pudełku po rozpuszczalnym mleczku do kawy, ze szczelną pokrywką załądowałam piłeczkę golfową, naszywkę opencachingową, drewniany krzyżyk na rzemyku znaleziony podczas ostatniej wyprawy po wyspie Lysøya, logbook z ołówkiem i zalaminowaną informację czym jest znalezisko. Wszystko to szczelnie zapakowane w woreczek strunowy miało stanowić mojego kesza.
Pogoda nawet dopisywała, po dniu z deszczem, wyszło wspaniałe słońce i po drodze musiałam się rozbierać. Nawet podciągnęłam rękawy i nogawki, bo zrobiło się cholernie ciepło.

W drodze do Skokland © Sinead


W końcu zjechałam z królewskiej "47" (R47-Riksveien) w boczną asfaltową drogę, bez żadnego samochodu, skręcając na wschód. Jechało się spokojnie, pośród ogrodzonych pastwisk, ułożonych pozornie bezładnie po zielonych wzgórzach i pagórkach. Gdzie niegdzie kawałek drogi prowadził przez las a potem asfaltówka wspięła się pod górę. Chwilę nawet zastanawiałam się czy nie zawrócić, gdyż moja "wspinaczkowa" forma raczej kiepsko ostatnio. Ale chęć dojechania do końca drogi wygrała. Wszak kesz był już podpisany, że dziś został założony, więc musiałam jechać dalej.

Pastwiska Skokland © Sinead


Chciałam dojechać do niewielkiego jeziorka, które już w oddali majaczyło. Niestety, ogrodzenie pod prądem i koniec drogi uniemożliwiły mi to. Pozsotało mi więc znalezienie miłego miejsca na schowanie kesza. Wybór padł na zwał kamieni pod jednym z drzew, tuż za ogrodzeniem. Namierzyłam koordynaty i skrzętnie go ukryłam. Chwilkę jeszcze rozkoszowałam się widokami i ciszą, by wziąć zakręt o 180 stopni i wrócić do domu.
Skokland, na krańcu drogi © Sinead
  • DST 14.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:57
  • VAVG 14.74km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 lipca 2010 Kategoria Nie warte uwagi ;), Geocaching, Skrzynki pocztowe w Norwegii

Bleikemyr

A tak sobie po pracy wyjechałam. Jutro ma padać, zresztą dzisiaj też padało, więc postanowiłam wykorzystać słońce, które popołudniu wychyliło się zza chmur. Dzisiaj zresztą rano, do pracy jechałam pierwszy raz, dobrowolnie w deszczu. A to dzięki zakupionym "deszczowym ciuchom", teraz się deszczu nie boję :)
Popołudniem złowiłam też dwa nowe kesze w mojej okolicy, jednego to się nawet trochę naszukałam!! :)
Zdjęcia? ... może później :)

Na początek skrzyneczki dla WrocNama!!

Promienne słońce © Sinead


A tu taka morska © Sinead
  • DST 10.90km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:32
  • VAVG 20.44km/h
  • VMAX 32.40km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl