Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9989.70 km
  • Km w terenie: 3234.92 km (32.38%)
  • Czas na rowerze: 28d 01h 51m
  • Prędkość średnia: 14.65 km/h
  • Suma w górę: 54668 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Vampire.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:106.77 km (w terenie 21.00 km; 19.67%)
Czas w ruchu:06:24
Średnia prędkość:16.68 km/h
Maksymalna prędkość:34.20 km/h
Suma podjazdów:146 m
Maks. tętno maksymalne:166 (89 %)
Maks. tętno średnie:123 (66 %)
Suma kalorii:1961 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:21.35 km i 1h 16m
Więcej statystyk
Piątek, 30 maja 2014 Kategoria Poza granicami...

Dookoła Bremen

Następnego dnia okazało się, że na długi weekend wszystkie rowery są już zarezerwowane. Korzystając z hotelowego WiFi musiałyśmy znaleźć jakieś inne wypożyczalnie. Wypuściłyśmy się na drugą stronę Wezery, ale i tu okazało się że nie mają wolnych rowerów. Trochę już zrezygnowane dałyśmy się namówić na odwiedzenie jeszcze jednego punktu, choć nadziei nie miałyśmy. Okazało się, że na małym zadupiu, w małym warsztaciku pewnego Włocha, było jeszcze kilka wolnych rowerów, więc nie namyślawszy się długo brałyśmy w ciemno. 


Wypuściłyśmy się na traskę dookoła Bremy (lub Bremen, jak kto woli) przy wspaniałej, wiosennej pogodzie i miłym zefirkiem pod włos. Minęłyśmy śluzy, potem lotnisko a na koniec zawitałyśmy do wspaniałej White Perle, restauracji nad brzegiem rzeki, z plażą, która nie była otwarta, na wyspie miedzy starym i nowym miastem. 


Dalej ścieżka rowerowa wiodła wzdłuż meandrów rzeki, pośród zielonych pól, małych lasów i w zasadzie nie był nic wartego sfotografowania. Wyjechałyśmy od południa miasta i udało nam się dotrzeć do urokliwej i trochę kiczowatej, acz uważanej za artystyczną części miasta.




To zresztą pozostałości z fascynacji airspottingiem z Batumi



A oto kilka spostrzeżeń z jazdy w Niemczech:
- Nikt nie jeździ w kaskach.
- Wszyscy jeżdżą na dużych, siermiężnych, przeważnie czarnych rowerach.
- Ścieżki rowerowe wyglądają na mapie rowerowej miasta jak masa różowej plątaniny. To znaczy, że dużo tutaj ścieżek rowerowych. 
- Wszystkie rowery maja podwójny system zabezpieczeń, blokady na koła i łańcuchy bądź solidne i grube zapięcia.






  • DST 30.00km
  • Teren 4.60km
  • Czas 01:57
  • VAVG 15.38km/h
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 maja 2014 Kategoria Poza granicami...

Bremen - z krowami w tle

26.05.14
Z KROWAMI W TLE

Co prawda Niemcy nie są moim ulubionym krajem, ale nadszedł czas. Tym razem rowerowanie w Niemczech, w okolicach Bremen. Mnie się tylko kojarzyło z klubem sportowym Varder Bremen. 
Zawiłe są dzieje, jak trafiłam do Bremen i nieważne z punktu widzenia dalszej opowieści. W każdym bądź razie znalazłam się w czystym i uprzatniętym mieście gdzie "ordnung must sein". Również szwajcarski hotel, gdzie nieskazitelna czystość była jeszcze bardziej widoczna, nie dał mi zapomnieć, że jestem za zachodnią granica Polski.
Jedną z ładniejszych tras rowerowych w okolicy Bremen jest "Kuh, knipp und kult", wokół Blockland. Nie władam niemieckim, który całkowicie wywietrzał mi z głowy po 4 latach nauki w liceum, wiec nie przetłumaczę nazwy trasy. Pewno mówi coś o krowach i ze trasa jest cool.


Przy dworcu kolejowym znajdowała sie wypożyczalnia rowerów, więc po jakiś tam formalnościach udało się nam wypożyczyć 2 rowery po 9,5 euro za dzień. Rowery były przerażające, duże, masywne, czarne, z powykręcanymi kierownicami. Nie przepadam za takimi, więc pomrukjąc przekleństwa pod nosem wzięłam taki jaki mi dali. Okazało się, że trzeba było podwyższyć siedzenie i w dodatku nie mogłam pedałowac do tyłu, co było powodem dalszych bluzg podczas wycieczki. Hamulce były z przodu, tyłu i jeszcze w pedałach...
Pogodzona z tym smutnym losem zasiadłam w ogromnym siodle. Dość dobrze oznaczona ścieżka rowerowa wiodła nas na północ miasta w kierunku parku Burgerpark, ogromnej połaci drzew, krzewów, ścieżek, strumieni i małych oczek wodnych, ciągnących się dobrych kilka kilometrów. Po drodze minęliśmy dwa wysokie bunkry, niestety nie udostępnione do zwiedzania, a szkoda.
Wkrótce wyjechalyśmy poza park, tym razem w okolice łąk poprzecinanych wąskim kanałami melioracyjnymi. Tak na prawdę nie wiem czy były melioracyjne, ale z pewnością utworzone sztucznie, z cała mnogością rożnych ptaków w wodnym rezerwacie Kuhgrabensee. Przejazd wzdłuż podmokłych łąk w słońcu zakończył się przy małej śluzie w Kuhsiel gdzie w droga skręcała dalej w lewo wzdłuż rzeki Wumme, po jej lewym brzegu.



Po ok.9 km jazdy zajechaliśmy do miejsca, gdzie miał sie znajdować cach. Szukałyśmy i szukałyśmy, ale bez rezultatu. W końcu zdecydowałyśmy się zjeść co nieco w malutkiej restauracji, w otoczeniu mega-kiczowatych gipsowych figurek, kwiatków i rabatek, drewnianych kół od wozu wiszących na drzwiach, girlandowatego wejścia którego pilnowały dwa podobne do siebie psy. Zajazd nazywał się "Kanu Club". Właściciel przywitał nas uprzejmie i zamówiliśmy zupę z zielonym carry i mlekiem kokosowym. Wbrew pierwszemu wrażeniu zupa była przepyszna!!


Po kilku nsatępnych kilometrach dojechałyśmy do ekologicznej hodowli krów. Można było osobiście poznać krowy, które miały dać mleko do robienia lodów, które potem można było kupić i zjeść je na miejscu, cały proces od krowy do lodów. Interesujące. Lody były genialne, ale rzut oka i niuch nosa na stodołe obok, gdzie akurat odbywało sie czyszczenie z odchodów było troszkę zniewalajace. Jednakowoż, nie osłabiło to doznań smakowych płynących prosto do kubków smakowych z lodów waniliowych i orzechowych.



Jedna z bocznych dróżek oddaliła się nad brzeg rzeki, z którego można było przepłynąć małym promem na drugi brzeg. Z drugiego brzegu machali do nas ludzie, obiadujacych w nadrzecznej restauracji po drugiej stronie, mający juz trochę w czubku.
W końcu mając ok.18 km za nami skreciłyśmy na południe, w drogę powrotna do centrum Bremen. Na niebie pociemnialo, pojawiły sie ołowiane chmury, które mogły zapowiadać ulewę. Prędkość wycieczki wzrosła więc znacznie, a mijane atrakcje znikały dużo szybciej niż wcześniej.



Były to niby to prywatne domki letniskowe, niby małe działki, wyposażone w rożnej maści sprzęt rekreacyjny, kajaki, łodzie, hamaki w ogrodach i huśtawki. Nad nimi górowały wzniesienia, będące chyba kiedyś wysypiskiem śmieci, obleganym teraz przez stada ptaków. Na ich szczytach uwiesiło się kilka turbin elektrowni wiatrowej, które niespokojnie odganiały ptaki od swych ogromnych skrzydeł. Na tle granatowego nieba robiło to duże wrażenie.
Dalsza trasa prowadziła drugą strona tego samego parku co wcześniej, deszcz na razie nas nie złapał, ale nie chciałyśmy ryzykować. Po wycieczce oddałyśmy rowery a dalszy ciąg dnia upłynął już w centrum uroczego Bremen. Szkoda, że nie przewidziałyśmy kłopotów z rowerami następnego dnia...

  • DST 27.00km
  • Teren 2.30km
  • Czas 01:06
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 34.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Kalorie 987kcal
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 maja 2014 Kategoria Nie warte uwagi ;)

Kotowice i Utrata

Hejka!! I znowu na siodełko w takim samym towarzystwie jak wczoraj, z siorą, która chyba łapie cyklozę!!
Wczoraj odkryłam, iż długo nie używane rowery i łańcuchy skrzypiały i rzęziły, więc dzisiaj po południu zabrałam się za ich czyszczenie i smarowanie, by dzisiaj się lżej jechało. Ale co z tego? Pierwsza część traski to kałuże i błoto przez las, ale czadersko. 
Rowery znowu uświnione!


Potem spotkana rowerzystka, która wybiera się do Rumunii na wycieczkę rowerową a za tydzień w Himalaje. Fajnie się pogadało ale czas było pedałować dalej do Kotowic.
Z Kotowic do Utraty na wieżę widokową prowadziła nas kostka, więc cztery litery wytrzęsło. Ostatnio jednak jak tędy jechałam do pokonania była z kolei woda po kolana :).  Dla przypomnienia :)



Pod wieżą poznałyśmy Łukasza, który robił małe rowerowe przeszpiegi w okolicy. Siostra wlazła na wieżę, ja sobie tym razem darowałam, bo siedziałam już tam ze dwa razy. Potem już we trójkę zawróciliśmy do Kotowic i każdy w swoją stronę. 
Końcóweczka już tylko koło domu, po wałach, na których szał różnej maści "sportowców", rowerzyści, ci bardziej i mniej profesjonalni, biegacze, paniusie z kijami do nordic walking, a na niebie ze cztery paralotnie z napędem. 



Widać, że polskie społeczeństwo się uruchomiło!! I dobrze !


  • DST 22.06km
  • Teren 9.50km
  • Czas 01:35
  • VAVG 13.93km/h
  • VMAX 28.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 151 ( 81%)
  • HRavg 107 ( 57%)
  • Kalorie 377kcal
  • Podjazdy 64m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 maja 2014 Kategoria Nie warte uwagi ;)

Siechnice welcomen

Odwiedziny u rodziny, a że piękna pogoda to czas na rower. Dzisiaj z sister :) po starych śmieciach, czyli w okolicy Siechnic, Blizanowic i Trestna. Dojechałyśmy do punktu pomiaru poziomu Odry w Trestnie, by zobaczyć te podniesione poziomy, ale było tylko nieco niżej od ostrzegawczych. Uff.
Tyle się tutaj zmieniło... obwodnica Wrocławia, nowe wały po których można hulać i łowiska!!!
  • DST 18.51km
  • Teren 3.40km
  • Czas 01:16
  • VAVG 14.61km/h
  • VMAX 33.10km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 123 ( 66%)
  • Kalorie 382kcal
  • Podjazdy 12m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 maja 2014 Kategoria Do i z pracy

dom-praca-dom

11 dzień rowerowy do pracy, dalej idzie cieżko :)
  • DST 9.20km
  • Teren 1.20km
  • Czas 00:30
  • VAVG 18.40km/h
  • VMAX 28.30km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 166 ( 89%)
  • HRavg 121 ( 65%)
  • Kalorie 215kcal
  • Podjazdy 70m
  • Sprzęt Brosik
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl